Wprowadzenie dodatkowej opłaty paliwowej nie spowoduje wzrostu cen na stacjach, ponieważ państwowe spółki Orlen i Lotos obniżą ceny "dla wyrównania". Taką tezę na Twitterze lansował w środę wieczorem poseł PiS Dominik Tarczyński. "Wspieramy nasze firmy a nie ruskich i niemiaszków! Ktoś wątpi w zdolności strategiczne Prezesa?" - kontynuował Tarczyński.
Aktualizacja 8:54
Bardzo aktywny na Twitterze poseł rządzącej partii rozpoczął dyskusję na temat cen paliw wzywając do "zaufania prezesowi Kaczyńskiemu" w tej sprawie.
Na komentarz jednego z użytkowników, że nowa opłata paliwowa oznacza dla niego dodatkowy wydatek 900 zł rocznie, Tarczyński odpowiedział: "Nie będzie podwyżki! Ceny pozostaną i nikt o tym nie mówi! Propaganda opozycji totalnej! Orlen i Lotos obniżą ceny!!!"
Dyskusja potoczyła się dalej, a Tarczyński przekonywał, że ceny nie będą wyższe, ponieważ Orlen i Lotos "obniżą ceny dla wyrównania". Posłowi spodobała się sugestia jednego z użytkowników, by tankować tylko na stacjach tylko tych spółek i zadeklarował: "Wspieramy nasze firmy a nie ruskich i niemiaszków!"
Teza o "wyrównaniu cen" przez Orlen i Lotos nie przeszła jednak bez echa. "Na giełdzie wkrótce dwie pierwsze spółki non-profit!" - ironizował Przemysław Barankiewicz, naczelny serwisu Bankier.pl. "Premier deklarowała jasno - spółki skarbu państwa mają służyć interesowi państwa" - przypomniał za chwilę.
Krzysztof Berenda z radia RMF FM napisał: "Orlen/Lotos i wezmą na siebie stratę i zarobią".
W środę rano PKN Orlen wydał komunikat, w którym napisano, że "wprowadzenie opłaty paliwowej nie musi oznaczać wzrostu cen paliw dla klientów stacji". Koncern wyjaśnił, że obok obciążeń podatkowych na ceny paliw wpływają głównie "niezależne, cenotwórcze czynniki makroekonomiczne, jak giełdowe notowania gotowych produktów paliwowych, ceny ropy oraz relacje kursów walut".
"Dynamika zmian cen paliw na stacjach jest więc przede wszystkim pochodną czynników makroekonomicznych, o czym świadczyć mogą fluktuacje cen odnotowywane w niezmiennym otoczeniu regulacyjnym" - poinformowała spółka.
Takie samo stanowisko w czwartek rano wyraził minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk. - Opłata drogowa po wejściu w życie ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych nie powinna wpłynąć na ceny paliw - powiedział w TVN24.
Dopytywany przez dziennikarza, czy może zagwarantować Polakom, że ceny paliw nie wzrosną po wejściu w życie ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych, Adamczyk powiedział: Dzisiaj można powtórzyć słowa ekspertów - w związku ze wzrostem wolumenu sprzedaży paliw o 18 proc. niekoniecznie musi dojść do wzrostu cen paliw.
Polityk odmówił jednak zadeklarowania, że jeśli ceny paliw mimo wszystko wzrosną, poda się do dymisji.
Przypomnijmy, że jeszcze w kwietniu Andrzej Adamczyk zapewniał, że żadnej podwyżki opłaty paliwowej nie będzie. - Zaprzeczam, aby kiedykolwiek w jakikolwiek sposób rząd przygotowywał się do podwyżki opłaty paliwowej - mówił.
Sprawa opłaty paliwowej okazała się tak kontrowersyjna, że w czasie środowej dyskusja w Sejmie swój sprzeciw wobec tych planów zgłosiło troje posłów PiS. Szerokim echem odbił się wniosek o zarzucenie całego projektu zgłoszony przez posła Łukasza Rzepeckiego, ale swoje poparcie dla ustawy wycofało także dwoje innych posłów tej partii - Beata Mateusiak-Pielucha i Jerzy Wilk. Wkrótce jednak zadeklarowali, że zmiany jednak popierają.
Projekt ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych zakłada wprowadzenie opłaty paliwowej w wysokości około 25 groszy z VAT za każdy litr paliwa. Niezależnie, czy będzie to benzyna, gaz, czy olej napędowy. Rocznie ma to dać około 5-6 miliardów złotych więcej do budżetu.
Połowa tej kwoty trafi na remonty i budowę dróg lokalnych. Druga połowa zaś - na inwestycje w drogi o wyższych kategoriach. Ponieważ jest to projekt poselski, może on zostać przyjęty w bardzo szybkim tempie, z pominięciem konsultacji.