Paweł Misiorek, burmistrz Obornik Śląskich niezapłacone podatki gminne mierzy w metrach. - Jest ich już 21 – mówił w wywiadzie dla regionalnego dziennika „Słowo Polskie” rozwijając taśmę komputerowego wydruku, który jest gęsto zapisanym spisem dłużników.
Podatku od nieruchomości, rolnego i leśnego nie płacą prywatne firmy, placówki służby zdrowia oraz zwykli mieszkańcy. Na koniec czerwca zaległości sięgnęły kwoty 436 tysięcy złotych. Pieniądze nie wpływają do gminnej kasy, bo dłużnicy ich nie mają. Kilka firm balansuje na granicy bankructwa, część już jest w upadłości, a jednostki służby zdrowia - o czym wszyscy wiedzą - są tak zadłużone, że nie mają nawet na leczenie i wypłaty. Co więc zrobić, by wilk był syty i owca cała? Można umiejętnie wykorzystać prawo.
W majestacie prawa
Gminne gimnazjum wraz z halą sportową, które powstało w Obornikach, to oczko w głowie burmistrza. Inwestycja kosztowała 12 milionów złotych, czyli prawie połowę rocznego budżetu gminy. Pieniądze na budowę samorząd wygospodarował ze środków własnych, kredytów i dotacji. Bardzo przydały się też wpływy z gminnych podatków, w których było sporo zaległości.
Jednak zamiast przymuszać dłużników do płatności i narażać ich tym samym na bankructwo, zaproponowano nowatorskie w skali kraju rozwiązanie. Otóż jedno z obornickich przedsiębiorstw chciało zapłacić produkowanymi przez siebie deskami, których można było użyć do budowy szkoły. Gmina zamówi więc w spółce drewno, ale tylko pod warunkiem, że całość zarobionych w ten sposób pieniędzy, firma przeznaczy na spłacenie swoich zobowiązań wobec samorządu. Patent prosty, więc genialny.
- Jeśli zachowane zostaną wszystkie procedury przetargowe wynikające z ustawy o zamówieniach publicznych, będzie to zgodne z prawem. Gminy mogą bowiem rozliczać się tylko gotówką. Nie można im płacić na przykład w deskach - mówi Bogdan Cybulski, wiceprzewodniczący Rady Izb Obrachunkowych, które kontrolują finanse samorządów.
Ziemia to też majątek
Podobnie, jak z firmami, które są w ciężkiej sytuacji finansowej, jest z zadłużonymi placówkami służby zdrowia. To one zalegają gminom najwięcej. Samym Obornikom aż 326 tys. złotych. Zapłacą więc... ziemią. Tak samo, jak przed wiekami rozliczali się zubożali właściciele ziemscy z królem, czyli głową państwa.
Miejscowe zakłady leczniczo - uzdrowiskowe mają sporo niewykorzystanego dziś terenu, który chętnie przejmie i zagospodaruje gmina. Aby było to możliwe, samorząd umorzy im zaległe podatki, a w zamian otrzyma grunty.
Podobne rozwiązanie może zostać zastosowane w przypadku kilku zakładów przemysłowych, które upadają.
- Takie pomysły nie są w Polsce często stosowane, ale zdarzają się coraz częściej. W ten sposób gminy walczą o swój majątek. W kolejce do majątku na przykład upadającego przedsiębiorstwa stoją przecież na samym końcu. Najpierw pieniądze należą się skarbowi państwa, potem ZUS-owi, osobom fizycznym, a dopiero później samorządom.