Tu na razie jest ściernisko, ale będzie... za 10 lat Portugalia, Grecja lub Słowenia. Za 20 lat Hiszpania, za 30 lat Włochy, a za pół wieku Niemcy. Mowa tylko i wyłącznie o pensjach.
Tyle czasu potrzebuje Polska i nasze średnie wynagrodzenie, by przegonić pensje z europejskich krajów (przy założeniu, że wszystkie cały czas rosną w swoim aktualnym tempie). Jak wynika z analizy firmy doradczej Grant Thornton, pod względem wynagrodzenia jesteśmy o pół wieku zapóźnieni w stosunku do europejskich sąsiadów. W ostatnim czasie polska gospodarka i wynagrodzenia rosły na tyle szybko, że mamy szansę przegonić inne kraje. Mówiąc wprost: biegniemy szybciej niż inni, ale dystans mamy daleki. Niektórych nie ma nawet na horyzoncie - wynika z raportu "Salary Catch Up Index".
W Luksemburgu za średnią pensję można kupić blisko 4 tys. litrów paliwa. Ewentualnie to około 500 Big Maców lub podobna liczba biletów do kina. Luksemburczyk za średnią pensję zje dziennie 16 kanapek w popularnej siedzi fast food. W Niemczech z kolei średnia pensja pozwala na zatankowanie 3 tys. litrów paliwa lub kupienie 600 Big Maców. W Irlandii i Hiszpanii statystyczny pracownik może wlać do baku 2 tys. litrów paliwa. Przejedzie za to 20 tys. kilometrów. A w Polsce? Średnia pensja to około 900 litrów paliwa, trochę ponad 200 kanapek w fast foodzie lub nieco mniej biletów do kina.
Niemcy za 50 lat, Estonia... nigdy
Firma Grant Thornton sprawdziła, jak szybko zarobki w Polsce są w stanie dogonić średnią europejską oraz średnią w poszczególnych krajach. Wnioski? Dokładnie pół wieku zajęłoby nam odrobienie strat, gdyby pensje rosły w takim samym tempie jak w ostatnim czasie (a konkretnie w ostatnich trzech latach).
Kogo dogonimy najpierw? Portugalię. Jak wynika z szacunków Grant Thornton, stanie się to już w marcu 2023 roku. W tej chwili statystyczny Portugalczyk w ciągu roku zarabia o 5,5 tys. euro więcej od statystycznego Polaka. W przeliczeniu to aż 23 tys. zł w ciągu roku, a 1,9 tys. zł miesięcznie więcej do wydania.
Analitycy zaznaczają jednak, że Portugalię dogonimy tak szybko z jednego powodu: tam pensje z każdym rokiem się kurczą. Dynamika zmian wynagrodzeń wynosi minus 0,29 proc. Kolejnym państwem, które „w miarę” szybko dościgniemy pod względem średniego wynagrodzenia jest Grecja. Jak zaznaczają eksperci, jeśli zostałaby zachowana aktualna dynamika zmian wynagrodzeń w obu państwach, Polska powinna dogonić Grecję już w marcu 2024 roku. I tutaj również na korzyść Polski działają kurczące się pensje Greków. Dynamika płac ma tendencję spadkową, to minus 1,36 proc.
Jak wynika z wyliczeń, pierwszym państwem, które dogonimy pod względem wynagrodzeń nie dlatego, że ma ono dynamikę spadkową, a dlatego, że rozwijamy się szybciej, jest Słowenia. W tej chwili statystyczny Słoweniec w ciągu roku ma do wydania o 6 tys. euro więcej od statystycznego Polaka. To w przeliczeniu blisko 25 tys. zł różnicy. Polska dogoniłaby ten kraj za dziewięć lat - w czerwcu 2027 roku.
I w tym momencie podboje kolejnych miejsc w rankingu europejskich płac na długi czas po prostu by się skończyły. Według obliczeń Grant Thornton Hiszpanię udałoby się dogonić w sierpniu 2037 roku, Włochy w sierpniu 2041 roku oraz Belgię (która ma aktualnie jedną z najwyższych średnich płac w UE) - we wrześniu 2045 roku. To perspektywa od 19 do 27 lat.
Doskoczenie do bogatszych będzie jeszcze trudniejsze. Taką samą płacę jak Irlandia i Wielka Brytania będziemy mieć odpowiednio dopiero pod koniec 2057 oraz 2059 roku. Grant Thornton oszacował, że dziesięć lat później - w lipcu 2067 roku - poziom pensji polskich i austriackich obywateli zrówna się i wyniesie około 114 tys. euro rocznie. To blisko 490 tys. zł rocznie, czyli 40 tys. zł miesięcznie.
Jak wynika z analizy Grant Thornton, gdyby dynamika wzrostu wynagrodzeń się utrzymała w dłuższej perspektywie, to we wrześniu 2070 roku Polska dogoni również Luksemburg. To tutaj - według danych z Eurostatu - są dziś najwyższe płace w całej Unii. Statystyczny pracownik w Luksemburgu może liczyć średnio na 4,6 tys. euro miesięcznie. Siedem lat później, czyli w 2077 roku dogonimy naszych zachodnich sąsiadów - Niemców.
