Zainteresowanie wyraziło 14 tys. lekarzy pracujących na etatach (to warunek konieczny dla uzyskania podwyżki). Podwyżka ma związek z wyższymi stawkami, które wywalczyli sobie rezydenci. Chodziło o to, by specjaliści w dalszym ciągu otrzymywali wyższe wynagrodzenie.
NFZ poinformował, że "liczba zgłoszonych do podwyżek etatów" to 14 683. Lekarzy, którzy podpisali zobowiązanie, jest zapewne więcej, gdyż nie wszyscy pracują na pełnych etatach – informuje "Gazeta Wyborcza".
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy szacuje, że wszystkich lekarzy, którzy podpisali lojalki, może być w Polsce 20 tys.
NFZ każdemu specjaliście osobno wylicza podwyżkę, czyli różnicę między pensja, którą otrzymuje dziś, a kwotą 6750.
Zobowiązania o niepodejmowaniu pracy na kilku etatach można składać do 7 września. Podwyżka będzie wtedy przyznana z wyrównaniem od lipca. Złożenie oświadczenia po tym terminie spowoduje, że wyrównania nie będzie.
Minister obiecał, ale pieniędzy dla specjalistów z przychodni nie będzie
Nie wszyscy lekarze skorzystają jednak z nowej regulacji. Choć minister Łukasz Szumowski zapewniał, że podwyżki obejmą również specjalistów zatrudnionych w przyszpitalnych przychodniach, ministerstwo nigdy nie potwierdziło słów swojego szefa. W rezultacie nie uwzględniono ich przy podwyżkach.
- Podwyżek nie tylko nie dostali lekarze z przyszpitalnych poradni. W niektórych oddziałach NFZ był tak bezczelny, że jeśli lekarz miał pół etatu na oddziale i pół w poradni, to przyznał mu tylko połowę podwyżki. To bezdyskusyjnie bezprawne, bo w ustawie nie zapisano że podwyżka ma być proporcjonalna do części etatu na oddziale. Będziemy szli z tym do sądu – powiedział cytowany przez „GW” Krzysztof Bukiel, szef OZZL.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl