- Nikt nie jest w stanie zrealizować celów wyznaczonych (przez UE) do roku 2020 bez zamykania przedsiębiorstw, nie tylko wytwarzających energię, lecz także przemysłowych, w Niemczech na tak dużą skalę, że byłoby to równoznaczne z samobójstwem przemysłu - powiedział Lambsdorff w rozmowie z radiem Deutschlandfunk.
Polityk FDP zastrzegł, że dla jego partii kluczowym zadaniem jest utrzymanie do 2050 roku wzrostu globalnej temperatury poniżej 2 stopni Celsjusza, co wynika z Porozumienia paryskiego. - Musimy chronić klimat, nie tracąc jednak przy tym ekonomicznej konkurencyjności - zaznaczył.
- Konkurencyjność nie jest tematem abstrakcyjnym. Chodzi o miejsca pracy, o pracę dla setek tysięcy, dla milionów ludzi w Niemczech - mówił Lambsdorff. - Nie jesteśmy gotowi do rezygnacji (z konkurencyjności) w imię celu, do którego realizacji - biorąc pod uwagę wymiar globalny - możemy się przyczynić jedynie w niewielkim stopniu - wyjaśnił.
- Niemiecki przemysł potrzebuje stałych i pewnych dostaw prądu - podkreślił Lambsdorff.
Celem Unii Europejskiej jest redukcja do 2020 roku emisji gazów cieplarnianych o 20 procent w porównaniu z rokiem 1990. Unijna polityka klimatyczno-energetyczna przewiduje ponadto wzrost do 20 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w całkowitym zużyciu energii oraz zwiększenie o 20 proc. efektywności energetycznej.
Niemieckie ministerstwo środowiska przyznaje, że nie ma pewności, czy Niemcom uda się zrealizować wyznaczone przez UE cele.
Wolna Partia Demokratyczna (FDP) jest jedną z czterech partii uczestniczących od ponad dwóch tygodni w rozmowach sondażowych o nowym niemieckim rządzie. Klimat i energetyka są oprócz migracji i transportu najbardziej kontrowersyjnymi tematami tych negocjacji. Na daleko idące zobowiązania w dziedzinie ochrony środowiska naciska przede wszystkim partia Zieloni. Oprócz liberalnej FDP i Zielonych w negocjacjach uczestniczą partie chadeckie CDU i CSU.
Z Berlina Jacek Lepiarz