- Zatrudnię osoby na sezon letni do sprzedaży kebaba. 4 000 zł za miesiąc - to jedno z ogłoszeń na popularnym portalu. Chętnych brak.
- Poszukujemy wychowawców na obozy młodzieżowe. 1 000 zł za turnus. Zapewniamy zakwaterowanie i wyżywienie - zgłasza się kilku kandydatów na miejsce.
- Chętnych do pracy jest co prawda mniej niż jeszcze kilka lat temu, dlatego biura konkurują ze sobą o najlepszych i podnoszą stawki, ale na braki narzekać nie możemy - mówi Krzysztof Piątek z Polskiego Związku Organizatorów Turystyki. - Na pewno można powiedzieć, że w porównaniu do innych branż turystyka ma się nieźle.
Stawki za pracę wychowawcy na obozie młodzieżowym to ok. 1500 - 2500 złotych miesięcznie. Od początku dekady wynagrodzenia urosły o kilkaset złotych. Oprócz pensji, wychowawca ma zapewnione zakwaterowanie, wyżywienie i transport.
Zgodnie z polskim prawem, wychowawca kolonijny czy obozowy musi przejść odpowiedni kurs, który kończy się wydaniem zaświadczenia. Takie szkolenie kosztuje niecałe 300 złotych. - To właściwie formalność - mówi Mateusz, który od kilku lat dorabia jako wychowawca na obozie. - Trwa dwa weekendy, a ostatnio widziałem, że można je zrobić przez internet.
Wychowawca zatrudniony przez biuro ma zwykle pod opieką około 10 osób. Jak mówią sami wychowawcy, to dobra praca na wakacje, ale wiąże się z dużą odpowiedzialnością.
- To nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że jadę na wakacje i jeszcze mi płacą. Na takim obozie jestem w pracy 24 godziny na dobę, muszę mieć oczy dookoła głowy, bo jeśli coś się stanie, to ja ponoszę odpowiedzialność i w skrajnych przypadkach mogę nawet iść do więzienia - opowiada Mateusz. - Jak się spojrzy na tę pracę przez pryzmat odpowiedzialności i problemów, z jakimi się spotykamy, to nie jest to robota warta tych pieniędzy.
Mimo odpowiedzialności i niskich zarobków, dla wielu młodych ludzi to idealna praca na wakacje i możliwość wejścia do branży.
- Ludzie, którzy wiążą swoją karierę z pracą w turystyce, zwykle właśnie od tego zaczynają - mówi Piątek. - To jest taki test na to, czy się nadają i czy taki zawód im odpowiada.
Sezonowo w branży turystycznej pracują też rezydenci, piloci wycieczek czy animatorzy. Także w tych zawodach zarobki, w porównaniu do np. gastronomii, są niewielkie - około 2 500 zł za miesiąc. Plus zakwaterowanie i wyżywienie.
- Rezydenci zazwyczaj mogą liczyć na prowizję od sprzedanych wycieczek fakultatywnych, więc dostają trochę więcej - mówi Krzysztof Piątek. - To są osoby, które mają przede wszystkim reagować na sytuacje kryzysowe, pomagać w kontakcie z miejscowymi i rozwiązywać konflikty. Nie muszą mieć żadnych dodatkowych uprawnień, ale rynek szybko weryfikuje, czy nadają się do tej roli.
Odkąd w 2012 roku zniesiono obowiązkowe egzaminy dla pilotów wycieczek, taką funkcję też może pełnić właściwie każdy. - Kandydata weryfikuje się na etapie rekrutacji. Pilot musi mieć specjalistyczną wiedzę z zakresu geografii czy historii, dobrze mówić w obcym języku, najlepiej w kilku - wylicza Krzysztof Piątek. - Często zostają nimi studenci np. iberystyki, którzy chcą wyjechać do Hiszpanii.
Pilot, wychowawca czy rezydent pracują po kilkanaście godzin dziennie, nieraz przez całą dobę. Zarabiają często 2 razy mniej niż sprzedawca frytek, a zawodową odpowiedzialność mają znacznie większą. Mimo to do wyjazdów w takim charakterze garnie się znacznie więcej osób niż do prostych, wakacyjnych prac.
- Tego się nie da porównać - ocenia Krzysztof Piątek. - Ci ludzie często jeżdżą w miejsca, o których inni marzą. Są w pięknym otoczeniu, nieraz bawią się, pracując. To co innego niż smażenie flądry we Władysławowie czy sprzedawanie piwa na skrzynki w supermarkecie. No i dobrze wygląda w CV, bo jak ktoś przez kilka lat był rezydentem, to znaczy, że umie sobie poradzić w różnych trudnych sytuacjach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl