Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Premier Beata Szydło nie wierzy w ratingi. Najwyraźniej ich nie czytała [FELIETON]

0
Podziel się:

- Nie wierzę w ratingi, które są oparte nie na sytuacji ekonomicznej, ale na sytuacji politycznej - powiedziała dziś premier Beata Szydło. W ten sposób odniosła się do ostatniej decyzji S&P i obniżki oceny Polski. Problem jednak w tym, że agencja dokładnie wypunktowała ekonomiczne podstawy decyzji.

Premier Beata Szydło nie wierzy w ratingi. Najwyraźniej ich nie czytała [FELIETON]
(PAP/Wiktor Dąbrowski)

- Nie wierzę w ratingi, które są oparte nie na sytuacji ekonomicznej, ale na sytuacji politycznej - powiedziała w czwartek premier Beata Szydło, odnosząc się do decyzji S&P o obniżeniu oceny Polski. Problem w tym, że agencja dokładnie wypunktowała ekonomiczne podstawy decyzji. Zawirowania w mediach i Trybunale Konstytucyjnym nie były kluczowe. Agencja po prostu krytykuje pomysły gospodarcze PiS - pisze Mateusz Ratajczak, dziennikarz money.pl.

Słuchając wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, w tym dzisiejszej wypowiedzi premier Beaty Szydło, mam wrażenie, że zdecydowana większość z nich nie zapoznała się nawet z 11-stronicowym dokumentem agencji Standard & Poor's. A nieliczna grupa - która być może tam zerknęła - ograniczyła się tylko i wyłącznie do pierwszych zdań.

W jednym premier Beata Szydło ma rację. Agencja S&P uzasadnienie obniżki ratingu faktycznie zaczyna od obaw o funkcjonowanie państwa prawa w Polsce. Felix Winnekens (główny analityk odpowiedzialny za ocenę) i Eileen X Zhang (druga osoba odpowiedzialna za raport) tłumaczą, że dotychczasowe decyzje Prawa i Sprawiedliwości osłabiają niezależność i skuteczność kluczowych instytucji publicznych w Polsce. Tak - mowa o Trybunale Konstytucyjnym.

Ale wystarczy zapoznać się z trzecim punktem (wciąż pozostajemy na pierwszej stronie dokumentu), by wiedzieć, że analitycy mają wątpliwości również w innych kwestiach - negatywna perspektywa dotyczy głównie wątpliwości co do prowadzenia polityki finansowej.

Na trzeciej stronie dokumentu znajdziemy więcej szczegółów. "Środki po stronie wydatków - planowane lub ogłoszone - nie są w pełni zrównoważone w budżecie po stronie dochodów i planowanych cięć wydatków" - czytamy.

I teraz najważniejsze, analitycy zastanawiają się, skąd rząd weźmie pieniądze na realizację wszystkich obietnic wyborczych. A konkretnie mają wątpliwości, czy znajdzie je na "odwrócenie poprzedniej reformy emerytalnej i przywrócenie wieku emerytalnego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, program Rodzina 500+ i wypłaty środków pieniężnych na dzieci, większa kwota wolna od podatku, darmowe leki dla osób starszych".

I to niestety nie jest koniec uwag. Bo analityków nie tylko zastanawia budżet z gumy, ale również "wprowadzenie zmian do reguły stabilizującej wydatki" oraz przesunięcia budżetowe z poprzedniego roku w ramach nowelizacji ustawy budżetowej na 2015 rok. S&P zwraca uwagę, że 9 mld zł za aukcję LTE trafiło do budżetu w 2016 roku, chociaż aukcja została zakończona w 2015.

Co więcej - na kolejnych podstronach analitycy prognozują stabilny wzrost gospodarczy. Nie zaklinają rzeczywistości, raczej ostrzegają przed nadchodzącymi wyzwaniami. "Dodatkowe wyzwania dla Polski mogą się pojawić, jeśli w gospodarka nie przejdzie od modelu wzrostu opierającego się na taniej sile roboczej na model oparty o bardziej pracochłonne branże przemysłu i innowacje" - czytamy. To jest piąta strona dokumentu.

Jeśli politycy uważają tę lekturę za zbyt długą, polecam inny dokument S&P. Agencja przygotowała streszczenie, krótsze mniej więcej o połowę. Ale wciąż treściwe.

Postawię sprawę jasno - nie jestem przekonany, by obniżka ratingu była w tym momencie uzasadniona. Powód? Większość obaw, o których piszą analitycy, nigdy się nie spełni - rząd nie zrealizuje swoich przedwyborczych obietnic. Ani w tym, ani w przyszłym roku. Z niektórych zrezygnuje, niektóre zupełnie przekształci. Taki już los wszystkich obietnic wyborczych i tych z prawej i tych z lewej strony sceny politycznej.

Mam wrażenie, że w kontaktach pomiędzy polskim rządem z analitykami agencji zabrakło szczerości. Przedstawiciele naszej władzy nie potrafili powiedzieć wprost, że "z tymi lekami dla seniorów to poczekamy, wiek emerytalny to nie priorytet, a kwota wolna od podatku może poczekać". Aż w budżecie będą na to pieniądze. Innymi słowy - nie wspomnieli, że to była kiełbasa wyborcza. Analitycy S&P - parafrazując słowa opozycji - dali się złapać na wyborcze obietnice PiS.

Słowa Beaty Szydło mają również drugie dno. Czy przypadkiem właśnie publicznie nie wypowiedziała umowy z agencją S&P? Co roku na cztery agencje wydajemy 3 miliony złotych. Jaki jest sens dalszego finansowania agencji, która - w ocenie pani premier - nie zna się na gospodarce, a jedynie na polityce?

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)