O sprawie napisał między innymi dziennik "Los Angeles Times", a za nim inne media. Jak się okazuje, z opłaceniem podstawowych potrzeb życiowych problem ma 73 proc. biorących udział w ankiecie pracowników położonego w okolicach Anaheim parku rozrywki. 11 proc. pytanych przyznało się nawet do problemów ze znalezieniem sobie dachu nad głową.
Badanie wykazało, że jeśli weźmie się pod uwagę inflację, to w ciągu ostatnich 17 lat średnie wynagrodzenie pracowników Disneylandu spadło o 15 proc. Dziś pracownicy dostają przeciętnie 13,4 dol., a w 2000 roku - przy uwzględnieniu ówczesnych cen i siła nabywczej pieniądza - było to 15,8 dol. I to mimo że ceny biletów rosną.
Z zarzutami nie zgadzają się władze parku. Według nich średnie roczne zarobki sięgają obecnie 37 tys. dol., co w przeliczeniu na godzinę daje 17,8 dol.
Niezależnie od tego, która strona ma rację, pensja przeciętnego pracownika kalifornijskiego Disneylandu wygląda bardzo skromnie w porównaniu z tym, ile zarabia prezes The Walt Disney Company Robert Iger. W ubiegłym roku zainkasował ponad 36 mln dol. To tyle, co tysiąc pracowników w jego parku rozrywki. Ale - co ciekawe - jego pensja też się skurczyła. W porównaniu z wypłatą rok wcześniej - o 17 procent.