Polski samolot M28 będzie służył w Ekwadorze. Ma zostać dostarczony jeszcze w tym roku. Ekspert tłumaczy, że o wielkim sukcesie mówić trudno, ale zamówienie przeciera nowe szlaki dla polskiej zbrojeniówki.
Wyprodukowany w należących do Sikorsky zakładach lotniczych w Mielcu, dwusilnikowy, turbośmigłowy samolot krótkiego startu i lądowania M28, ma zwiększyć możliwości transportowe ekwadorskiej armii.
Umowa z Ekwadorem jest efektem ubiegłorocznej trasy demonstracyjnej w siedmiu krajach Karaibów i Ameryki Łacińskiej. Polskie Zakłady Lotnicze liczą, że podpisany niedawno kontrakt na ten jeden samolot, stanie się przyczynkiem, który przekona inne kraje tego rejonu do inwestycji w polskie maszyny.
Według zapewnień firmy Sikrosky, PZL Mielec otrzymał zapytania ofertowe od kilkudziesięciu operatorów komercyjnych i wojskowych w Ameryce Łacińskiej.
- Sprzedaż jednego samolotu, to nie jest wielki sukces – komentuje dla money.pl Grzegorz Sobczak, ekspert lotniczy z "Skrzydlatej Polski". Jak przyznaje, M28 to dobra konstrukcja i te samoloty sprzedają się od czasu do czasu, ale brakuje im przebicia.
Podpisanie umowy między Sikorsky/PZL Mielec a armią Ewadoru. Źródło: pzlmielec.pl/media
- Rynek zbytu jest. Niestety Polska produkcja odstaje głównie przez słaby marketing. M28 brakuje skutecznej promocji. Można by bardziej powalczyć o rynki dla tego samolotu - podkreśla.
Druga kwestia to - zdaniem eksperta - sprawa tego, że Mielec nie ma rozbudowanej sieci serwisowej na świecie. To studzi entuzjazm ewentualnych zainteresowanych polskim rozwiązaniem. Umowa z Ekwadorem choć mało spektakularna, według Grzegorza Sobczaka, może zostać jednak wykorzystana, jako "wsadzenie stopy w drzwi" prowadzące na dość hermetyczny rynek.
- Jeśli Mielec zadba o dobry serwis dla tego samolotu, to być może będzie szansa na sprzedaż kolejnych. Wiele będzie zależało od tego, czy mielecka fabryka podoła w skuteczniej obsłudze technicznej i serwisowej ekwadorskiej armii. Tu będzie się liczyć praktyka, a nie reklamowe foldery - podkreśla Sobczak.
Polski producent zapewnia, że to maszyna idealna do zróżnicowanego klimatu i terenu Ekwadoru. - Dostarczamy Ekwadorowi sprawdzoną platformę, która pozwoli realizować szeroki zakres misji dla zapewnienia bezpieczeństwa narodowego. Dzięki możliwościom działania z dowolnego typu pasa startowego lub lądowisk niedostępnych dla innych samolotów, a także zdolnościom operowania w ekstremalnych warunkach środowiskowych bez zmniejszania ładowności, M28 oferuje ogromne możliwości – przekonuje Adam Schierholz, regionalny przedstawiciel Sikorsky w Ameryce Łacińskiej.
**Samolot do zadań specjalnych **
- Ten mocny i wytrzymały samolot ma największą ładowność w swojej klasie, jest łatwy w utrzymaniu w terenie i często preferowany w stosunku do większych platform ze względu na elastyczność w działaniu i opłacalną wydajność - zapewnił Janusz Zakręcki, prezes zarządu i dyrektor naczelny PZL Mielec.
Pytany przez money.pl ekspert potwierdza, że nie mamy czego się wstydzić. Jak przypomina, konstrukcja M28 powstała w zakładach Antonowa jeszcze w latach 80. Jej modyfikację na licencji przekazano do PZL Mielec, a tam udoskonalono samolot zmieniając m.in. jego awionikę, czy dokładając amerykańskie silniki.
