"Panama Papers" to wyciek, który ujawnia interesy miliarderów z listy "Forbesa", głów państw (m.in. prezydenta Putina i b. premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona)
, sportowców i przestępców. Ogromna liczba danych z mało znanej kancelarii prawnej Mossack Fonseca pokazała globalną sieć powiązań prominentnych polityków z rajami podatkowymi. Sprawa na światło dzienne wyszła w kwietniu ubiegłego roku.
Z panamskiej kancelarii wyciekło ponad 11 milionów dokumentów: e-maili, paszportów, dokumentów finansowych czy korporacyjnych danych klientów Mossack Fonseca. Dane pochodzą z 40 lat działalności kancelarii od 1977 r. aż do końca 2015 r. Na liście znalazło się aż 215 tys. spółek obsługiwanych i stworzonych przez kancelarię dla klientów z całego świata.
Śledczy z Panamy we wtorek wieczorem zawiesili śledztwo dotyczące afery. Kenia Porcell, prokurator generalna Panamy na konferencji prasowej poinformowała wprost, że "śledztwo zostało prokuraturze zabrane". W sprawie wypowiedzieć musi się Sąd Najwyższy. Gdzie leży problem? Kancelaria Mossack Fonseca od początku śledztwa argumentuje, że cała sprawa opiera się na kradzionych dokumentach. Uznaje więc śledztwo za nielegalne. Teraz to właśnie sąd zdecyduje, czy można wrócić do sprawy.
Frederik Obermaier, dziennikarz Süddeutsche Zeitung i współautor głównego materiału dotyczącego afery już skomentował sprawę. - To nie jest dobry znak - napisał na Twitterze. Z kolei Bastian Obermayer - drugi autor materiałów dot. Panama Papers - był dobitniejszy. - Stało się to, czego można się było spodziewać - napisał w mediach społecznościowych.
Samo pojawienie się na liście nie przesądza o łamaniu prawa. Dane z kancelarii ujawniła międzynarodowa organizacja ICIJ, skupiająca dziennikarzy śledczych z blisko 80 krajów i ponad 100 redakcji. Ton śledztwu nadawała redakcja "Süddeutsche Zeitung". Jak wynika ze śledztwa polskich dziennikarzy z "Gazety Wyborczej", z usług panamskiej kancelarii korzystali również Polacy i polskie firmy.
W kwietniu Zbigniew Ziobro jako prokurator generalny wydał polecenie zbadania polskich wątków w aferze. Ziobro do tej sprawy powołał specjalny zespół.
W jego skład zostali powołani prokuratorzy, funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego, przedstawiciele Urzędu Kontroli Skarbowej w Warszawie oraz osoby z Ministerstwa Finansów. Łącznie kilkanaście osób delegowanych do śledztwa w sprawie polskich wątków w aferze "Panama Papers".
Śledztwo dotyczy dwóch spraw. Po pierwsze Prokurator Generalny nakazał sprawdzić, które firmy i osoby uchylały się - w nieustalonym czasie - od opodatkowania. Po drugie prokuratura ma się upewnić, czy osoby pojawiające się w dokumentach z panamskiej kancelarii nie prały pieniędzy. Za to przestępstwo, zgodnie z art. 299 kodeksu karnego grozi od 6 miesięcy do nawet 8 lat więzienia.
Prokuratura Krajowa od ubiegłego roku bada polskie wątki w aferze "Panama Papers". Kilkunastu prokuratorów, agentów CBA i przedstawicieli fiskusa śledzi, które polskie firmy unikały płacenia podatków i prały w egzotycznych krajach pieniądze.
Pod koniec września zespół prokuratorów miał podjąć pierwsze działania. Takie zapewnienia usłyszeliśmy w Prokuraturze Krajowej. Śledczy zdradzali, że zebrane przez nich materiały dotyczą szerszego kręgu osób niż tylko tych z medialnych doniesień. Polskich firm w ujawnionym w rejestrze jest łącznie 161, więc materiał miał być obszerny.
- Aktualny stan sprawy nie pozwala jeszcze na przedstawienie opinii publicznej wniosków wynikających z zebranych materiałów. Jednocześnie nadmieniam, że bliższych informacji o toku postępowania należy się spodziewać w końcu września - wyjaśniała nam Ewa Bialik, rzecznik prokuratury.
Od tego czasu w sprawie nie wydarzyło się zbyt wiele. Pod koniec września Bogdan Święczkowski, Prokurator Krajowy odwiedził Telewizję Republika, gdzie o sprawie opowiadał. Prokuratura nie informuje o posiedzeniach i efektach prac zespołu. Poza komunikatem o powołaniu zespołu i majowym spotkaniu nie ma o sprawie już nic. Oczywiście, nikt nie oczekiwał, by były to od razu zarzuty prokuratorskie. W połowie stycznia znów zapytaliśmy Prokuraturę o działania zespołu powołanego przez Zbigniewa Ziobrę. Nasze pytania wciąż są w opracowaniu.
Na liście podmiotów korzystających z panamskiej kancelarii Mossack Fonseca pojawia się między innymi spółka Prokom Investments Ryszarda Krauzego. Oczywiście sam fakt korzystania z usług panamskiej kancelarii nie przesądza o jakichkolwiek przestępstwach podatkowych. Dla prokuratury i fiskusa jest to jednak trop. Spora część ze spółek założonych przez Polaków była martwa i nigdy nie wykonała żadnej działalności. Prokuratura szuka właśnie tych prężnie działających. Co ciekawe - eksperci wątpią jednak, by ostatecznie prokuratura udowodniła w tej sprawie komukolwiek popełnienie przestępstwa.
- Moim zdaniem żadnych efektów prac tego zespołu nie będzie. Posiadanie spółki w Panamie nie jest niczym nielegalnym, to jest ewentualnie jakaś wskazówka dla służb, że ktoś może mieć nielegalne interesy i nie wykazywać dochodu, ale nic więcej. Wszystkie przestępstwa finansowe trzeba jeszcze udowodnić, a o to nie będzie łatwo - tłumaczył WP money Radosław Piekarz z kancelarii podatkowej A&RT.
Piekarz zwracał również uwagę, że w państwach zachodnich było już kilka takich wycieków - ze Szwajcarii czy Luksemburga. - Nawet państwa z silnymi aparatami fiskalnymi nie były w stanie wykazać winy. Bardzo mało osób trafiło do więzienia - dodaje. Radosław Piekarz zwraca uwagę, że gdyby przestępcy podatkowi z Polski chcieli unikać podatków, to wybraliby zupełnie inne miejsca, takie jak Cypr czy Malta.
W skuteczność naszych służb wątpi również prof. Dominik Gajewski z SGH, specjalizujący się w międzynarodowym prawie podatkowym. - Polskie instytucje finansowe i organy ścigania podjęły działania śledcze głównie ze względów wizerunkowych, bo "cały świat" się tego podjął. Ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że jest to niezwykle trudna sprawa - mówił.