Premier Beata Szydło złożyła w piątek w głównej siedzibie ONZ w Nowym Jorku podpis w imieniu Polski pod globalnym porozumieniem klimatycznym wynegocjowanym w Paryżu pod koniec 2015 roku. W ceremonii bierze udział około 60 szefów państw i rządów.
- To jest dobre porozumienie dla Polski. Znalazły się w nim wszystkie postulaty, na których nam zależało. Przede wszystkim to, że specyfika gospodarek narodowych będzie ciągle brana pod uwagę - powiedziała Szydło dziennikarzom przed podpisaniem porozumienia.
Premier zauważyła, że złożenie podpisów to dopiero pierwszy etap, gdyż porozumienie muszą ratyfikować wszystkie państwa. 13 wyspiarskich krajów, jak Tuvalu, Fidżi, Malediwy czy Barbados, zrobiło to od razu w piątek, by dać sygnał, jak poważnie traktują zagrożenia wynikające z ocieplania się klimatu.
- Po podpisaniu trzeba wprowadzić te zapisy w życie. Tu jest jeszcze ważna kwestia, o której nie możemy zapominać, jeżeli chodzi o Polskę: kwestia lasów. To jest porozumienie, które, mogę powiedzieć z satysfakcją, spełnia nasze oczekiwania - dodała.
Jako pierwszy złożył podpis prezydent Francji Francois Hollande, który reprezentował w Nowym Jorku kraj goszczący ubiegłoroczną konferencję. Wezwał kraje UE, by ratyfikowały porozumienie do końca 2016 roku, dając innym przykład, tak by weszło ono w życie jak najszybciej.
- Nasze deklaracje muszą zamienić się w czyny, bo taka jest pilna potrzeba - apelował, przypominając, że według danych klimatologów 11 ostatnich miesięcy pobiło historyczne rekordy wysokich temperatur.
Ogółem pod dokumentem mają w piątek złożyć podpisy przedstawiciele 165 krajów, potem przez rok dokument zostanie otwarty do podpisu przez pozostałe ze 195 krajów, które uczestniczyły w paryskiej konferencji.
- To historyczny moment. Nigdy wcześniej tak wielka liczba krajów nie podpisała porozumienia międzynarodowego w jeden dzień - powiedział na początku ceremonii sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun. Poprzedni rekord datował się z 1982 roku, kiedy to jednego dnia 119 krajów parafowało konwencję ONZ o prawie morza.
Podczas uroczystości jako ostatni mówca wystąpił hollywoodzki gwiazdor Leonardo di Caprio, zaangażowany w walkę ze skutkami efektu cieplarnianego.
Co oznacza porozumienie paryskie?
Tak zwane porozumienie paryskie zakłada zahamowanie globalnego ocieplenia. Chodzi o to, by średnia światowa temperatura nie wzrosła powyżej dwóch stopni w porównaniu z okresem sprzed rewolucji przemysłowej. Pomóc w tym ma zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych. W drugiej połowie wieku ludzie mają produkować na tyle mało tych gazów, by mogły je pochłonąć lasy, gleby i oceany.
Po piątkowej uroczystości w wielu krajach wymagane będzie jeszcze głosowanie w parlamencie. Porozumienie wejdzie w życie po ratyfikacji przez co najmniej 55 krajów odpowiedzialnych za 55 proc. emisji gazów cieplarnianych wyprodukowanych przez człowieka. Szacuje się, że może to nastąpić w przyszłym roku.
Stany Zjednoczone i Chiny razem odpowiadają za niemal 40 proc. emisji. Oba kraje zapowiedziały, że ratyfikują porozumienie w bieżącym roku.
Postępy w tych działaniach mają być kontrolowane co pięć lat. A kraje najbiedniejsze mają otrzymywać od najbogatszych pomoc klimatyczną - co najmniej sto miliardów rocznie. Zdaniem wielu obserwatorów, liczy się jednak nie tylko sam fakt podpisania ugody. Ważne będą trwałe wysiłki na rzecz wprowadzenia jej w życie.