- M28 kiedyś funkcjonował jako Skytruck. W związku z zastrzeżeniem nazwy na rynku amerykańskim, ta musiała zostać skrócona. W Polce latają one jako M28 "Bryza" i służą w marynarce wojennej i lotnictwie za samoloty szkoleniowe i transportowe – wyjaśnia Grzegorz Sobczak.
Zobacz także: Marynarka wojenna na pontony. Stare okręty idą na żyletki, a MON utknął z przetargiem na nowe
Ciekawostką może być fakt, że cześć z tych samolotów kupili również Amerykanie. - Wykorzystują je w misjach specjalnych. Latają głównie w krajach Afryki, Ameryki Południowej, gdzie w neutralnych barwach, świetnie się sprawdzają w dyskretnych zadaniach – zaznacza ekspert "Skrzydlatej Polski".
Ale nie tylko Amerykanie docenili polską myśl techniczną. - Dwa samoloty tego typu służą w barwach Luftwaffe należących do Bundeswehry, są własnością prywatnego przedsiębiorstwa, które wynajmuje je niemieckiej armii. Tam służą do treningów skoczków spadochronowych – podkreśla Sobczak. - Okazały się rozwiązaniem tańszym, a spełniającym oczekiwania.
**Popisowe starty i trudne lądowania**
M28 - mimo niepozornego wyglądu - to samoloty, które doskonale sprawdzają się w trudnych warunkach. Jak przypomina nasz ekspert, już w latach 90. zorganizowana została słynna wyprawa promocyjna ówczesnego Skytrucka M28. Na górskich lotniskach piloci wykorzystywali zaledwie połowę pasa startowego do wzbicia maszyny w powietrze, przy niekorzystnych warunkach.
Podobny chwyt Mielec wykorzystał w kwietniu ubiegłego roku. Pilotowany przez dwóch pilotów PZL Mielec demonstracyjny samolot M28 wykonał lądowania na dwóch odległych lotniskach Ekwadoru – żwirowym pasie startowym o długości 600 m oraz żwirowo-trawiastym o długości 530 m - z 11 pasażerami na pokładzie – informuje producent.
Tym samym miał on potwierdzić, że polska maszyna sprawdzi się zarówno w transporcie pasażerów, jak i ładunków do nieprzygotowanych lądowisk - tak na poziomie morza, jak i na dużych wysokościach - niezależnie od tego, czy odbywają się w tym samym locie, czy osobno.
- Jego niewątpliwą zaletą są osiągi na dużych wysokościach i w trudnych warunkach tropikalnych. Krótki strat i lądowanie robią wrażenie. Kadłub otwiera się z tyłu, co ma duże walory użytkowe. Jeśli ktoś potrzebuje niezawodnej maszyny "do pracy", ten samolot sprawdzi się rewelacyjnie – zaznacza Grzegorz Sobczak.
Jak możemy przeczytać w specyfikacji tego samolotu, M28 waży 7500 kg i może być wyposażony w 19 miejsc pasażerskich, lub przewozić do 2,3 tys. kg ładunku, a także wykonywać misje spadochronowe dzięki tylnym drzwiom.
Po szkoleniu pilotów i mechaników, które zostanie zrealizowane w Polsce, załoga PZL Mielec przebazuje samolot przez Islandię, Grenlandię, Kanadę, Stany Zjednoczone i Amerykę Środkową do Shell Mera w Ekwadorze.
- Ameryka Południowa, jako rynek dobrze rokuje. W przeciwieństwie do Afryki, kraje tego kontynentu mają jeszcze pieniądze i potencjał. Być może polski samolot nie będzie się sprzedawał stekach czy tysiącach egzemplarzy, ale stoi przed szansą zaistnienia na rynku – konkluduje Grzegorz Sobczak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl