OPZZ i Solidarność są zadowolone z podniesienia płacy minimalnej, przypominają jednak, że ich zdaniem powinna ona wynosić co najmniej połowę średniego wynagrodzenia. To krok we właściwym kierunku, ale wciąż niewystarczający - oceniają związkowcy.
Od 1 stycznia 2017 roku minimalna płaca wyniesie 2000 zł; o podpisaniu rozporządzenia rządu w tej sprawie poinformowała na Twitterze premier Beata Szydło. We wtorek komunikat zamieściło Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Rzecznik prasowy NSZZ "Solidarność" Marek Lewandowski powiedział, że związek rządowe rozwiązania przyjmuje z satysfakcją. - Oczywiście to jest więcej niż postulowały związki zawodowe - podkreślił.
Jego zdaniem podwyższenie płacy minimalnej spowoduje, że wzrosną inne płace. - Popycha to inne wskaźniki do góry. Jeśli minimalna płaca idzie do góry to ci, którzy zarabiali trochę powyżej minimalnej, też zarobią więcej. Siatki płac w firmach są takie, że jest jakaś hierarcha wynagrodzeń - wyjaśnił Lewandowski.
Rzecznik zauważył, że na podniesieniu płacy minimalnej skorzystają głównie osoby, które pracują przy produkcji. - Polski model gospodarki oparty jest na niskich kwalifikacjach. Mamy w Polsce montownie. Nie mamy zakładów, które wykorzystują zaawansowane technologie. Montujemy samochody dla innych, montujemy AGD dla innych, elektronikę dla innych. W takim modelu gospodarki potrzeba przede wszystkim pracowników na taśmy produkcyjne - mówił.
Lewandowski przypomniał, że w 2012 roku NSZZ "Solidarność" przedstawiła własne rozwiązania w sprawie wzrostu płac. Związek proponował, aby płaca minimalna wynosiła połowę przeciętnej płacy. Dzięki tym rozwiązaniom - przekonywał rzecznik NSZZ "Solidarność" - politycy nie decydowaliby już o kwocie minimalnego wynagrodzenia.
Również ekspert OPZZ Norbert Kusiak podkreślił, że w opinii związkowców płaca minimalna powinna dążyć do poziomu, co najmniej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. - To jest cel, który wyznaczyliśmy kilka lat temu i będziemy o tym stronie rządowej przypominać - zapowiedział.
Jego zdaniem obawy o poszerzenie szarej strefy czy wzrost bezrobocia to kwestie podnoszone przez organizacje pracodawców, które są zainteresowane tym, żeby płaca minimalna rosła w tempie niższym niż obecnie. - Ale one nie znajdują pokrycia w danych ekonomicznych, danych statystycznych czy badaniach naukowych, ponieważ te badania dowodzą, że nie ma prostego związku pomiędzy podnoszeniem płacy minimalnej a wzrostem bezrobocia - powiedział.
Według Kusiaka podniesienie płacy minimalnej może spowodować obniżenie bezrobocia. - O tym mówią też polskie statystyki, bo jak popatrzymy na tempo wzrostu płacy minimalnej, to okazuje się, że największe przyrosty, które były, nie powodowały zwiększenia bezrobocia, a wręcz jego spadek. Mieliśmy taką dość wysoką podwyżkę kilka lat temu, która jednoznacznie świadczy o tym, że nie ma takiego związku, o którym mówią organizacje pracodawców - mówił.
Ekspert zwrócił uwagę, że na podniesieniu płacy minimalnej skorzystają osoby o najniższych kwalifikacjach i dochodach. - Jest to też dobry impuls, zastrzyk środków finansowych, który trafia na rynek. Te pieniądze są wydawane, przez co kreuje się popyt i spożycie prywatne i to znajduje odzwierciedlenie później we wzroście gospodarczym - stwierdził Kusiak.
Jak ocenił, podwyżka płacy minimalnej do 2 tys. zł to dobra decyzja. - Niemniej jednak nie do końca nas zadowala. To krok we właściwym kierunku, ale wciąż niewystarczający, żeby poprawić sytuację na rynku pracy - dodał.
Obecnie pensja minimalna to 1 tys. 850 zł brutto. Podwyższenia do 2 tys. zł oznacza wzrost o 8,1 proc. (150 zł). Kwota ta stanowić będzie 47,04 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej na 2017 r.