Zdaniem warszawskiego sądu w umowach znalazły się klauzule niedozwolone, a opłaty likwidacyjne były wręcz "horrendalne". Wyrok jest nieprawomocny, najpewniej firma będzie się odwoływać.
- Czytanie wyroku zajmie trochę czasu - zapowiedział już na wstępie rozprawy sędzia. I nie chodziło tylko o obszerną argumentację. Ogłaszający wyrok dwa razy musiał odczytać listę nazwisk wszystkich osób z pozwu zbiorowego. Imię, nazwisko, kwota i data, od której liczą się odsetki. Całość zajęła 40 minut i kilkanaście łyków wody. - Wszyscy dali radę? - pytał na koniec czytania sędzia. Można było odnieść wrażenie, że nawet pełnomocnik pozwanego odczuł ulgę. Pomimo niekorzystnego wyroku.
Sprawa rozstrzygnięta właśnie przez warszawski sąd dotyczyła pozwu w sumie 165 klientów Generali Życie TU S.A. Czego domagali się "nabici w polisolokaty"? Zwrotu pieniędzy pobranych przez ubezpieczyciela z tytułu tzw. opłaty likwidacyjnej. W sumie chodziło o około 2,5 mln zł.
Sąd w środę przyznał im rację. Dostaną nie tylko 2,5 mln zł, ale również należne odsetki - w większości od 2014 lub 2015 roku. W sumie powinny podnieść zasądzone kwoty o około 20 proc. W tej sprawie klienci domagali się od kilku do nawet kilkuset tysięcy złotych. Rekordzista otrzyma od TU Generali zwrot ponad 110 tys. złotych.
Pełnomocnik Generali nie chciał komentować orzeczenia sądu na bieżąco. Czeką na pisemne uzasadnienie wyroku i zwracał uwagę, że sąd nie odniósł się do kluczowych zastrzeżeń pozwanego. Najpewniej TU Generali będzie się odwoływać.
Właśnie "opłata likwidacyjna" jest najbardziej spornym zapisem w umowach. W wielu przypadkach okazywało się bowiem, że klienci w momencie rezygnacji z polisy przed terminem tracili nawet ponad 90 proc. zainwestowanych środków.
- Na zakup polisolokaty namawiano mówiąc, że to fantastyczna forma pomnażania oszczędności. Nie były to wcale polisy ubezpieczeniowe, tylko produkty oszczędnościowo-inwestycyjne - wyjaśnia Anna Lengiewicz z kancelarii LWB, która zajmuje się sprawą. Prowadzi również kilka innych pozwów zbiorowych. W przypadku zrezygnowania z oferty - np. po utracie pracy i wstrzymaniu opłacania składek klient zostawał praktycznie z niczym. W ten pozew zbiorowy zaangażowani byli ludzie, którzy utracili 100 proc. wpłaconych pieniędzy.
Walka klientów z TU Generali trwa już 3 lata. W maju 2014 roku pozew trafił do sądu. Grupę wspiera rzecznik praw konsumenta z powiatu pruszkowskiego - dzięki temu nie musieli wnosić opłat za rozpatrzenie sprawy. W wielu przypadkach procesów grupowych jest to bariera nie do przeszkodzenia. Gdy sprawą zajmie się rzecznik, sąd nie wymaga ogromnych wpłat. Dzięki temu o pieniądze mogli walczyć też ludzie, którzy stracili kilka tysięcy złotych.
Raport Rzecznika Finansowego z marca ubiegłego roku roku jednoznacznie stwierdza, że ubezpieczenia z Ubezpieczeniowym Funduszem Kapitałowym praktycznie nie dawały klientom szans na zarobek, a poziom ich skomplikowania był tak wysoki, że nie powinny być oferowane przeciętnemu konsumentowi. Warszawski sąd poszedł podobnym tokiem rozumowania. Uznał wręcz, że opłaty z umów były "horrendalne".
