W Polsce może zabraknąć prądu. Popyt na energie jest coraz większy, a jej produkcja nie nadąża. Jeśli nie zmienimy swojej polityki energetycznej, ceny prądu tak skoczą, że wykończą przemysł – pisze "Puls Biznesu".
Lato 2015 roku. Dwa tygodnie upałów spowodowały, że wprowadzono ograniczenia w dostawie i odbiorze prądu dla przemysłu. Nie tylko fabryki musiały zacząć oszczędzać energię. Biurowce wyłączały klimatyzację, centra handlowe schody ruchome, a konsumentów proszono, by pomiędzy 11.00 a 15.00 nie włączali pralek i zmywarek. Wszystko przez wprowadzenie dwudziestego – najwyższego stopnia zasilania. Co on oznacza? Najwyższe możliwe ryzyko awarii systemu elektroenergetycznego. Zdarzyło się to po raz pierwszy od niemal 30 lat.
Jednak to, co wydarzyło się latem ubiegłego roku, to nic w porównaniu do tego, co nam grozi. Jeśli Polska nie zmieni polityki energetycznej, produkcja nie nadąży za zapotrzebowaniem na prąd i już za pięć lat, w 2021 roku, niedobory prądu mogą sięgnąć 2 tys. godzin rocznie – wynika z raportu "Integracja europejskiego rynku energii. Polska i Rozwój w regionie morza Bałtyckiego", o którym pisze "Puls Biznesu". Raport powstał na zlecenie Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Autorem raportu są niemieccy analitycy, którzy zbadali, w jaki sposób polski sektor energetyczny może skorzystać na zmianach wprowadzanych w energetyce niemieckiej.
W badaniach wzięto pod uwagę popyt na energię zarówno w Polsce jak i w Niemczech, plany budowy nowych elektrowni i instalacji oraz plany wyłączenia z systemu starych. Badano również prognozy cen węgla, gazu i CO2, a także planowane połączenia energetyczne pomiędzy krajami. Z tych danych wyciągnięto wnioski, w jaki sposób Polska może najtaniej zapewnić sobie dostawy prądu w ciągu kilku, a nawet kilkudziesięciu lat.
I tak, zdaniem niemieckich analityków, najtaniej dla odbiorców byłoby, gdyby niedobory prądu uzupełniać z inwestycji w odnawialne źródła energii, modernizacji ciepłowni i importu.
Problem polega na tym, że z takimi wnioskami polskiemu rządowi nie jest po drodze. Minister energii Krzysztof Tchórzewski odnawialne źródła energii nazywa "trudną sprawą", a import energii uważa za "groźny" – przypomina "Puls Biznesu".
Wnioski te są na rękę Niemcom, ponieważ te z kolei mają nadwyżki energii, które mogłyby nam sprzedać.