Polska Fundacja Narodowa podpisuje umowy bez rozpisywania przetargów, choć zgodnie z unijnym prawem musi to robić - twierdzą eksperci, których zapytał "Dziennik Gazeta Prawna". Umowy mogą zostać unieważnione, a Polska może mieć kłopoty w Brukseli.
Jak wskazują eksperci od przetargów, PFN wypełnia definicję prawa publicznego zawartą w unijnej dyrektywie o zamówieniach publicznych, a to oznacza, że nie ma wyjścia i musi zorganizować przetarg, zanim wyda pieniądze.
Tymczasem zarząd PFN decyzje o wydaniu milionów złotych na kampanię o sądach czy na rejs jachtem dookoła świata podejmuje z pominięciem trybu przetargowego. PFN przekonuje, że nie musi tego robić, podobnie jak inne fundacje zasilane pieniędzmi państwowych spółek.
Jak jednak podkreślają eksperci, problemem są nie tylko publiczne pieniądze, pochodzące od podmiotów, w których znaczące udziały ma Skarb Państwa. Chodzi głównie o to, że władze fundacji wybiera rząd. Formalnie członków zarządu PFN powołują fundatorzy, czyli spółki, ale zgodę na to musi wydać minister kultury.
PFN ma zapisane w statucie, że celem jej działania jest m.in. "podtrzymywanie i upowszechnianie tradycji narodowej", czy "rozwój gospodarczy kraju". Eksperci wskazują, że zgodnie z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości UE wypełnia to definicję "zaspokajania potrzeb powszechnych", co pociąga za sobą konieczność stosowania trybu przetargowego.
Jak pisze gazeta, ignorowanie przez PFN unijnych przepisów dotyczących zamówień publicznych może skończyć się unieważnieniem podpisanych przez nią umów, a Bruksela może wszcząć postępowanie przeciw Polsce.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez: dziejesie.wp.pl