Biuro rzecznika stwierdza, że ewentualne zyski pochłaniane były przez liczne opłaty: za zarządzanie, opłaty operacyjne, opłaty aktywacyjne od każdej składki, za ryzyko czy za konwersję.
Stowarzyszenie "Przywiązani do Polisy" przekonuje, że posiadacze polisolokat, którzy czują się poszkodowani, powinni kierować sprawy na drogę sądową. "Polskie sądy wielokrotnie orzekały, że towarzystwa ubezpieczeniowe stosują w umowach niedozwolone zapisy. Wielokrotnie stwierdzały też, że sprzedaż tzw. polisolokat była prowadzona nierzetelnie, a klientów nie informowano wyczerpująco o ryzyku związanym z kupowanymi polisami" - podaje Stowarzyszenie.
Ugoda pogorszyła sprawę?
Pod koniec grudnia Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podał, że zawarł z instytucjami finansowymi porozumienia dotyczące klientów, którzy dotychczas nie rozwiązali umów z ubezpieczycielem oraz osób starszych, które kupiły polisolokaty po 1 stycznia 2008 r. i rozwiązały je po 65. roku życia.
Na mocy porozumienia instytucje mają obniżyć opłaty likwidacyjne, a osoby starsze będą mogły wnioskować o zwrot różnicy pomiędzy nową stawką, a tym co zapłaciły wcześniej. UOKiK podkreśla, że zawarte porozumienie nie zamyka klientom drogi do dochodzenia roszczeń od instytucji finansowych na drodze sądowej. Z kolei Ministerstwo Sprawiedliwości informowało niedawno o powołaniu zespołu do spraw walki z "patologią polisolokat".
Jak pisaliśmy w money.pl porozumienia z UOKiK dotyczą obniżenia opłaty likwidacyjnej (sięgającej nawet 100 proc. wpłaconych przez klienta środków) jedynie dla tych klientów, którzy nadal wpłacali środki na swoje polisy. Ci, którzy zerwali umowy z ubezpieczycielem przed podpisaniem ugody z UOKiK, stracili nawet po kilkadziesiąt procent z sumy zainwestowanych pieniędzy. Ich porozumienia z UOKiK nie obejmują, a o odzyskanie swoich pieniędzy muszą walczyć w sądzie.
- Problem z polisolokatami ma około 3,5 mln osób, tymczasem ugody z UOKiK dotyczą jedynie 1,4 mln klientów - podkreślał Piotr Sułek ze stowarzyszenia. I jak się okazuje - Polacy bardzo chętnie walczą. W pozwach zbiorowych, ale też indywidualnych. Do tego stopnia, że pozwy zapychają niektóre sądy.
- Widzimy, że w Warszawie połowa spraw dziennie na wokandzie dotyczy właśnie polisolokat - twierdzi Piotr Sułek. To pokazuje, jak bardzo ten problem nie został załatwiony.
Po zawarciu ugód towarzystw ubezpieczeniowych z UOKiK dla wielu klientów problem stał się jeszcze trudniejszy do rozwiązania.
- Branża stała się z siebie tak zadowolona, że uważa sprawę za zamkniętą, a w sądach zachowuje się jeszcze bardziej arogancko. Ubezpieczyciele starają się skarżyć wszystkie decyzje sądu w trakcie postępowania, żeby wydłużyć proces, odmawiają sądowi udostępnienia dokumentacji - wyjaśniała money.pl Anna Lengiewicz z kancelarii LWB, która reprezentuje w tych sprawach klientów przed sądami.
- Generali skarżyło wszystkie postanowienia sądu, ewidentnie chcąc pokazać konsumentom, żeby nie ważyli się podnosić na nich ręki - dodawała prawniczka w rozmowie z Agatą Kołodziej z money.pl.
P.S. Padłeś ofiarą pseudo brokerów? Straciłeś pieniądze na podejrzanych inwestycjach? Czujesz się oszukany przez firmę, w której pracowałeś lub która pracowała dla ciebie? Opowiedz nam swoją historię. Mail: Mateusz.Ratajczak@grupawp.pl. Czekamy na twoją wiadomość.