Punktualnie o godz. 8:00 czasu londyńskiego polski rynek oficjalnie stał się rynkiem rozwiniętym. Przynajmniej według agencji indeksowej FTSE Russel. Tym samym znaleźliśmy się w jednym koszyku z najbardziej rozwiniętymi gospodarkami świata, jak np. Stany Zjednoczone Ameryki, Niemcy, Japonia, Francja, Korea Południowa czy Zjednoczone Królestwo.
Data tzw. reklasyfikacji, czyli formalnego wciągnięcia Polski do grona państw posiadających najbardziej zaawansowane rynki kapitałowe, nie była przypadkowa. Nasz rynek pod obserwacją analityków z FTSE Russel znajdował się od 2011 r. "To pierwszy przypadek zakwalifikowania do tego grona kraju z Europy Środkowo-Wschodniej" – przypominała przed rokiem warszawska Giełda Papierów Wartościowych.
Poza formalnym awansem dotyczącym całego rynku, decyzja dotknęła także 37 największych spółek notowanych na warszawskim parkiecie. Trafiły one do indeksów rynków rozwiniętych. Jako jedyny z tego grona do grupy tzw. dużych spółek został zaliczony bank PKO BP, którego kapitalizacja to ponad 50 mld zł.
- Awans w klasyfikacji FTSE Russell to ważne i symboliczne wydarzenie zarówno dla polskiej gospodarki, jak i PKO Banku Polskiego. Dzięki dynamicznemu rozwojowi działalności biznesowej we wszystkich segmentach działalności PKO konsekwentnie umacnia pozycję niekwestionowanego lidera polskiej bankowości. Od dziś, jako jedyna polska spółka, możemy się też pochwalić obecnością w grupie dużych spółek indeksu rynków rozwiniętych - mówił Jakub Papierski, wiceprezes PKO Banku Polskiego.
Jak dodał, "największym wyzwaniem" stojącym nie tylko przed PKO BP, ale wszystkimi spółkami uwzględnionymi w koszykach, będzie komunikowanie się nowym gronem inwestorów, którzy zapewne słyszeli o Polsce i naszych firmach, ale nigdy nie rozważali inwestycji nad Wisłą. – Musimy wzmocnić naszą komunikację, by jasno pokazywać strategie i cele spółek – podkreślił
Ponadto PKO BP wraz z sześcioma innymi największymi spółkami warszawskiego parkietu trafiły do indeksu Stoxx Europe 600.
FTSE Russel jest jedną z dwóch, obok MSCI, najważniejszych światowych agencji indeksowych. Wchodzi ona w skład grupy London Stock Exchange. I choć tylko jedna z nich uznała Polskę za rynek rozwinięty, to prezes GPW Marek Dietl właśnie w tym fakcie upatruje szansę na zniwelowanie ryzyka odpływu kapitału ze spółek.
Faktycznie wśród państw rozwijających byliśmy "dużą rybą w małym stawie" (nasz udział znacznie przekraczał 1 proc.),a od dziś będziemy "małą rybą w dużym stawie" (nasz udział nie przekroczy 0,154 proc.). Zdaniem Dietla, taka sytuacja zwróci uwagę globalnych inwestorów na nasz rynek, przy równoczesnym utrzymaniu zainteresowania inwestorów zajmujących się rynkami rozwijającymi. Tym samym, zamiast zainteresowania około 13 proc. światowych funduszy inwestycyjnych, zyskamy szansę na zainteresowanie wszystkich najważniejszych.
Tym, co ma zadziałać na korzyść Polski, jest także przynajmniej częściowa "ucieczka" z indeksu państw rozwijających się, w którym coraz większą rolę będą odgrywać Chiny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl