W piątek w Sejmie odbyła się międzynarodowa konferencja "Problemy konsumenta na rynku finansowym" organizowana m.in przez Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu. W jej trakcie uczestnicy dyskutowali nt. obecności na polskim rynku tzw. toksycznych, szkodliwych dla klientów banków instrumentów finansowych.
Według organizatorów debaty działalność części podmiotów finansowych w Polsce skupiła się przede wszystkim na maksymalizacji swoich zysków z wykorzystaniem szkodliwych dla klientów czy też bezprawnych instrumentów finansowych. Zwracają uwagę, że wprowadzenie takich rozwiązań na rynek nie powodowało w praktyce żądnych konsekwencji dla tych podmiotów.
Stowarzyszenie uważa też, że instytucje państwowe, które miały kontrolować rynek i dbać o bezpieczeństwo jego uczestników, nie wywiązały się ze swojego obowiązku lub wręcz stanęły "na pozycji obrońców nieuczciwych przedsiębiorców". - Instytucje zajmują się jedynie czuwaniem nad stabilnością systemu gwarantującego przepływ zysków od pokrzywdzonych klientów o jego beneficjentów - instytucji finansowych - zaznaczono.
Stowarzyszenie widzi jednego z głównych winowajców w Komisji Nadzoru Finansowego, która "w okresie ostatnich 15 lat pozwoliła na wprowadzenia na polski rynek takich produktów finansowych jak: polisolokaty, kredyty indeksowane do obcych walut i denominowane w walutach obcych, toksyczne opcje walutowe dla przedsiębiorstw".
Prezes Stowarzyszenia Arkadiusz Szcześniak przypomniał na konferencji, że niedługo mamy poznać nazwisko nowego szefa KNF.
- Bardzo liczymy na to, że będzie to osoba fachowa, która stworzy zespół, który pozwoli uniknąć kolejnych sytuacji, (podobnych do tych - PAP), które powstały w poprzednich latach: afera Amber Gold, polisolokaty, opcje walutowe, kredyty - my je nazywamy - pseudowalutowymi (...) Bardzo nam zależy, żeby instytucje państwa polskiego postarały się o dokonanie wyliczeń, które spowodują, że będziemy wiedzieli, ile gospodarka polska, ile Polacy stracili na tym, że takie produkty zostały wprowadzone - mówił.
Stowarzyszenie ocenia, że klienci banków w Polsce na szkodliwych instrumentach finansowych stracili, bądź mogą stracić od 30 do 40 mld zł.
Maciej Pawlicki ze SBB podkreślił, że mimo iż KNF posiada instrumenty do kontroli rynku, to z nich nie korzysta. - Instytucja ta ma prawo zobaczyć prawdziwe cyfry w bankach. Dzięki temu możemy dowiedzieć się jak państwo polskie oszukiwane jest przez międzynarodowe korporacje. Obecnie państwo polskie nie ma śmiałości, żeby o to zapytać - ocenił.
Pawlicki powiedział, że sytuację klientów może poprawić "kilka regulujących rynek zakazów". Jak podkreślił przede wszystkim chodzi o zakaz stosowania derywatów (instrumentów pochodnych), bądź zapisów które towarzyszyły np. kredytom hipotecznym w obcych walutach.
- Taki kredyt walutowy polegać powinien na tym, że dostaje się walutę, a kredyt hipoteczny zabezpieczony jest na hipotece danej nieruchomości, a nie - to co miało miejsce - np. na majątku całej rodziny po wsze czasy. To zostało ludziom sprzedane - powiedział.
Pawlicki dodał, że kredyty były też tak zbudowane, że zabezpieczały w pełni banki, nie ubezpieczając odpowiednio klientów.
SDD podkreśla ponadto, że banki muszą zacząć się stosować do wyroków sądów. - Są takie sytuacje, gdzie w umowie jest zapis, który 6 lat temu został zakazany przez sąd, a bank nadal go stosuje, domagając się z tego tytułu pieniędzy - wskazał Pawlicki.
Na tą kwestię zwracali uwagę też przedstawiciele UOKiK oraz biura Rzecznika Finansowego, którzy przyznali, że orzecznictwo sądów w podobnych kwestiach jest "dość rozbieżne".
Prezes Urzędu Marek Niechciał przypomniał, że od ubiegłego roku ma możliwość wydawania istotnego poglądu w sprawie, dzięki czemu interweniuje w sporach sądowych np. z bankami. - Do tej pory na wniosek konsumentów wydaliśmy kilka takich poglądów. Wydawany jest też wtedy kiedy uznamy, że w sporze jest ważny interes publiczny - dodał.
Niechciał wyjaśnił, że Urząd zajął stanowisko m.in. przeciwko bankom, które nie uwzględniały ujemnego LIBOR-u, a które muszą być brane pod uwagę przy ustalaniu oprocentowania kredytu.
Podobne uprawnienia ma Rzecznik Finansowy. Bartosz Wyżykowski z biura rzecznika poinformował, że do końca września br. na 116 spraw w 70 rzecznik przygotował swoją opinię, z czego 60 spraw dotyczyło kredytów hipotecznych waloryzowanych/indeksowanych w walucie obcej. Dodał, że dzięki takiemu działaniu w jednej ze spraw mimo niekorzystnego dla klienta wyroku sądu pierwszej instancji, sąd drugiej instancji podzielił już argumenty rzecznika. Dodał też, że sądy coraz częściej występują do biura o wydanie istotnego poglądu w sprawie.
Wyżykowski przypomniał, że rzecznik finansowy może z urzędu wydać taki pogląd jak również po zgłoszeniu konsumenta. Warunkiem jest jednak sprawa w sądzie.
Uczestnicy debaty wskazywali też, że istotne dla polskich klientów na rynku finansowym, będą sejmowe prace nad ustawami dot. frankowiczów.
Wskazywali na projekty - prezydencki dot. zwrotu spreadów oraz Kukiz'15 o restrukturyzacji kredytów denominowanych lub indeksowanych do waluty innej niż waluta polska oraz o wprowadzeniu zakazu udzielania takich kredytów.
Przygotowany w Kancelarii Prezydenta projekt przewiduje zwrot nadmiernie wysokich spreadów stosowanych przez banki w kredytach walutowych. Zgodnie z projektem klient będzie mógł w terminie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy wnioskować o zwrot spreadów. Miałyby one być zwracane do kwoty 350 tys. zł kapitału kredytu na jedną osobę.
Spread to różnica między kursem sprzedaży i kupna waluty, pobierany przez banki m.in. przy walutowych kredytach mieszkaniowych. Zwrot ten miałby - w świetle projektu - formę pomniejszenia kapitału pozostałego do spłaty, a w przypadku kredytów z umów wygasłych nastąpiłaby jego wypłata.
Przedstawiciele Stowarzyszenia na konferencji w Sejmie nie ukrywali, że nie są zadowoleni z tej propozycji. Wskazywali m.in., że nie przywraca on równości stronom umowy, nie zrównuje też kredytów odnoszonych do walut obcych z kredytami złotówkowymi.
Przychylniej patrzą za to na propozycję Kukiz'15. Ich projekt zakłada, że kredyty w złotówkach i kredyty denominowane w obcych walutach zostaną zrównane, co ma oznaczać potraktowanie kredytów frankowych tak, jakby były kredytami w złotówkach.