W ciągu ostatnich kilkunastu lat z jeziora Wilczyńskiego ubyła połowa stanu wody. - Jak tak dalej pójdzie, to jezioro całkiem zniknie - mówią mieszkańcy żyjącego z turystyki Przyjezierza i o degradację środowiska oskarżają kopalnię.
Do Przyjezierza przyjeżdżam rano. Witają mnie pozamykane budki z lodami i hamburgerami, pozostałości po straganach z okularami przeciwsłonecznymi, strojami kąpielowymi i kto wie czym jeszcze. Miasteczko - widmo. Otwarty jest tylko jeden sklep. Kilku miejscowych pije piwo pod wypłowiałym parasolem z reklamą lodów.
- W sezonie i w czasie weekendu wygląda to trochę inaczej, ludzie przyjeżdżają, jest życie - mówi Józef Drzazgowski. Prowadzi sklep w sąsiedniej wsi, od prawie 20 lat jest przywódcą ruchu walczącego o ratowanie okolicznych jezior. - W tym sezonie jeszcze turyści przyjadą, ale z roku na rok jest ich coraz mniej. No bo do czego tu przyjeżdżać, jak jezior już niedługo nie będzie?
Po drodze na plażę mijam ośrodki wypoczynkowe. Jest kilka starych, PRL-owskich pawilonów, trochę drewnianych domków na wynajem. Wszystkie pozamykane na głucho. Na kilku płotach napisy "na sprzedaż".
- Jeszcze kilka lat temu, co sezon, miałem większość pokoi zajętych - mówi właściciel jednego z nich. - W tym roku ani jednej rezerwacji. Sprzedaję. Tylko jakoś na razie nie ma chętnych.
W końcu docieram na plażę. O tym, ile ubyło wody z jeziora, najlepiej świadczy pomost, wysoki na ponad 2 metry. Dawniej przycumowane były do niego łódki. Dziś stoi na lądzie a od wody dzieli go jeszcze dobre kilka metrów. Woda przy brzegu sięga do kostek. Ma piękny, niebieski kolor. Jak na podrasowanych w Photoshopie zdjęciach.
- To plaża po dawnym ośrodku wojskowym - mówi Drzazgowski. - Tu już nawet w sezonie i w weekendy mało kto przychodzi.
Idziemy na główną plażę w Przyjezierzu. Tu też plaży jest znacznie więcej niż wody. Na piasku bawi się kilkoro dzieci, przy zamkniętych budkach walają się rowery wodne i kajaki. Jest też betonowe molo, które kiedyś służyło jako przystań. Dziś kończy się na plaży. Na nim wytarty napis "zakaz skoków do wody".
Grząskie dno
Jedziemy nad jezioro Wilczyńskie, do ośrodka wczasowego. - Tu sięgała woda - pokazuje Henryk Działak, dyrektor. - Te hangary były zbudowane po to, żeby trzymać w nich sprzęt wodny. Tuż przy brzegu jeziora.
Dziś od brzegu budynki dzieli kilkadziesiąt metrów plaży. Nieco dalej zakotwiczone są pomosty.
- Pomosty mamy pływające, bo tylko takie da się tu zainstalować - mówi Działak. - Woda bardzo szybko robi się głęboka, a dno jest grząskie. Zresztą nawet jakby się dało zbudować stałe, to po co, jak za rok znów się woda cofnie i trzeba będzie przerabiać?
Józef Drzazgowski prowadzi mnie dalej, do miejsca, gdzie widać pozostałości po pomostach wędkarskich. Siadamy na końcu jednego z takich pomostów. Od wody dzieli nas kilka metrów. Pod nami, w krzakach, leży łódka. Na tablicy przy brzegu widać napis "uwaga, grząskie dno".
- Ta woda jest płytka, ale lepiej do niej nie wchodzić - mówi. - Brzeg cofnął się już tak daleko, że odkrywa miejsca od setek, a nawet tysięcy lat nietknięte stopą człowieka. Dno jest tak grząskie, że można się zapaść i utopić. Dlatego postawili te tabliczki. Szkoda tylko, że zwierzęta nie potrafią tego przeczytać i się topią.
Dokąd spływa woda
Jeziora na Pojezierzu Gnieźnieńskim wysychają od lat. - Nie oszukujmy się, problemem jest kopalnia - mówi Dariusz Ciesielczyk, wójt gminy Jeziora Wielkie. - W okolicy działają odkrywki węgla brunatnego, jak się taką wielką dziurę wykopie, to ta woda musi spływać.
W 2010 roku, kopalnia Konin uruchomiła odkrywkę Tomisławice, położoną najbliżej Przyjezierza i Wilczyna. Od tego momentu wody z jezior ubywa coraz szybciej.
- Żeby wydobywać węgiel, trzeba z kopalni wypompować wodę. Tą powierzchniową, która spływa do wyrobiska, i głębinową - tłumaczy Józef Drzazgowski. - Tę wodę później, razem z całą zawiesiną, kopalnia pompuje do rzeki, która płynie do Bałtyku. Ot, cała tajemnica.
Słowa lokalnego ekologa potwierdzają naukowcy.
- Naturalną rzeczą jest, że aby wydobyć węgiel, trzeba osuszyć grunt - tłumaczy dr Benedykt Pepliński z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Wokół takiej kopalni tworzy się lej depresyjny, z którego spływają wody powierzchniowe. Taki lej może sięgać wiele kilometrów wokół kopalni i obniżać lustro wód podziemnych.
Dr Pepliński zwraca uwagę na to, że osuszanie gruntów ma wpływ nie tylko na zanikanie jezior, ale i na rolnictwo.
- W przypadku roślin obniżenie lustra wody nawet o centymetr ma ogromne znaczenie. To oczywiście nie jest tak, że nic na tym terenie nie urośnie, po prostu rośliny będą znacznie bardziej wrażliwe na susze. To zresztą widać w liczbach, odkąd w latach 50. uruchomiono pierwszą odkrywkę, plony na terenie dawnego woj. konińskiego spadły o 17,7 proc.
Ziemię tylko pożyczamy
Po drodze do Przyjezierza widzę w oddali kilka gigantycznych maszyn. To koparki, które wydobywają węgiel w odkrywkach.
Kopalnia Konin - zdaniem ekologów, główny winowajca wysuszania jezior - wydobywa 9 mln ton węgla rocznie. Zasila 3 elektrownie - Pątnów, Pątnów II i Konin. Obecnie eksploatuje trzy odkrywki, ale chce rozszerzyć działalność. Planuje rozbudowę odkrywki Tomisławice i budowę nowej - w Ościsłowie. Jeśli budowa dojdzie do skutku, będzie to kopalnia położona najbliżej wysychających jezior.
- To będzie tak, jakby ktoś wyjął korek z wanny - mówi wójt Przyjezierza. - Po tych jeziorach nie będzie śladu.
Inwestycje na razie są wstrzymane, bo po zastrzeżeniach Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska sąd administracyjny nakazał kopalni ponowne przygotowanie raportu środowiskowego.
Wydobycie i osuszanie w odkrywkach, które już działają, nadal jednak trwa. I to pomimo zastrzeżeń.
- Pisaliśmy, gdzie tylko mogliśmy, nawet do Komisji Europejskiej - mówi Drzazgowski. - No i Komisja głos zabrała.
W 2012 roku KE wszczęła wobec Polski procedurę. Chodziło o niewykonanie oceny oddziaływania na środowisko kopalni odkrywkowej. Wydała też "uzasadnioną opinię w związku z naruszeniem przepisów". Gdy to nie poskutkowało, wydała kolejną.
- Działalność kopalni odkrywkowej powoduje obniżenie poziomu wód gruntowych, co może doprowadzić do zakłócenia równowagi hydrologicznej wokół jeziora i mieć poważne, negatywne skutki dla tych obszarów - czytamy w komentarzu Komisji Europejskiej.
- I nic - mówi Drzazgowski - Jak kopali, tak kopią, a wody jest coraz mniej.
Ziemię tylko pożyczamy - czytam na stronie internetowej planowanej odkrywki Ościsłowo. Nad galerią zdjęć pokazujących rewitalizację wyrobisk.
