Rosnący apetyt Polski na zagraniczne dobra nie dziwi. Zaskakiwać jednak może, że do gustu przypadły nam produkty ze Wschodu - podaje wtorkowy "Puls Biznesu".
Wzrost PKB w okolicach 4 proc. r/r w pierwszym i drugim kwartale, realne szanse na utrzymanie podobnego tempa w skali całego roku, rekordowe wyniki badań nastrojów konsumentów... Co prawda nie wszystkie mechanizmy w polskiej gospodarce funkcjonują bez zarzutu, ale nie ulega wątpliwości, że ogólna sytuacja makroekonomiczna przedstawia się korzystnie. Natomiast dobra koniunktura gospodarcza i wyjątkowo silna konsumpcja prywatna to podstawowe przesłanki wzrostu zainteresowania, a nawet więcej - zapotrzebowania na produkty z importu - czytamy w gazecie.
Z najnowszych danych GUS wynika, że od stycznia do lipca 2017 roku zaimportowaliśmy towary wartości 489, 4 mld zł (w cenach bieżących), podczas gdy wyeksportowaliśmy za równowartość 492, 2 mld zł. Tym samym saldo handlowe utrzymało się 2,8 mld nad kreską, ale porównywanie go ze stanem sprzed roku (13,6 mld zł) czy nawet miesiąca (na półmetku tego roku nadwyżka wynosiła 4,2 mld zł) jednoznacznie wskazuje, w którym kierunku będzie podążać - pisze "Puls Biznesu".
Niespodzianką jest, że nie poza Niemcami, które są naszym głównym partnerem handlowym, Polska otworzyła się na rynki wschodnie. Zwiększyliśmy wymianę handlową z krajami Europy Wschodniej, głównie z Rosją. W okresie styczeń-lipiec w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku jej udział w eksporcie wzrósł o 0,3 pkt proc. i wyniósł 3 proc. Import wzrósł o 0,9 pkt proc. i wyniósł 6,5 proc.