Polska przystępuje do AIIB. Podpisanie umowy powinno nastąpić do 31 grudnia tego roku, a ratyfikacja w ciągu kolejnych 12 miesięcy. „Członkostwo w AIIB wzmocni współpracę gospodarczą i polityczną Polski z Azją oraz stworzy nowe możliwości biznesowe dla polskich przedsiębiorstw” - zapowiada rząd. - Wątpię, czy polskie firmy sprostają warunkom formalnym, dopuszczającym podmioty zagraniczne na tamtejsze rynki - studzi entuzjazm Marcin Jaskuła, Dyrektor Generalny Sino-Pol Group, kancelarii doradczej wprowadzającej polskie firmy na rynki chińskojęzyczne.
Joanna Skrzypiec, money.pl: Przyjrzyjmy się bliżej tej instytucji, jej działalności i celom. Czym ma być AIIB?
Marcin Jaskuła, Dyrektor Generalny Sino-Pol Group: Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych powstał przede wszystkim po to, by zaspokoić olbrzymie zapotrzebowanie na inwestycje w regionie Azji-Pacyfiku. W ciągu następnych 20 lat mają one wynieść 8 bilionów dolarów. Jest to suma przekraczająca możliwości finansowe MFW, Banku Światowego oraz Azjatyckiego Banku Rozwoju razem wziętych. Z biznesowego punktu widzenia wydaje się, iż powstanie AIIB może okazać się doskonałą inwestycją. Chiny zapewnią 50 proc. kapitalizacji banku (ok. 50 mld dolarów) i będą jego największym beneficjentem.
Tempa pracom nad powołaniem AIIB dodała polityka monetarna Stanów Zjednoczonych w formie tzw. "quantitative easingrel="nofollow">" - czyli zwiększenia podaży pieniądza na rynku, co dla Chin, największego posiadacza rezerw dolarowych na świecie, oznaczało rewaloryzację kapitału (w tym wypadku spadek wartości - przyp. red.) i zwiększenie siły nabywczej pieniądza, wyższe oprocentowanie amerykańskich obligacji skarbowych oraz odmrożenie ok. 520 mld dolarów ulokowanych w tych papierach. To nominalny powód powstania tej instytucji. Warto tu wspomnieć, że najprawdopodobniej na jej czele stanie charyzmatyczny i niezwykle pragmatyczny Jin Liqun, który do tej pory szefował China Investment Corporation (CIC) – największemu chińskiemu funduszowi majątkowemu (ang. sovereign wealth fund), którego celem jest inwestowanie nagromadzonych przez bank centralny rezerw walutowych.
Drugim równie ważnym powodem jest chęć większego udziału Chin w światowym teatrze polityczno-ekonomicznym tj. przejęcie inicjatywy tworzenia nowego globalnego ładu instytucjonalnego. Do przystąpienia do projektu AIIB chęć wyraziło 57 państw, w tym Polska.
Dlatego USA sprzeciwiają się chińskiemu bankowi?
Wielu komentatorów uważa, że powstanie AIIB to najważniejsze wydarzenie ekonomiczne od czasów II wojny światowej, dzięki któremu Chiny jeszcze bardziej zyskają na znaczeniu. Do inicjatywy Pekinu na pewno nie przystąpią Stany Zjednoczone, które obawiają się, że powstanie AIIB zaburzy powojenny ład, ustanowiony porozumieniami z Bretton-Woods. To dzięki nim Stany Zjednoczone zaczęły odgrywać rolę lidera w Międzynarodowym Funduszu Walutowym oraz Banku Światowym. Obecnie obie te instytucje borykają się z problemami, na których rozwiązanie Chiny nie miały do tej pory wpływu.
A jakie znaczenie będzie miało powstanie AIIB dla Polski i naszych firm?
Już przy okazji wizyty premiera Wen Jiabao w Polsce w 2012 Chińczycy zapowiadali boom inwestycyjny w naszym kraju. Uruchomili nawet specjalną linię kredytową w wysokości 10 mld dolarów, która miała zapewnić finansowanie inwestycji w infrastrukturę, energetykę, logistykę, telekomunikację w 16 krajach regionu Europy Środkowo-Wschodniej (głównie w Polsce - przyp. red.). Do tej pory realizacja tego planu przebiegała bardzo wolno, a jedyną sfinalizowaną inwestycją był zakup 15,99 proc. akcji spółki Polenergia (należącej do Kulczyk Investments) przez China-CEE Fund należący do China Exim Bank. Ostatnio jednak coś się ruszyło. CEE Fund poprzez zależny od siebie Bimeda Holding Limited, z siedzibą na Cyprze, kupił 6 proc. akcji Biotonu - polskiego producenta insuliny. Ponadto Fundusz oczekuje na decyzję UOKIK-u na przejęcie większościowego pakietu w spółce ECS. Electronic
Control Systems realizuje projekty budowlano-wykonawcze z zakresu telekomunikacji, automatyki, klimatyzacji, enterprise IT czy systemów drogowych.
Jakie szanse mają polskie firmy na rynkach azjatyckich?
AIIB teoretycznie zapewni nam dostęp do procedur przetargowych na projekty w regionie Azji-Pacyfiku, lecz mam obawy co do możliwości naszych firm. Wątpię, czy sprostają warunkom formalnym, dopuszczającym podmioty zagraniczne na tamtejsze rynki. Oczywiście nasze firmy inżynieryjne oraz budowlane miały swój "złoty wiek”, gdy w latach 70. i 80. realizowały duże kontrakty na Bliskim Wschodzie czy Afryce Północnej, lecz przy obecnych uwarunkowaniach rynkowych nie będą zainteresowane projektami azjatyckimi z prostego powodu - wchodzimy w nową perspektywę budżetową Unii Europejskiej 2014-2023. Polska ma do wydania 107 mld zł na program drogowy. Tort tej wielkości z pewnością zaspokoi ambicje polskich firm, więc to tutaj branża będzie się realizować. Ponadto nie bylibyśmy w stanie konkurować z chińskimi firmami infrastrukturalnymi w zakresie ceny. Widzę natomiast światełko w tunelu dla branży ochrony środowiska, w której Polska posiada szereg innowacyjnych rozwiązań technologicznych, które mają potencjał eksportowy
na rynki azjatyckie.
Po co zatem przystępujemy do AIIB?
Przystąpienie do AIIB traktuję jako gest polityczny, który ma na celu bardziej obserwację niż realny praktyczny udział w tym projekcie. Popatrzmy tylko na skalę naszej obecności w tym projekcie (nasz kraj otrzyma 0,85 proc. akcji), co ma przełożenie na 0,98 proc. głosów na walnym zgromadzeniu.
Dużo większa uwaga polskich przedsiębiorców powinna zostać skupiona na innej instytucji, a mianowicie New Silk Road Fund (NSRF), ponieważ to właśnie ten podmiot będzie odpowiedzialny za finansowanie inwestycji infrastrukturalnych przy powstawaniu Nowego Jedwabnego Szlaku z Chin do Europy Zachodniej. Nasz kraj może być silnym centrum tranzytowym z siecią hubów przeładunkowych. To dla nas ogromna szansa. Polska wyrasta na centrum logistyczne Europy z dużymi inwestycjami w infrastrukturę magazynową, przeładunkową, ma też najnowocześniejszy w Europie tabor samochodów ciężarowych.