Z reformy zostawia tylko składkę na zdrowie i lekarza pierwszego kontaktu" - pisze komentatorka "Gazety Wyborczej" Elżbieta Cichocka. Konkluduje ona: Za zamieszanie towarzyszące wprowadzaniu nowego systemu podobnie jak poprzednim razem zapłacą: lekarze i pacjenci.
W "Rzeczpospolitej" czytamy, że założenia programowe przedstawione przez ministra Mariusza Łapińskiego z pewnością dla dużej części społeczeństwa będą atrakcyjne. Wraca w nich mit państwa opiekuńczego, państwa, które z Warszawy, a ściślej mówiąc - z gabinetu przy ulicy Miodowej, będzie rozwiązywać wszystkie bolączki obywateli. Jednak warto pamiętać, pisze Małgorzata Solecka, iż od centralnie zarządzanego systemu ochrony zdrowia odeszliśmy w 1999 roku właśnie dlatego, że społeczeństwo oceniało go fatalnie.
W "Życiu" zaś profesor Michał Kulesza nazywa likwidację kas chorych skokiem na kasę. "Pomysły ministra Łapińskiego to rozpaczliwa obrona interesów biurokracji i próba odzyskania politycznych wpływów rządu w sferze ochrony zdrowia (...), to radykalna recentralizacja zarządzania i zgoda na utrwalanie wszystkich złych cech systemu - zwłaszcza zgoda na brak efektywności służby zdrowia w Polsce i na drugi obieg pieniędzy i szarą strefę usług zdrowotnych" - pisze w "Życiu" autor reformy administarcyjnej państwa.
"GW", "Rzepa", "Życie"/Piotrowska/sawicka