Coraz mniej polskich firm działa we Francji, ponieważ muszą zmagać się nie tylko barierami biurokratycznymi, ale nawet jawnymi szykanami ze strony francuskich władz. Tak twierdzi Hanna Goutierre, szefowa Polskiej Izby Handlowo-Przemysłowej we Francji.
Jak mówi Goutierre w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej", od kilku lat "raczej ubywa niż przybywa" polskich firm, które chcą inwestować we Francji.
- Bez dobrego księgowego, prawnika i specjalisty od kadr zorientowanego w gąszczu francuskich przepisów nie ma co próbować podbijać francuskiego rynku - stwierdza.
Szefowa polskiej izby podkreśla, że niektórzy polscy przedsiębiorcy przeszli przez "gehennę ciągłych kontroli, braku informacji, gąszczu skomplikowanych i nieraz sprzecznych przepisów prawa pracy i prawa podatkowego".
Nie chodzi jednak tylko o bariery biurokratyczne, ale także o działania urzędników wymierzone w interes polskich firm. Goutierre przekonuje, że na francuskie firmy z niektórych branż wywierane są "naciski ze strony władz, aby nie zlecać usług i nie kupować produktów od polskich firm".
Francuscy przedsiębiorcy mają dostawać sygnały, że w przypadku współpracy z polskimi firmami mogą narazić się na częstsze kontrole lub utratę dotacji. Goutierre podaje przykład polskich producentów okien, którym miano uniemożliwić dostawy dla odbiorców instytucjonalnych.
Według szefowej Polskiej Izby Handlowo-Przemysłowej we Francji, polscy przedsiębiorcy czasami odpadają z przetargów z powodu braku francuskich certyfikatów, mimo że polskie lub europejskie certyfikaty powinny być honorowane.
Innym rodzajem szykany stosowanej wobec polskich firm ma być obowiązująca od kilku tygodni w paryskiej aglomeracji tzw. klauzula Moliera, czyli obowiązek zatrudniania na placach budowy wyłącznie pracowników mówiących w języku francuskim.