"W większości miast i osiedli nie będą mogły tworzyć się nowe apteki, bo wszystkie dostępne lokalizacje są już myśl nowych przepisów zajęte" - alarmuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. I zapewnia, że nowe prawo sprawi, że za leki zapłacimy znacznie więcej.
"Projekt nie poprawi sytuacji pacjentów, lecz spowoduje wzrost cen leków nierefundowanych o co najmniej 10-20 proc., do poziomu niemieckiego - ostrzegają przedsiębiorcy.
Ich zdaniem negatywnych skutków będzie więcej. Pracy nie będą bowiem mogli znaleźć młodzi absolwenci farmacji oraz technicy farmaceutyczni. Ponadto nasili się również proceder wywożenia leków za granicę. Przedsiębiorcom nie podoba się również forma zgłoszenia projektu. Wskazują bowiem, że posłowie nie przeprowadzili nawet oceny skutków regulacji, a przede wszystkim - nie skonsultowali się z pacjentami w tej sprawie.
"Ograniczenia (...) spowodują dalsze drastyczne utrudnienia w dostępie pacjentów do leków, czyniąc aptekę dostępną tylko dla indywidualnego aptekarza, a w szczególności dla aptekarskich dynastii zamiast dla pacjenta" - podkreśla ZPP i apeluje, by zorganizować konsultacje społeczne w tej sprawie, a projekt odrzucić w całości.
Co zakłada projekt?
Projekt nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne, który już został ochrzczony mianem "Apteka dla aptekarza", przewiduje m.in., przyznanie prawa prowadzenia aptek wyłącznie farmaceutom oraz ograniczenia w liczbie takich punktów znajdujących się w mieście. Wnioskodawcy uważają, że "wyłącznie farmaceuta może zagwarantować, że podstawowy cel działania zostanie należycie zrealizowany".
W momencie, gdy jedna apteka przypada średnio na mniej niż 3 tys. mieszkańców, nie ma mowy o otwarciu nowych. Poszczególne punkty mają również być oddalone od siebie przynajmniej o 500 metrów. Z kolei jeden farmaceuta nie mógłby posiadać więcej niż cztery apteki.
W ubiegłym tygodniu sejmowa komisja zdrowia pozytywnie zaopiniowała projekt dla komisji nadzwyczajnej ds. deregulacji. Przyjęcie projektu rekomendował również resort zdrowia, a regulację popiera samorząd aptekarski. Przeciw są natomiast rodzinne sieci aptek i duże sieci aptekarskie.
Projekt ma nie dotyczyć 15 tys. już funkcjonujących aptek, a nowe przepisy mają być dedykowane nowym podmiotom.
Morawiecki sprzymierzeńcem przedsiębiorców
Zmiany w projekcie są jednak nieuniknione. Przedsiębiorcy mają bowiem sojusznika w samym rządzie. Projekt nie podoba się bowiem wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Dał on temu wyraz w rozmowie z tvn24.
- Rozmawialiśmy o tym na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów i uzgodniliśmy, że apteka nie powinna być tylko dla farmaceuty, że owszem, farmaceuta powinien być w każdej aptece i to jest bardzo ważne, żeby tę fachowość utrzymać, bo apteka to jest coś więcej niż tylko sklep - powiedział minister rozwoju w poniedziałek. Dopytywany czy będzie zmiana tego zapisu w ustawie, przyznał: "tak, myślę, że w Sejmie będzie zmiana tego zapisu w ustawie".
Projekt, a w szczególności zasada "apteka dla aptekarza" krytykowany jest niemal ze wszystkich stron. "To rozwiązanie (...) pogłębi dysproporcje w rozmieszczeniu aptek, utrudni dostęp do usług farmaceutycznych i zahamuje rozwój polskich firm" – uważa Konfederacja Lewiatan w przesłanym do redakcji stanowisku.
Ceny w górę? Izba Aptekarska uspokaja
- W ten sposób projektodawcy wyłączają z grona właścicieli dzisiejsze podmioty posiadające apteki, którymi są przede wszystkim przedsiębiorcy niebędący farmaceutami. Jest to nieuzasadnione ograniczenie wolności gospodarczej i nieuzasadniona dyskryminacja – mówi dr Dobrawa Biadun, radca prawny, ekspertka Konfederacji. I prognozuje, że przyjęcie w takiej formie nowego prawa spowoduje wzrost cen leków.
"Ceny leków w aptekach nie mają prawa wzrosnąć. Na rynku jest 14,5 tys. aptek konkurujących ze sobą. Ta liczba nie spadnie, bo nie ma takiej fizycznej możliwości. To dobra informacja dla polskich pacjentów" - uważa z kolei Naczelna Izba Aptekarska.
Jej zdaniem, w centrum reformy jest pacjent. "Zaproponowane zmiany mają na celu zahamowanie funkcjonujących dziś na rynku licznych patologii, w tym postrzegania pacjenta przede wszystkim jako narzędzia do zarabiania ogromnych pieniędzy" - czytamy w stanowisku przesłanym przez NIA.