- To połączenie dość wysokich płac i dość wysokiej ich dynamiki sprawia, że Niemcy są ostatnim państwem, które Polska dogoniłaby przy obecnych dynamikach. Stałoby się to dopiero w maju 2077 roku – tłumaczą analitycy Grant Thornton. Płace w obu krajach będą wynosić wtedy około 175 tys. euro rocznie, czyli 753 tys. zł. To sprawia, że w 2077 roku pensje Polaków musiałyby miesięcznie wynosić 62 tys. zł.
Co ciekawe... jest w Unii Europejski jeden kraj, którego Polska nigdy nie przegoni. To Estonia. Dlaczego? Płace w tym kraju rosną w zawrotnym tempie, to aż 4,9 proc. rocznie. Polska z dynamiką 4,5 proc. rocznie nigdy nie przegoni, ani nawet nie zrówna się z poziomem wynagrodzeń w Estonii.
źródło: raport Grant Thornton "Salary Catch Up Index"
- Przedstawione w raporcie obliczenia bazują na założeniu, że dynamiki wynagrodzeń w poszczególnych państwach pozostaną na obecnym poziomie. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że prawdopodobieństwo spełnienia się takiego założenia, zwłaszcza w długim okresie czasu, jest niskie. Tym niemniej takie podejście pozwala odpowiedzieć, choćby w przybliżeniu, na pytanie, które nurtuje wszystkich Polaków: kiedy nasze wynagrodzenia osiągną poziom europejski? Z naszych obliczeń wynika, że jest to perspektywa bardzo odległa. Skrócenie tego okresu będzie możliwe wyłącznie w przypadku dynamicznego wzrostu efektywności polskiej gospodarki, a to z kolei wymaga wzrostu innowacyjności polskich firm - tłumaczy Tomasz Wróblewski z Grant Thornton.
Jak jesteśmy daleko w tyle?
Według danych Eurostatu, średnia miesięczna pensja w UE wynosi 2,9 tys. euro. To około 12,6 tys. zł. Z kolei biorąc pod uwagę tylko państwa należące do strefy euro, średnie wynagrodzenie wynosi 3,1 tys. euro. Różnica to blisko 200 euro. W tej chwili najwyższymi zarobkami mogą się chwalić mieszkańcy Luksemburga. Średnio zarabia się tam 4,6 tys. euro miesięcznie. To w przeliczeniu aż 20 tys. zł.
Nieco mniej zarabiają Duńczycy. Zajmują drugie miejsce na europejskiej liście płac. Średnio co miesiąc pobierają za pracę 4,5 tys. euro. Powyżej 4 tys. euro zarabiają jeszcze pracownicy dwóch krajów: Holandii i Wielkiej Brytanii (po przeliczeniu z funtów szterlingów na euro). Niemcy z zarobkami 3,9 tys. euro zajmują piątą pozycję. Jak już wskazaliśmy, mają i wysokie wynagrodzenia, i wysokie tempo wzrostu pensji, więc niebawem wskoczą na wyższą pozycję.
Polska zajmuje 9 miejsce od końca w zestawieniu średnich wynagrodzeń w UE. Przeciętna pensja polskiego pracownika wynosi 982 euro, czyli w przeliczeniu 4,2 tys. zł. Zarabiamy cztery razy mniej od Niemców, ale niemal dwa razy tyle co Bułgarzy. To właśnie w krajach Europy Środkowej i Wschodniej występują najniższe miesięczne wynagrodzenia. Najmniej, bo tylko 460 euro miesięcznie otrzymują pracownicy w Bułgarii. Niewiele wyższa jest pensja wynosi w Rumunii, która wynosi 570 euro. Na Litwie to 718 euro, na Łotwie 799 euro.
Jak zauważają analitycy Grant Thornton, mimo dynamicznie rozwijającej się gospodarki w Polsce, na tle Unii nasza gospodarka nadal wypada blado. Statystycznie zarabiamy prawie trzy razy mniej niż wynosi średnia unijna. I tak w porównaniu z bogatym Luksemburgiem polski obywatel zarabia średnio o około 16 tys. zł mniej.
Skąd problem? Wynagrodzenia nie rosły tak szybko jak gospodarka. Jak przypomina Grant Thornton, od 2000 roku produkt krajowy brutto Polski wzrósł realnie (po uwzględnieniu inflacji) o 83,8 proc. Z kolei średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej zwiększyło się w tym czasie zaledwie o 59,6 proc. Gdyby średnia pensja brutto w gospodarce w pełni nadążała za dynamiką PKB, wynosiłaby nie 4517 zł brutto, ale 6351 zł. To o 1834 zł więcej. Łącznie przez cały analizowany okres 17 lat skumulowana strata ta wyniosłaby 190,3 tys. zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl