Fala wniosków o emeryturę zaczęła wpływać do ZUS w październiku, a więc zaraz po tym, jak obniżenie wieku emerytalnego (60 lat dla kobiet, 65 dla mężczyzn) stało się faktem. W rezultacie w zeszłym roku na emeryturę odeszło 360 tys. osób. To rekord od czasów transformacji ustrojowej – informuje "Gazeta Wyborcza".
W tym roku chętnych do zakończenia kariery zawodowej będzie więcej. Tylko w styczniu do Zakładu wpłynęło 35,7 tys. wniosków – dla porównania, w styczniu 2017 r. było ich 17,9 tys. Również w lutym zaobserwowano dwukrotny, w stosunku do poprzedniego roku, zrost liczny wniosków.
Aż 85 proc. wniosków złożonych w styczniu i lutym zostało złożone przez osoby, które prawo do przejścia na emeryturę zyskały dzięki obniżeniu wieku emerytalnego. Po tym, jak doszli do wniosku, że skoro mogą już zakończyć pracę, to należy z tego prawa skorzystać. Tym samym na nic zdały się kampanie rządowe, które miały przekonać Polaków, że dłuższa praca przełoży się na wyższe świadczenia w przyszłości.
Zobacz też: * *Ostre starcie w studiu "Money. To się liczy". Poszło o apteki
Szczególnie niskie emerytury otrzymują kobiety, które kończą aktywność zawodowa w wieku 60 lat. Ich emerytura jest średnio o 1 tys. zł niższa niż mężczyzn (1 550 zł brutto wobec 2 570 zł, na które może liczyć statystyczny mężczyzna-emeryt). Oczywiście, nie bez znaczenia jest to, że zarabiają mniej, więc składki odprowadzane są od niższej kwoty.
O tych niepokojących prognozach pisaliśmy w money.pl wielokrotnie: Mężczyźni dostają nawet dwukrotnie wyższe emerytury niż kobiety. Mamy najnowsze dane ZUS
Niższy wiek emerytalny z każdym rokiem kosztuje więcej
O ile w 2018 r. obniżenie wieku emerytalnego będzie kosztowało ZUS 10,4 mld zł, to w 2019 już niemal 12 mld zł, a w 2020 aż 13,5 mld zł. Zakład nie kryje, że na wypłaty świadczeń może mu zabraknąć nawet 200 mld zł i nie mówimy tu o jakiejś bardzo odległej przyszłości, ale perspektywie nawet 5 najbliższych lat. Aby zachować płynność, braki w kasie będą musiały pokryć dotacje z budżetu. Zresztą już dziś 30-40 mld zł rocznie jest transferowane z budżetu państwowego na łatanie dziury.
Dodając do tego fatalną demografię (GUS prognozuje, że w 2050 r. ludność w wieku produkcyjnym będzie wynosiła tylko 56 proc. społeczeństwa – dziś jest to 63 proc.), ogromne problemy z płynnością Zakładu Ubezpieczeń Społecznych są bardziej niż pewne. Aby nie dopuścić do katastrofy, rząd – ten oraz kolejne – jak najszybciej musi stworzyć system zachęt do dłuższej aktywności zawodowej.