Money.pl: Jaki jest cel „Raportu Otwarcia”, który przygotowało Centrum im. Adama Smitha?
Robert Gwiazdowski: Chcieliśmy zrobić fotografię polskiego państwa, społeczeństwa i gospodarki. Ma ona to do siebie, że jak się zrobi fotografię tego samego za rok, czy cztery lata, to będzie widać, co się na niej zmieniło. Celem jest więc pokazanie liczb, które będzie można porównać z liczbami w tych samych polach za jakiś czas.
Money.pl: Jakie są główne wnioski wynikające z tego raportu?
*R.G.: *Głównym wnioskiem jest to, że mamy potencjał. Tym potencjałem jest wielka rzesza dobrze wykształconych, młodych ludzi, którym chce się chcieć. Jednak państwo tym młodym ludziom przeszkadza obciążając ich pracę różnego rodzaju sprawami podatkowymi i parapodatkowymi. Powoduje to, że praca w Polsce jest opodatkowana prawie jak wódka, przez co staje się dobrem akcyzowym, a więc i coraz bardziej pożądanym, bo jest jej coraz mniej.
Money.pl: Jakie największe zagrożenia dla naszej gospodarki wynikają z tego raportu?
*R.G.: *Największe zagrożenie według nas, to jest zagrożenie polityczne. Boimy się, że polityków nie będzie stać na odwagę. My staramy się ich przekonać, że jeżeli będą odważni, to nie tylko nie będzie żadnego zagrożenia politycznego, a wręcz przeciwnie – będą sukcesy. Jeżeli pozbyliśmy się wojsk sowieckich z Polski, to naprawdę możemy się pozbyć również i paru koncesji, decyzji administracyjnych, które trzeba wywalczać albo wyrywać biurokracji z gardeł, żeby można było coś zrobić.
Money.pl: Czy ten raport może coś zmienić?
*R.G.: *Raport nie może zmienić nic, bo on tylko i wyłącznie pokazuje. Natomiast być może uda się przy jego pomocy pokazać rzeczy, które naprawdę są ważne i które trzeba zrobić.
Money.pl: Jak Pan ocenia, to co po prezentacji raportu powiedział na jego temat premier? Czy deklaracje były wystarczające, czy czuje Pan niedosyt?
*R.G.: *Jak powiada Pismo Święte – po owocach ich poznacie. Politycy w obecności kamer i mikrofonów, mówią do swoich wyborców. Rząd Kazimierza Marcinkiewicza jest w o tyle skomplikowanej sytuacji, że musi mówić nie tylko do swoich wyborców, ale również do wyborców innych partii, które ten rząd wspierają. Dlatego nie koncentruję się na słowach, a będę chciał się skoncentrować na tym co zobaczymy, gdy projekty konkretnych ustaw znajdą się na stole. Premier dużo mówił o tym, co przedstawi 30 listopada, ale to co przedstawi będzie w dalszym ciągu językiem politycznym.
Money.pl: Jaki wpływ na działania rządu i na zmiany, może mieć coroczna publikacja takiego raportu?
R.G.: Wyszliśmy z założenia, że prezentacja takiej fotografii stanu polskiego państwa, społeczeństwa i gospodarki powinna mieć wpływ na to, co będzie się działo w następnych czterech latach. Bardzo łatwo będzie policzyć kolumny liczb, które zaprezentowaliśmy dzisiaj z kolumnami, które zaprezentujemy za rok czy cztery lata. I łatwo będzie można porównać, czy liczby rzeczywiście będą wyższe, tam gdzie powinny być, jak np. w przypadku tempa wzrostu gospodarczego i niższe, jak w przypadku ilości koncesji.
Pytała: Donata Wancel