Za niespodziewanym zakopaniem przez PiS topora wojennego z Markiem Belką i poparciem dla jego ewentualnych starań o fotel prezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju kryje się makiaweliczna kalkulacja partii rządzącej - ocenia Bloomberg. Polscy dziennikarze tej agencji informacyjnej stwierdzają, że PiS-owi może chodzić o sprawne przejęcie kontroli nad Narodowym Bankiem Polski.
Jeszcze dwa lata temu, po wybuchu afery podsłuchowej, politycy Prawa i Sprawiedliwości głośno domagali się dymisji szefa NBP, a teraz udzielają mu wsparcia w walce o prezesurę EBOR-u - czytamy w artykule. Miejsce szefa tego banku zostanie zwolnione w lipcu, kiedy skończy się czteroletnia kadencja Sumy Chakrabartiego.
- Za wsparciem tego rządu dla Belki nie stoi miłość, lecz głos rozsądku - mówi Bloombergowi Anna Zielińska-Głębocka, była członkini Rady Polityki Pieniężnej, której sześcioletnia kadencja wygasła w lutym. Ekonomistka wątpi, czy poparcie dla Marka Belki oznacza, że rząd planuje szanować niezależność NBP.
Agencja pisze, że gładka zmiana na stanowisku prezesa NBP może pozwolić PiS-owi uniknąć konfliktu z partnerami z Unii Europejskiej, którzy oskarżają nową władzę o naruszanie standardów demokratycznych i zakłócanie mechanizmów równowagi i kontroli.
Andrzej Bratkowski, kolejny były członek RPP, ocenia, że przejęcie NBP jest jednym z celów strategicznych Prawa i Sprawiedliwości, a szanse Marka Belki na fotel EBOR są niewielkie, ponieważ konieczne byłoby szerokie międzynarodowe poparcie dla tej kandydatury.
Jak przypominają autorzy artykułu, Henryk Kowalczyk, obecny przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów, wywołał pewne poruszenie wśród inwestorów zagranicznych, gdy w październiku zasugerował wprowadzenie zmian w ustawie o NBP i zwiększenie jego odpowiedzialności za rozwój gospodarczy kraju, a nawet wprowadzenie programów stymulacyjnych podobnych do tych, które prowadzi Europejski Bank Centralny.
Marek Belka zdecydowanie skrytykował takie zapowiedzi mówiąc, że jest to nielegalne zachęcanie NBP do dodruku pieniędzy. Od tego czasu minister finansów Paweł Szałamacha wielokrotnie zapewniał, że nie istnieją żadne plany ograniczenia niezależności banku centralnego.