Nowa unijna agencja będzie czuwać nad sprawiedliwym przepływem pracowników pomiędzy granicami państw członkowskich. Trwają spory, jak duże mają być kompetencje nowego ciała – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.
Forsowana przez frakcję socjalistów w Parlamencie Europejskim wizja zakłada, że urząd będzie egzekwował europejskie prawo. Oznacza to, że będzie mieć możliwość nakładania kar czy rozstrzygania sporów.
Inaczej chce Komisja Europejska. Według jej projektu kontrole można by przeprowadzać tylko za zgodą kraju kontrolowanego. Socjaliści uważają, nie bez racji, że w takiej formie byłby wydmuszką.
Przeciwni inicjatywie lewicy są polscy europosłowie z PO i PiS. Zdaniem europosła Kosmy Złotowskiego z PiS urząd w takiej formie byłby „policją pracy skierowanej przeciwko pracownikom delegowanym”. Z kolei Marcin Kiełbasa z Inicjatywy Mobilności Pracy podkreśla, że agencja mogłaby posłużyć do niwelowania praktyk dyskryminacyjnych. Chodzi np. o firmy, które w praktyce są tylko skrzynkami pocztowymi. Firmy rejestrują je w państwach o niższych kosztach pracy i korzystają z tamtejszych przepisów o zatrudnieniu.
Europosłowie w sprawie nowego urzędu są mocno podzieleni. Elżbieta Łukacijewska z PO chce w ogóle zmiany nazwy ciała z urzędu na agencję, aby podkreślić jej mniejsze znaczenie. Sprzeciwiają się temu socjaliści, którzy z urzędu ds. pracy chcą uczynić narzędzie do egzekwowania unijnego prawa. Tylko w tak szerokiej wersji uprawnień organ może być skutecznym orężem w walce o prawa pracowników z wielkimi korporacjami.
Pierwsze poważne starcie w sprawie nowego urzędu jutro podczas głosowania nad opinią komisji transportu PE. KE chce, aby rozporządzenie w sprawie urzędu pracy zostało wprowadzone przed wyborami europejskimi w maju przyszłego roku.
* Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl *