Warszawski parkiet jest zainteresowany przejęciem giełdy w Tel Awiwie. - Data jest nieprzypadkowa - zdradza rozmówca money.pl. Co więcej, jego zdaniem izraelski regulator na taką transakcję zgody nie wyrazi.
Poszukiwania inwestora, który wyłoży niemal 500 mln szekli(1 szekel to mniej więcej 1 złoty – red.) za ponad 70 proc. udziałów w telawiwskim parkiecie to kolejny element skomplikowanego procesu, który w Izraelu trwa od kilku miesięcy. Tym, co wydaje się kluczowe z polskiej perspektywy, jest data ujawnienia informacji o zaangażowaniu naszego parkietu.
O ile w Polsce o sprawie dowiedzieliśmy się szerzej za sprawą publikacji "Rzeczpospolitej" potwierdzonej komunikatem Giełdy Papierów Wartościowych, o tyle w Izraelu informacja była znana od dłuższego czasu. – Tak, w kręgach inwestorów wiele się o tym mówi od przynajmniej kilku tygodni – przyznaje w rozmowie z money.pl współpracownik jednego z polityków, który zna kulisy sprawy.
Warszawa wśród "mniejszych" chętnych
Opinia publiczna o zainteresowaniu Warszawy dowiedziała się nieco później. Pierwsza prasowa wzmianka na ten temat pojawiła się w izraelskim dzienniku ekonomicznym "Globes" 27 lutego. Dokładnie w samym środku gorącego sporu politycznego na linii Polska-Izrael jeszcze przed wizytą polskiej delegacji, która miała szukać sposobu wyjścia z konfliktu z twarzą.
Ron Stein, autor pierwszego tekstu, wprost określa warszawską giełdę jako jedną z "mniejszych" (w porównaniu do innych zainteresowanych zakupem - parkietów w Toronto, Sydney, Singapurze, Hong Kongu czy Londynie – red.) i ujawnia, że "jej kierownictwo zdążyło skontaktować się z prawnikami w Izraelu, by przeanalizować możliwość dokonania transakcji z zarządem TASE". Dziennikarz dodaje, że wysokość złożonej oferty nie będzie najważniejszym czynnikiem, który wpłynie na wybór kupca.
"To nie przypadek"
- To bardzo złożona kwestia. Fakt, iż informacja pojawiła się teraz, nie jest przypadkowa. Zakup akcji przez Polaków jest możliwy, ale trudno wyobrazić sobie, żeby regulator izraelskiego rynku zgodził się na przejęcie większości akcji giełdy przez firmę kontrolowaną w ponad 50 proc. przez polski rząd. Zwłaszcza w obecnej sytuacji politycznej - dodaje nasz rozmówca.
Prezes izraelskiej giełdy Ittai Ben-Zeev został upoważniony przez głównych akcjonariuszy do prowadzenia negocjacji o sprzedaży 71,7 proc. akcji TASE (Tel Aviv Stock Exchange – red.). W ocenie autora Rona Steina, najważniejszym punktem w ocenie inwestorów będzie to, jaką wartość dodaną wniosą na lokalny rynek kapitałowy – czy stanie się on bardziej atrakcyjny dla izraelskich firm oraz zagranicznych inwestorów.
Z tego punktu widzenia Warszawa nie jest bez szans – na GPW notowanych jest więcej spółek, a kapitalizacja naszego rynku trzykrotnie przewyższa izraelską. Równocześnie rynek w Tel Awiwie pełen jest firm technologicznych, a inwestorzy skłonni są wykładać duże pieniądze na ryzykowne przedsięwzięcia z potencjałem wysokiej stopy zwrotu.
Część inwestorów bardzo blisko współpracuje z TASE
W połowie stycznia regulator izraelskiego rynku finansowego (Israeli Securities Authority – red.) wyraził zgodę na to, by spółki notowane na TESA mogły być równocześnie notowane na parkietach w Toronto, Singapurze i Hong Kongu. To znacznie rozszerzy ofertę Tel Awiwu – dotychczas porozumienia o dual listingu obowiązywały jedynie z giełdą w Londynie i Nowym Jorku.