Włoska firma Astaldi, generalny wykonawca wielu polskich budów infrastrukturalnych, ma spore problemy finansowe. Na wniosek spółki wszczęto wobec niej postępowanie "zmierzające do ochrony przed wierzycielami w oparciu o włoskie prawo upadłościowe/układowe".
Przez to Astaldi zeszła z placu budów linii kolejowych nr 7, na odcinku Lublin - Dęblin oraz E59, na odcinku Leszno – Rawicz. Spółka o problemach poinformowała PKP Polskie Linie Kolejowe.
Dziś oficjalnie, w piśmie przesłanym do portalu "Rynek Kolejowy" włoska spółka mówi o zerwaniu kontraktów z PKP PLK. Wśród powodów wymienia znaczny wzrost cen materiałów budowlanych i siły roboczej.
"Po wielu miesiącach zapewnień ze strony zamawiających i rządu o zrozumieniu trudnej sytuacji na rynku budowlanym w Polsce, stworzeniu specjalnego zespołu roboczego, nie pojawiły się żadne narzędzia mogące uzdrowić sytuację na rynku" – czytamy w oświadczeniu firmy.
Z kolei przewoźnik, w przesłanym do nas komunikacie, zapewnia, że monitoruje postęp prac na danych odcinkach. W rozmowie z money.pl przedstawiciele PKP PLK wydają się zaskoczeni tym, że Astaldi zerwało kontrakty.
"PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. intensywnie i szczegółowo analizują sytuację Astaldi S.p.A na polskich inwestycjach kolejowych. Dotyczy to kontraktów na linii Lublin-Warszawa i Poznań-Wrocław. PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. otrzymały od Astaldi korespondencję dotyczącą kontraktów na linii kolejowej nr 7 na odcinku Dęblin – Lublin oraz linii kolejowej E59, odcinek granica województwa dolnośląskiego - Leszno.Informacje zawarte w przesłanych pismach, mówiące o problemach wykonawcy przy realizacji kontraktów, są szczegółowo analizowane i spółka w najbliższym czasie zajmie stanowisko.W PKP Polskich Liniach Kolejowych S.A. działa specjalny zespół, który zajmuje się obecną sytuacją oraz szczegółowo sytuacją podwykonawców Astaldi na obu kontraktach. Spółka zrobi wszystko, by zabezpieczyć interesy podwykonawców. O istotnych działaniach i kolejnych krokach będziemy informować interesariuszy i opinię publiczną" – czytamy w komunikacie PKP PLK.
W oświadczeniu PKP nie ma mowy o zerwaniu kontraktu przez Astaldi, a jedynie o problemach przy realizacji zamówienia.
O problemach wiadomo nie od dziś. Wielu podwykonawców od maja czeka na opłacenie faktur przez Astaldi. Rozmawialiśmy z właścicielami dwóch firm, którzy pragną pozostać anonimowi. Jednemu z nich Astaldi zalega z płatnościami na 700 tys. zł. Właściciel szansę na odzyskanie pieniędzy widzi jedynie po stronie PKP PLK. Twierdzi, że Astaldi będzie niewypłacalne.
- Z nimi nie ma sensu już się kontaktować. Tydzień czy dwa temu widzieliśmy się po raz ostatni. Dali mi jakieś pismo, że płatności przekazują do PKP PLK – mówi nam właściciel firmy budowlanej.
Drugi zdradza nam, że na opłacenie faktur czeka blisko 150 podwykonawców.
**Wam się pieniądze należą **
W poniedziałek w lubelskiej siedzibie PKP PLK odbyło się planowane spotkanie z podwykonawcami. Mieli okazję zająć stanowisko w sprawie doniesień o problemach finansowych Astaldi. Jak mówią nam uczestnicy spotkania, dostali słowne zapewnienie od przedstawicieli PKP, że polska spółka postara się opłacić zaległe faktury wystawione głównemu wykonawcy.
Jeden z przedstawicieli PKP PLK miał powiedzieć do zebranych podwykonawców: „Zdecydowaliśmy, że państwu zapłacimy. Wam się pieniądze od nas należą w stu procentach”.
Teraz podwykonawcy muszą wystawić odpowiednie wnioski, później potrwa ich weryfikacja. Właściciele firm martwią się, że zajmie to wiele miesięcy. "Co z naszymi pieniędzmi, czym nakarmimy dzieci?" – krzyczeli zebrani właściciele firm-podwykonawców.
- Znajomego firma czeka na uregulowanie kilku milionów złotych. Z poniedziałkowego spotkania wyszedł po kilku minutach, bo to był jeden wielki harmider i krzyk – zdradza jeden z naszych rozmówców. Jak dodaje, sytuacja była zaskoczeniem nawet dla PKP PLK.
- Nic nie wiemy, nawet PKP wydaje się zaskoczone, że Astaldi tak się zachowało. Dla nas najważniejsze to odzyskać pieniądze, ale nie mamy pojęcia, jak to się skończy – dodaje właściciel jednej z firm.
Drugi z naszych rozmówców podkreśla, że proces ewentualnego opłacania faktur przez PKP potrwa bardzo długo.
- Nieopłaconych faktur jest multum. Na każdego podwykonawcę przypada jeden czy dwa segregatory, ich weryfikacja będzie bardzo długa. Ponadto w niektórych przypadkach Astaldi robi problemy przy zatwierdzeniu już wykonanych robót – mówi nam jeden z podwykonawców.
Ponadto zagrożona jest realizacja inwestycji, która i tak już została wydłużona o blisko pół roku. Modernizacja linii kolejowej nr 7 miała się skończyć w styczniu 2019 r., aktualnie mowa jest raczej o czerwcu.
- To jest potężna budowa, ogromna liczba ludzi, którzy przy tym pracują. Jest problem, bo materiały zostały zakupione, ochrony nie ma. To się bardzo źle skończy – mówi nam jeden z podwykonawców, pracujący przy modernizacji linii kolejowej nr 7.
- Ludzie nakupowali towaru, firmy pozastawiali, by wykonać te prace. Teraz ten towar leży na placach budowy bez ochrony, sprawa jest naprawdę poważna – dodaje.
**Metro powstanie?**
Astaldi jest też członkiem konsorcjum odpowiedzialnego za rozbudowę II linii metra. Wraz z firmą Gülermak odpowiada za wykonanie odcinka wschodniego-północnego od stacji C-18 Trocka do stacji C-21 Bródno przy Rembielińskiej. Umowę podpisano w piątek.
Gülermak w tej inwestycji jest liderem konsorcjum. Przedstawiciel spółki zapewnia money.pl, że inwestycja będzie realizowana zgodnie z planem.
- Umowa jest ważna, wszystkie kontrakty w ramach konsorcjum będą realizowane bez zakłóceń. Zarówno finansowych, jak i operacyjnych. Mamy też pisemne zapewnienie od Astaldi, że spółka będzie kontynuowała realizację kontraktów w ramach umów. Co jest równoznaczne z terminowym wypłaceniem zobowiązań zarówno wobec podwykonawców, dostawców, jak i banków – mówi money.pl Bartosz Sawicki, rzecznik Gülermak.
- Zgodnie z prawem spółki w konsorcjum są solidarnie odpowiedzialne za wykonanie umów. To się nie zmienia. Mamy doświadczenie, jak i zasoby ludzkie, by realizować te kontrakty – podkreśla Sawicki.
Jak dodaje, po podpisaniu w piątek kontraktu, prace zaczęły się niezwłocznie. W poniedziałek przedstawiciele spółki złożyli w warszawskim ratuszu odpowiednie dokumenty, dotyczące zmiany organizacji ruchu w związku z planowanymi pracami.
- W ciągu kilku tygodni wzdłuż budowy pojawią się płoty – zapewnia rzecznik Gülermak.
Jednak czy problemy Astaldi na pewno nie wpłyną na realizację inwestycji? Formalnie wygląda to tak, że na odcinku realizowanym w konsorcjum, Gulermark bierze na siebie ryzyko wykonania całej inwestycji, a później ewentualne dochodzenie pieniędzy od Astaldi.
Jest jednak jeszcze jeden odcinek, za który w całości odpowiada włoska spółka. Astaldi, jako generalny wykonawca, odpowiada za budowę północno-wschodniego odcinka II linii metra. Od stacji C-15 Dworzec Wileński do stacji C-18 Trocka.
Dotąd nie ma problemu z tą inwestycją. Jednak to, czy jej realizacja nie będzie zagrożona, pokaże czas. Nie wiadomo, jaki będzie finał wszczętego właśnie wobec Astaldi postępowania.
**Astaldi a GDDKiA **
Włoska spółka jest też odpowiedzialna za kilka inwestycji drogowych. Już oddanych tras S5 i S8 oraz będących w budowie tras S7 i S2. W dwóch ostatnich Astaldi odpowiada za budowę tuneli w ciągu Południowej Obwodnicy Warszawy oraz Zakopianki.
Jak podkreśla w rozmowie z money.pl rzecznik GDDKiA Jan Krynicki, nie zagraża to trwającym inwestycjom drogowym.
- Wykonawca rozpoczął procedurę zabezpieczenia swoich środków. Na razie nie widać zagrożenia dla tych inwestycji, nie ma też większych problemów przy rozliczaniu się z podwykonawcami. Sprawę monitorujemy na bieżąco – mówi nam Krynicki.