Otwór na półwyspie Reykjanes na Islandii badaczce zaczęli wiercić w połowie 2016 roku w ramach wartego 100 milionów dolarów projektu Iceland Deep Drilling Project. W lutym tego roku doszli na prawie 5 tysięcy metrów pod powierzchnią ziemi.
Na tej głębokości, nad warstwą magmy, znaleźli wodę, która przez szczeliny w skałach dostała się tam z oceanu. I to właśnie ona jest powodem radości badaczy. Ma ona bowiem 500 stopni Celjsusza i - jeśli uda się ją wykorzystać - może być idealnym źródłem prądu.
To najgorętszy odwiert na świecie. Woda na tym pułapie występuje już nie w formie cieczy, a w stanie przejściowym między płynem a gazem. Badacze zakładają, że energia, którą potencjalnie uda się z niej sposób uzyskać, będzie o 20 procent tańsza niż ta z tradycyjnych źródeł geotermalnych - czytamy na portalu WysokieNapiecie.pl. Prąd z rekordowej dziury ma zacząć płynąć już za 3-5 lat.
- Gdyby udało się nam zapanować nad parą nadkrytyczną ukrytą we wnętrzu wulkanu, zyskalibyśmy potężne i stabilne źródło prądu. Pomysł ten można zresztą powielić wszędzie tam, gdzie znajdują się młode systemy wulkaniczne. Na Ziemi jest wiele takich miejsc - mówi Wilfred Elders, geolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego, cytowany przez portal. To jeden z liderów Iceland Deep Drilling Project, finansowanego przez firmy energetyczne, islandzki rząd, Unię Europejską i amerykańską Narodową Fundację Nauki.
Już teraz tematem zainteresowali się Brytyjczycy. Jeśli projekt się powiedzie, będą chcieli pozyskiwać z Islandii energię. Londyn i Rejkjawik podpisały nawet porozumienie w sprawie budowy ewentualnego przewodu, który połączyłby obie wyspy. Miałby on tysiąc kilometrów długości i dostarczył prąd do 1,6 mln brytyjskich domostw.