W kwietniu br. wskaźnik PMI Polskiego Sektora Przemysłowego wzrósł do poziomu 54,1 z 53,5 w marcu 2017 r. - podał Markit. "Kwietniowy PMI potwierdza dobrą koniunkturę w polskim przemyśle. W 1. kwartale 2017 r. wskaźnik ten wyniósł 54,2. Oceny menedżerów logistyki dotyczące sytuacji na początku kolejnego kwartału są podobne (PMI w kwietniu 2017 r. wyniósł 54,1) jak w ciągu pierwszych 3 miesięcy br. - rośnie produkcja, rosną zamówienia z rynku polskiego i z zagranicy, rośnie zatrudnienie. Wszyscy się cieszą. Pytanie, czy da się tę dobrą tendencję utrzymać" - wskazała ekspertka Konfederacji Lewiatan w komentarzu.
Jak zaznaczyła, firmy zwiększają bowiem swoją zdolność zaspokajania rosnących zamówień ciągle tą samą metodą - aby sprostać wzmożonemu napływowi nowych zleceń, firmy zwiększyły moce produkcyjne rekrutując nowych pracowników. "A pracowników na polskim rynku jest coraz mniej" - podkreśliła.
"W marcu 2017 r. stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w Polsce 8,1 proc. A w regionach najsilniej uprzemysłowionych - na Śląsku, Mazowszu, w Wielkopolsce, na Dolnym Śląsku, czy w Małopolsce stopa bezrobocia jest jeszcze niższa, np. w Wielkopolsce wyniosła w marcu br. 4,9 proc. Jeszcze większe wrażenie robi liczba bezrobotnych. W Polsce jest ich ciągle dużo, bo ponad 1,3 mln. Ale jeśli przedsiębiorstwa chciałyby szukać pracowników w miastach z silną obecnością przemysłu, np. w Katowicach, to zarejestrowanych bezrobotnych jest tam tylko 6 tys., w Poznaniu 6,6 tys., we Wrocławiu 10,2 tys., w Warszawie - 33,2 tys. (co daje stopę bezrobocia na poziomie 2,7 proc.)" - wyliczyła Starczewska-Krzysztoszek.
Ekspert podkreśliła też, że jeśli przedsiębiorstwa przemysłowe będą odpowiadać na rosnący popyt krajowy i zagraniczny zwiększając moce produkcyjne poprzez rekrutację nowych pracowników, to za chwilę natrafią na barierę nie do pokonania - brak pracowników. "Trzeba jak najszybciej zacząć działać, i w kilku obszarach. Najważniejsze są trzy sprawy. We wszystkich kluczowe jest działanie rządu i polityków" - uważa ekspertka.
"Po pierwsze, przedsiębiorcy muszą uruchomić inwestycje na zdecydowanie większą niż dotychczas skalę (w 2016 r. ich inwestycje były o 13,2 proc. mniejsze niż rok wcześniej). Ale aby tak się stało otoczenie regulacyjno-polityczne musi być stabilne. Przedsiębiorcy pytani o niższą skłonność do inwestycji w 2016 r. wskazywali bowiem właśnie na niestabilność regulacyjną i polityczną" - przekonuje.
"Jeśli w dalszym ciągu w przestrzeni publicznej będą pojawiać się ogólne informacje od decydentów na tematy związane z podatkami, to skłonność firm do inwestycji nie będzie rosła. A musi. Inaczej polski przemysł się zatka. Tym bardziej, że możliwość zwiększania mocy produkcyjnych poprzez rekrutację nowych pracowników kończy się" - przestrzegała.
"Po drugie potrzebna jest dobrze zdefiniowana polityka imigracyjna państwa związana z rynkiem pracy. Do tego niezbędna jest m.in. wiedza o kompetencjach, kwalifikacjach pracowników potrzebnych przedsiębiorstwom. Z tym nie ma problemu, ale rząd musi chcieć z niej skorzystać. Niezbędna jest także eliminacja ograniczeń w zatrudnianiu cudzoziemców, dzisiaj nie jest to bowiem łatwe ze względu ma duże sformalizowanie i często bardzo wydłużone terminy rozpatrywania wniosków" - kontynuowała.
"I po trzecie, niezbędne są jak najszybsze zmiany w edukacji zawodowej, a także zdecydowanie większe środki na szkolenia pracowników w ramach Krajowego Funduszu Szkoleniowego" - wskazała.
"Jeśli przynajmniej te warunki nie zaczną być spełniane, to co z tego, że zamówienia dla polskiego przemysłu będą rosły, jeśli nie będzie ich jak zrealizować. A przemysł to 1/4 polskiego PKB. Chyba, że przedsiębiorcy uznają, że ryzyko utraty zamówień, utraty rynków zbytu jest większe niż ryzyko regulacyjne i polityczne. Wydaje się to bardziej prawdopodobne niż stabilność regulacyjna i polityczna" - podsumowała.