Kancelaria prezydenta podkreśliła, że celem ustawy z 22 czerwca jest usunięcie wątpliwości interpretacyjnych wobec przepisów ustawy z 20 lutego 2015 r., które jeszcze nie weszły w życie.
"Nowelizacja ma w szczególności uporządkować sytuację wytwórców energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii oraz zasad udzielania dla nich pomocy publicznej. W tym celu wprowadza do ustawy definicję prosumenta - odbiorcy końcowego dokonującego zakupu energii elektrycznej na podstawie umowy kompleksowej, wytwarzającego energię elektryczną wyłącznie z odnawialnych źródeł energii w mikroinstalacji w celu jej zużycia na potrzeby własne, niezwiązane z wykonywaną działalnością gospodarczą" - wskazano w informacji Kancelarii Prezydenta.
Ustawa zmienia zapisy dotyczące wsparcia dla produkcji zielonej energii. Największe wsparcie otrzymają źródła, które wytwarzają energię stabilnie np. biogazownie, czy wspówspalanie biomasy z węglem. Przeciwko zaproponowanym rozwiązaniom głosowała opozycja, przeciwni im są również przedstawiciele większości środowisk związanych z OZE. Posłowie opozycji jak np. Gabriela Lenartowicz (PO) czy Zbigniew Gryglas (Nowoczesna)
mówili, że ustawa idzie pod prąd światowym trendom, faktycznie jest "antyoze" i "dramatycznie zła" i doprowadzi likwidacji energetyki obywatelskiej.
Ustawa, procedowana była jako projekt poselski grupy posłów PiS, choć faktycznie wypracowana w resorcie energii, wprowadza kolejne już zmiany dotyczące wsparcia państwa dla odnawialnych źródeł energii (poprzednie pochodzą z lutego 2015 roku). Mają one pozwolić uzyskać do 2020 r. 15-proc. udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii, co wpisuje się w politykę energetyczną Unii Europejskiej.
Po zmianie rządu, nowy Sejm przegłosował tzw. małą nowelizację ustawy o OZE w ostatnich dniach 2015 roku. Na jej mocy wejście w życie czwartego rozdziału ustawy o OZE, dotyczącego m.in. aukcyjnego systemu wsparcia OZE, który ma zastąpić stosowane dotychczas "zielone certyfikaty" oraz wsparcie dla prosumentów, czyli jednoczesnych producentów i konsumentów energii z małych źródeł odnawialnych, zostało odłożone o pół roku, właśnie do 1 lipca br.
System aukcyjny polega na tym, że rząd zamawia ilość energii odnawialnej; jej wytwórcy przystępują do aukcji, którą wygrywa ten, kto zaoferuje najkorzystniejsze warunki.
Projekt nowelizacji, choć przygotowany w resorcie energii, trafił do Sejmu jako inicjatywa poselska, grupy posłów PiS. Nowe przepisy największe wsparcie w systemie aukcji energii z OZE przewidują przede wszystkim dla tych technologii, które wytwarzają energię w sposób stabilny i przewidywalny. Mniejsze wsparcie przeznaczone będzie na produkcję energii z wiatru i słońca.
Zaproponowano wprowadzenie koszyków/grup technologicznych. Powstaną też klastry i spółdzielnie energetyczne. Wprowadzono definicję biomasy lokalnej, czyli takiej, która jest pozyskana pierwotnie w promieniu do 300 km od instalacji OZE. Ustawa rozszerza też definicje prosumenta - oprócz osób fizycznych będą mogły nimi być jednostki samorządowe, parafie, szkoły. Nowe przepisy upraszczają też przepisy związane z działalnością prosumencką.
W stosunku do nowelizacji z lutego 2015 zmieni się wsparcie dla prosumentów. Zamiast taryf gwarantowanych - co zapisane było w noweli z lutego 2015 r. - otrzymają oni tzw. opusty, czyli rozliczenie różnicy między ilością energii, którą wyprodukują (np. w panelu fotowoltaicznym), a tą którą pobrali (w czasie, gdy nie świeci słońce i panel nie wytwarza prądu).
Właściciele najmniejszych mikroinstalacji (do 10 kW) mogą liczyć na opust w stosunku 1 do 0,8. Rząd proponował, by wszyscy prosumenci mogli korzystać z opustu w stosunku 1 do 0,7. System opustowy krytykuje z jednej strony większość organizacji związanych z energetyką prosumencką z drugiej operatorzy systemu. Ich zdaniem współczynnik nie pokryje kosztów, więc straty, jakie poniosą będą liczone w milionach zł rocznie.
Nowe przepisy określają ilość biomasy w tzw. instalacji spalania wielopaliwowego. Jest to instalacja, w której wytwarza się energię elektryczną, ciepło lub chłód, dzięki spaleniu biomasy lub paliwa gazowego z paliwami kopalnymi. Ma jej być ponad 15 proc. łącznej wartości energetycznej wszystkich spalonych paliw. We współspalaniu będzie można też wykorzystywać ulegające biodegradacji odpady komunalne czy przemysłowe. W ustawie znalazły się też krytykowane przez opozycję i ekologów zapisy dotyczące tzw. drewna energetycznego oraz dotyczące biomasy zanieczyszczonej. Zdaniem Urzędu Regulacji Energetyki zapisy te są niejasne i mogą prowadzić do nadużyć przy spalaniu biomasy w elektrowniach.
Spore kontrowersje budzi też zapisanie w ustawie tzw. opłaty przejściowej, która jest dopisywana do rachunków za energię odbiorców końcowych i wynika z kosztów likwidacji kontraktów długoterminowych elektrowni KDT. Zgodnie z zapisami ma ona wzrosnąć z 3,87 zł do 8 zł brutto miesięcznie. Rocznie daje to 96 zł dla gospodarstwa domowego.
Tzw. ustawa KDT z 2007 r. dotyczy zasad pokrywania kosztów powstałych u wytwórców w związku z przedterminowym rozwiązaniem umów długoterminowych sprzedaży mocy i energii elektrycznej. Gwarantuje ona uprawnionym wytwórcom energii pomoc publiczną. Spółka Zarządca Rozliczeń przekazuje im pieniądze (czyli właśnie opłatę przejściową) od odbiorców za pośrednictwem operatorów systemów dystrybucyjnych. KE uznała to za pomoc publiczną i zażądała ich rozwiązania; po długich negocjacjach wydała jednak decyzję zatwierdzającą obowiązującą ustawę o KDT. Przedstawiciele resortu energii tłumaczą, że podwyższenie opłaty przejściowej jest konieczne, ze względu na ponad miliardowe zadłużenie Zarządcy Rozliczeń. Kolejne kontrowersje wzbudziła poprawka, która trafiła do projektu na etapie prac w Senacie. Chodzi o zapis dotyczący zasad określania obowiązku zakupu energii cieplnej ze źródeł odnawialnych. Zdaniem opozycji, ale i prezesa Urzędu Regulacji energetyki, może to doprowadzić do wzrostu cen energii cieplnej, bo zamiast
ograniczenia ustawowego (jak jest obecnie), limity te będzie ustalał - w drodze rozporządzenia - minister energii.
Podpisana przez prezydenta ustawa będzie jednak nowelizowana. Jeszcze w maju wiceszef resortu energii Andrzej Piotrowski zapowiadał, że w ciągu pół roku powstaną rozwiązania, dzięki którym prosumentami, będą mogli stać się mali, a nawet średni przedsiębiorcy.