Główną ideą, która przyświecała twórcom projektu o Pracowniczych Planach Kapitałowych było zapewnienie przyszłym emerytom wyższych świadczeń na starość. Zrzucić się na nie mieli pracownicy, państwo i pracodawcy. W swoim założeniu system przypomina nieco znacjonalizowane "na raty" Otwarte Fundusze Emerytalne. Jeśli ustawa zostanie przyjęta, zaczniemy zarabiać mniej. Część naszych pensji będzie bowiem kierowana na PPK. Dodatkowe koszty poniosą także pracodawcy - zatrudnienie pracownika będzie droższe. Przed kilkoma tygodniami przygotowaliśmy dokładne wyliczenia tego, ile stracimy na wprowadzeniu nowego pomysłu.Łącznie w ciągu roku do PPK może wpłynąć nawet 20 mld
zł.
Projekt, delikatnie mówiąc, nie wzbudził entuzjazmu wśród komentatorów. Okazuje się, że nie podoba się nawet członkom rządu Mateusza Morawieckiego. Minister energii Krzysztof Tchórzewski w przesłanej opinii do projektu wprost ostrzegł, że faktyczne zmniejszeni pensji Polakom może "mieć negatywny wpływ na wynik tegorocznych wyborów samorządowych". Jak wyjaśnił, osoba zarabiająca około 3 tys. zł brutto, straci na PPK 60 zł miesięcznie. "Dla osoby o takich miesięcznych zarobkach, 60 złotych stanowi może pokaźną sumę w jej budżecie" – dodał.
Cios w górnictwo
To jednak nie wszystkie problemy, na które wskazał minister. Ostrzegł także, że wprowadzenie PPK negatywnie odbije się na polskim sektorze górnictwa węgla kamiennego, który polatach strat, zaczął zarabiać. Obciążenie go obowiązkiem oddania 110 mln zł rocznie na pewno nie pomoże kopalniom.
Krzysztof Tchórzewski, który bez ogródek napisał, że boi się przegranej PiS w wyborach samorządowych z powodu wprowadzenia nowego pomysłu, nie jest jedynym krytykiem rozwiązania w szeregach rządu Mateusza Morawieckiego.
Wicepremier Jarosław Gowin przypomniał w swoim stanowisku, że ustawa o PPK zwiększa wydatki instytucji państwowych, ale nie zakłada zwiększenia ich finansowania. W ten sposób tylko w roku 2020 polskie uczelnie stracą ponad 46 mln zł. Rok później będzie to już ponad 92 mln zł, a wyliczenia oparte są o ostrożne i nierealne szacunki utrzymania poziomu wynagrodzeń z 2016 r. W skrócie - uczelnie które miały wydawać
Ile stracą spółki Skarbu Państwa
Minister infrastruktury podniósł ten sam problem obciążenia dodatkowymi kosztami państwowych pracodawców. Jak wyliczył, budżet tylko Poczty Polskie będzie obciążony kwotą przynajmniej 4 mln zł miesięcznie. Także PKP PLK zostanie zmuszona do wygospodarowania od 2,8 do 4,7 mln zł miesięcznie na wsparcie systemu emerytalnego.
Kilka stron uwag zgłosił także prezes Prokuratorii Generalnej. Wskazał m.in., że ustawa daje instytucji finansowej zarządzającej środkami z PPK wyłączne prawo do ustalenia kosztu zarządzania pieniędzmi, który ponosić będzie oszczędzający. Państwo zamierza zatem zmusić nas do oddawania części pensji na PPK (zapis będzie automatyczny, o rezygnację z oszczędzania trzeba poprosić – red.) i pozwala operatorom pobierać od nas dowolne opłaty. Umowy z instytucjami prowadzącymi PPK w naszym imieniu zawierać będą bowiem pracodawcy. Na ten paradoks zwrócił uwagę z kolei szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. Ustawa mówi bowiem o dobrowolności uczestnictwa w programie, ale każdy pracownik zostanie "wrzucony" do niego automatycznie. Trudno nazwać to "dobrowolnością".
Szef KSRM zaproponował "rozważenie" zmiany ustawy w taki sposób, by przystąpienie do PPK mogło odbywać się tylko na wniosek pracownika.