- Zjawisko suszy hydrologicznej obserwowane jest od wielu lat – między innymi – w rejonie Wielkopolski, nawet bez związku z jakąkolwiek eksploatacją górniczą - czytam na tej samej stronie, w zakładce "Fakty".
Na szczegółowe pytania kopalnia jednak nie odpowiada.
Rurociąg załatwi sprawę
Od lat mówi się o tym, że problem wysychającego pojezierza może rozwiązać budowa rurociągu pompującego wodę z wyrobiska z powrotem do jezior.
Już 10 lat temu kopalnia deklarowała, że dofinansuje budowę takiej instalacji. Nie mogła się jednak dogadać z samorządami co do przebiegu rurociągu.
- Mam nadzieję, iż zaistniałe problemy dotyczące budowy rurociągu zostaną w najbliższym czasie rozwiązane, a tym samym problem gwałtownego obniżania się zwierciadła wód jezior Powidzkiego Parku Krajobrazowego uda się rozwiązać w sposób ugodowy, bez ingerencji sądów powszechnych oraz organu koncesyjnego - pisał w 2008 roku, w odpowiedzi na poselską interpelację, ówczesny podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska, Henryk Jezierski.
- Taki rurociąg to faktycznie jest sposób na to, by ten proces przynajmniej zahamować - mówi prof. Józef Górski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
- Może to jest jakieś wyjście - mówi wójt Jezior Wielkich. - To byłby kompromis.
Innego zdania jest Drzazgowski. - To byłoby tak, jakby wodę z kranu pompować do dziurawego wiadra. Tego się tak nie zahamuje, proces cały czas będzie się powtarzał.
O plany budowy rurociągu pytam przedstawicieli kopalni. Bezskutecznie.
Nie byłem ekologiem
Na Józefa Drzazgowskiego koledzy mówią "Długopis". Pewnie dlatego, że jest chudy, żylasty i wysoki. Mówi, że ma 60 lat, ale wygląda na najwyżej 50. Z kopalnią walczy od prawie 20 lat.
- Zaczęło się w 2009 roku - mówi "Długopis" ze źdźbłem trawy w zębach. - Nigdy nie byłem ekologiem, tu się urodziłem, tu prowadziłem biznes. Pewnego dnia kolega przyprowadził mnie nad jezioro i pokazał, ile wody ubyło. Mówił: "Józek, musimy coś zrobić". No i zaczęliśmy robić.
Drzazgowski założył stowarzyszenie. Zaczął organizować demonstracje.
- Jak pierwszy raz wyszliśmy na ulicę, to zatrzymała mnie policja - opowiada. - Że demonstracja niezgłoszona. A ja po prostu nie wiedziałem, że to trzeba zgłaszać. Pierwszy raz w życiu to robiłem i zupełnie nie wiedziałem jak. Jak chodziliśmy po domach z ulotkami, to ludzie nas gonili. Nie wierzyli, że to przez kopalnie. Pewnie nie chcieli, bo przecież kopalnia to pieniądze. Do dziś tak niektórzy myślą. Mózgi mają wyprane, że niby węgiel to czarne złoto. A przecież bez wody żyć się nie da.
Zdaniem Drzazgowskiego, jedynym wyjściem jest zaprzestanie rozbudowy kopalni, a najlepiej zamknięcie tych wyrobisk, które wciąż są eksploatowane. Tylko wtedy, stopniowo poziom wody będzie mógł się podnieść. A elektrownie?
- Przecież można je, stosunkowo niewielkim kosztem, przerobić na gaz - mówi Drzazgowski. - Dlaczego tak się upieramy przy tym węglu? Cały świat od niego odchodzi, idzie do przodu, a my stoimy w miejscu.
Chwilę milczymy.
- Pięknie tu kiedyś było. W sumie nadal jest. Czy to się w pełni naprawi, to nie wiem. Tam, gdzie kiedyś była woda, urosły krzaki, drzewa. To się zamieni w pływające bagno - mówi Drzazgowski. - Ja już to prawie 20 lat tłumaczę, i nic. Chyba wszystkie polskie telewizje tu były. Kilka zagranicznych też. Ministrowie, wiceministrowie. Nic się nie zmienia. Czasem mi się odechciewa.
Po powrocie z Przyjezierza, proszę o komentarz przedstawicieli kopalni. Piszę też do Ministerstwa Środowiska. Pytam, jak to możliwe, że pomimo negatywnej opinii Komisji Europejskiej, naukowców, ekologów, kopalnia nadal działa. Pytam, co w tej sprawie zrobiło ministerstwo, skoro w zeszłym roku w sejmie, z ust wiceministra padła deklaracja "będziemy to jezioro ratować". Pytam, gdzie jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. I nic. Żadnej odpowiedzi.
Komentarz
Dawno, dawno temu, gdzieś na pograniczu Wielkopolski i Kujaw, była sobie piękna kraina. Nad krystalicznie czystymi jeziorami, spokojne życie wiedli życzliwi i gościnni mieszkańcy.
Ta historia trochę przypomina mi baśń. Mamy archetypiczną krainę z piękną przyrodą, która staje się obiektem inwazji równie archetypicznego Zła.
Powodowany chciwością antagonista rozdziera ziemię, żeby wydobyć z niej bogactwa i za nic ma sobie czyste jezioro i poczciwych mieszkańców. Ba, miesza im w głowach tak, że niektórzy stają po jego stronie.
Nawet używane w odkrywkach koparki przypominają trochę wielkie, baśniowe potwory.
Mamy wreszcie bohatera, tak samo archetypicznego, jak wszystko inne w tej opowieści. Bohater, jak to zwykle w bajkach bywa, przechodzi wewnętrzną przemianę i podejmuje nierówną walkę. Jak Dawid z Goliatem.
Bardzo chciałbym napisać bajkowe zakończenie tej historii. Zakończenie, w którym Frodo dzięki swojej determinacji wrzuca Pierścień do Góry Przeznaczenia i naprawia wyrządzone Zło. Dawid pokonuje Goliata, Robin Hood księcia Jana i tak dalej.
Niestety, ta historia wydarzyła się w prawdziwym świecie, gdzie baśniowy determinizm nie ma racji bytu. Dlatego szczęśliwego zakończenia nie będzie. Ministrowie kiwają głowami, dziennikarze piszą, mówią, krzyczą nawet, ale nic się nie zmienia.
Ognie Isengardu płoną i nie ma już Shire, a Frodo Baggins, choćby nie wiem jak się starał, nie wrzuci Pierścienia do wulkanu. Prawdziwy świat działa zupełnie inaczej.
Stanowisko kopalni
Po 10 dniach od przesłania prośby o komentarz i po kilkunastu godzinach po publikacji powyższego tekstu, kopalnia przysłała nam swoją odpowiedź.
Powołuje się w niej na zewnętrzne opracowania pt. Naturalne uwarunkowania stanu wód jezior w rejonie Kopalni Węgla Brunatnego „Konin"; autorzy: Piotr Stachowski, Anna Oliskiewicz-Krzywicka, Jerzy Mirosław Kupiec Uniwersytet Przyrodniczy, Poznań
Stanowisko kopalni prezentujemy w całości.
"Przeprowadzona analiza wykazała silną zależność między wielkością i rozkładem opadów oraz wielkością temperatur powietrza a stanami wody w badanych jeziorach. W latach hydrologicznych zaliczonych do suchych, zwierciadło wody ulegało obniżeniu, natomiast wzrost wysokości opadów, skutkował podniesieniem się zwierciadła wody w jeziorach. Stwierdzono, że wzrost stanów wody w analizowanych jeziorach następował, z co najmniej rocznym opóźnieniem, pod wpływem wyższej od średniej wysokości opadów atmosferycznych, w latach zaliczonych do mokrych. Przykładem takiej zależności był przebieg opadów w roku hydrologicznym 2001/2002, o rocznej sumie opadów wynoszącej 640 mm, wyższej od średniej (o 92 mm). Pomimo tego, stany wody kształtowały się na nie zmienionym poziomie. Wynikało to z niższej od średniej sumie opadów w półroczu zimowym, w porównaniu do roku poprzedniego. W roku hydrologicznym 2002/2003 suma opadów była aż o 201 mm niższa od średniej z wielolecia, w szczególności do sumy opadów w roku poprzednim
(2001/2002). Nastąpił jednak wzrost zwierciadła wody w Jeziorze Powidzkim w tym roku i był on najwyższy w analizowanej dekadzie 1994/1995-2003/2004. Stwierdzono także, że największy wpływ na wzrost stanu wody w jeziorach Powidzkiego Parku Krajobrazowego miała wysokość opadów atmosferycznych w półroczach zimowych, analizowanych lat hydrologicznych. Często stany wody, w latach hydrologicznych zaliczanych do mokrych ulegały obniżeniu. Wynikało to z niższej sumy opadów w półroczach zimowych, w stosunku do średniej z wielolecia. Zaobserwowane w wieloleciu wahania się stanów wód w analizowanych jeziorach, związane było także z wzrostem średniej temperatury powietrza. Wzrost ten skutkował zwiększeniem parowania, co przy niewielkiej średniej sumie opadów (517 mm), niższej od przeciętnej w Wielkopolsce, prowadził do pogorszenia i tak już ubogich zasobów wodnych.
Inną naturalną przyczynę obniżania się stanu wód w jeziorach oraz w konsekwencji ich zanikania na Pojezierzu Wielkopolsko-Kujawskim, należy szukać w działalności lądolodu. Czas osuszania od momentu całkowitego odsunięcia obszaru Pojezierza spod lądolodu, wystąpił około 3500 lat i był dłuższy, w stosunku do pozostałych Pojezierzy: Mazurskiego czy Pomorskiego. Czas ten naturalnie wpłynął na szybsze wypłycanie i zmniejszanie powierzchni jezior Pojezierza Wielkopolsko-Kujawskiego, w porównaniu z jeziorami na pozostałych Pojezierzach. Stąd też średnia głębokość jezior na Pojezierzu Wielkopolsko-Kujawskim wynosi tylko 5,7 m, natomiast na pozostałych 6,8 m (Pomorskie) i 7,5 m (Mazurskie). Związane to jest także z procesem sukcesji roślinnej, która znajduje korzystne warunki dla rozwoju w jeziorach Pojezierza Wielko- polsko-Kujawskiego. Jak wyliczył Choiński i Ptak (2008), współczynnik zarastania roślinności wynurzonej wynosi dla tego pojezierza 7,3%, natomiast dla Pojezierzy: Pomorskiego i Mazurskiego wynosi
odpowiednio 2,8% i 4%.
Artykuł stanowi ważny przyczynek do ustalenia jednoznacznych przyczyn opadania stanu wód w jeziorach, położonych w sąsiedztwie odkrywek górniczych KWB „Konin". Dotychczas przeprowadzone badania zawierają niedociągnięcia w zakresie przede wszystkim istotnego wpływu czynnika naturalnego, jakim jest przebieg warunków meteorologicznych, jako przyczynę wahań wód powierzchniowych w rejonie południowych Kujaw. Do czasu wyjaśnienia wszystkich czynników, wpływających na stan wód jezior (klimatycznych, eksploatacji wód jeziornych oraz warunków hydrogeologicznych, w tym więzi hydraulicznych jezior z poziomem kredowym), postępowanie roszczeniowe w stosunku do KWB „Konin" nie może być uzasadnione. Jednak pomimo braku jednoznacznego wpływu odwadniającej działalności kopalni „Konin" na obniżanie się stanu wód jeziorach PPK, zobowiązała się ona partycypować w kosztach zasilania jezior: Budzisławskiego i Wilczyńskiego, wodami pochodzącymi z odwodnienia studziennego odkrywek sąsiadujących z jeziorami.
Kopalnia przygotowała niezbędną dokumentację stanowiąca podstawę wydania decyzji i pozwoleń niezbędnych do wykonania przerzutu wód przez Marszałka Województwa Wielkopolskiego, który jako Inwestora Zastępczego wyznaczył Wielkopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Poznaniu. Kopania zobowiązała się do dostarczenia 2 500 000 m3/rok wód kopalnianyc".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl