Szczyt zapotrzebowania przypadł 21 czerwca –informuje Radio ZET. Tego dnia byliśmy w stanie wyprodukować 21 953 MW. Polskie Sieci Energetyczne zapewniają jednak, że sytuacja jest opanowana. Ale musieliśmy ratować się importem prądu z Niemiec, Litwy i Szwecji.
Pytanie, co się będzie dziać w następnych latach. Rząd stawia na rozwój elektromobilności. Teoretycznie dla naszej energetykito dobrze, bo wg gabinetu Mateusza Morawieckiego dostawcy prądu zarobią dodatkowe miliardy złotych. Najpierw jednak będzie trzeba go wyprodukować.
I tu pojawia się problem, bo kilkaset tysięcy aut elektrycznych (rząd mówi o milionie) będzie olbrzymim obciążeniem dla sieci. Pocieszeniem jest, że większość z nich ładować się będzie w nocy.
Inne wyzwania, przed którymi stoi polska energetyka, to m.in. zmiana klimatu i wyższe temperatury. Oznacza to zwiększenie konieczności chłodzenia biur i mieszkań. Efekty obserwowaliśmy w ostatnich latach, kiedy po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat ogłaszano zmianę stopnia zasilania.
Ciągłym problemem polskiej energetyki jest też słaby miks energetyczny. Cały czas 80 proc. wytwarzanej energii pochodzi ze spalania węgla. Ten jest coraz droższy i coraz trudniej dostępny. Dochodzi do absurdalnej sytuacji, że na północy kraju bardziej opłaca się sprowadzać węgiel ze Stanów, a nawet Australii niż ze Śląska. Łatwo dostępne zasoby węgla w Polsce są już bowiem na wyczerpaniu a samo wydobycie systematycznie spada.
Oznacza to konieczność odpowiedzi na pytania, jak chcemy, by wyglądała nasza energetyka w kolejnych latach. Wielomiliardowe inwestycje są niezbędne. Pytanie tylko, na co wydamy te pieniądze.
Eksperci apelują tylko, by przy podejmowaniu tej decyzji nie kierować się motywami politycznymi. I o to chyba może być najtrudniej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl