Politycy zadowoleni ze swojej ciężkiej pracy w tym roku postanowili wypłacić sobie pokaźne nagrody za kierowanie pracami Sejmu i Senatu. Nie wszyscy byli jednak zadowoleni z takiego świątecznego prezentu. W większości deklarowali przekazanie pieniędzy na cele charytatywne. Tylko Ryszard Terlecki (PiS) pieniędzy oddać nie chciał. Po spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego będzie musiał zmienić plany.
Sześciu wicemarszałków Sejmu otrzymało na Mikołaja po ponad 13 tys. złotych premii. Jak wyjaśniła kancelaria Sejmu, nagrody związane są z "bardzo intensywnym okresem prac parlamentarnych w pierwszym roku kadencji". W Senacie też postanowiono wypłacić nagrody za intensywne i nierzadko przecież nocne obrady.
Jak ujawnił "Fakt" marszałek Stanisław Karczewski otrzymał netto 26 270,89 zł; wicemarszałkowie Maria Koc, Bogdan Borusewicz i Grzegorz Czelej - netto po 14 562,30 zł, a wicemarszałek Adam Bielan - netto 14 267,08 zł. W tym przypadku uzasadnieniem również było to, co jak się wydaje jest obowiązkiem polityków czyli "sprawne koordynowanie i prowadzenie prac Senatu w pierwszym roku IX kadencji".
Głośne protesty, które pojawiły się po opublikowaniu informacji o premiach, sprawiły, że politycy, nie mając wyjścia musieli w tej niewygodnej sprawie zająć stanowisko.
W imieniu obdarowanych w Senacie głos zabrał marszałek Stanisław Karczewski, który przekonywał, że "w tym roku to była wyjątkowo ciężka praca" i jak podkreślił, za dobrze wykonaną pracę nagroda po prostu się należy. Inaczej widzi to jednak Bogdan Borusewicz (PO), który od razu zadeklarował odesłanie całej sumy na konto Senatu.
Większość z wicemarszałków Sejmu od razu zrezygnowała z pieniędzy. Tak zrobił Stanisław Tyszka (Kukiz'15), który otrzymaną kwotę odesłał na sejmowe konto. Barbara Dolniak (Nowoczesna)
, Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) i Joachim Brudziński (PiS) zadeklarowali z kolei, że całość premii przekażą na cele charytatywne.
Tylko Ryszard Terlecki (PiS) do końca nie chciał rezygnować z otrzymanych pieniędzy. Pytany przez dziennikarzy co zamierza zrobić z premią odpowiadał zdawkowo: "No wydam" dodając jeszcze do tego równie nieprecyzyjne: "Na życie."
Wszelkie spekulacje, na temat tego, co z tymi pieniędzmi zrobią politycy PiS, przeciął Adam Bielan, pisząc w czwartek wieczorem na Twitterze, że członkowie prezydiów Sejmu i Senatu po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim, podjęli decyzję o przekazaniu premii na cele charytatywne.
Te słowa znalazły też potwierdzenie w dzisiejszym oficjalnym stanowisku partii. - Nie będzie podwyżek, ani premii dla kierownictwa Sejmu i Senatu do czasu kiedy Polacy nie odczują pozytywnej zmiany w swoich budżetach - powiedziała rzeczniczka PiS Beata Mazurek.
Jak widać, ostatecznie rozmowa dyscyplinująca wyjaśniła wszelkie wątpliwości Ryszarda Terleckiego i innych polityków partii rządzącej, którzy nie zdążyli się w sprawie politycznie kłopotliwego prezentu wypowiedzieć.
Dopełnia się więc swoista tradycja, bo w poprzedniej kadencji nagrody przyznawane przez ówczesnego marszałka koalicji PO-PSL również przekazywane były na cele charytatywne. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że politycy mają nadzieję, że może wreszcie kiedyś dziennikarze nie dogrzebią się do tej informacji i uda się pieniądze wydać "na życie".
Może to być tym bardziej prawdopodobne, im bardziej skutecznie rządzący będą realizować zapowiedzi blokowania dostępu dziennikarzy do Sejmu.