Ustawa wprowadza ,,przejrzystość i otwartość prywatyzacji oraz wzmacnia interesy narodowe w procesie reformowania praw własności" na Ukrainie - oświadczyła administracja szefa państwa.
W komunikacie podkreślono, że zgodnie z decyzją parlamentu ustawa nie pozwala na udział w prywatyzacji osób prawnych i fizycznych, zarejestrowanych w krajach uznawanych za ,,państwo-agresora" bądź w krajach, wobec których obowiązują sankcje.
W lipcu ub. roku parlament w Kijowie uznał za agresora Federację Rosyjską, która oskarżana jest przez Ukrainę o wspieranie prorosyjskich separatystów w Donbasie. Ich nieuznawane republiki ludowe - Doniecką i Ługańską - Rada Najwyższa uznała wtedy za organizacje terrorystyczne.
Słowo ,,agresor" pojawiło się w oficjalnych dokumentach ukraińskich także we wrześniu 2015 r., kiedy to rząd premiera Arsenija Jaceniuka przyjął nową doktrynę wojenną. Jako głównego przeciwnika i agresora wymieniono w nim Rosję. We wcześniejszych doktrynach wojennych Ukrainy nie było mowy o wrogich wobec niej państwach.
W styczniu bieżącego roku minister rozwoju gospodarczego Aivaras Abromaviczius zapowiedział, że Ukraina przygotowuje się do prywatyzacji 25 przedsiębiorstw państwowych. Ma ona objąć firmy z sektora energetycznego, chemicznego, maszynowego i portowego.
W pierwszej kolejności na sprzedaż pójdą: kombinat chemiczny w Odessie, producent energii elektrycznej Centrenerho, zakłady spirytusowe Ukrspyrt, fabryki maszyn i państwowa korporacja nasienna DPZKU. Kombinat w Odessie ma być sprzedany jako pierwszy, gdyż jest już dla niego 11 potencjalnych inwestorów.
Wcześniej szef Funduszu Mienia Państwowego Ihor Biłous oceniał, że z prywatyzacji dużych przedsiębiorstw państwowych Ukraina może uzyskać 30 mld hrywien, czyli ok. 1,2 mld dolarów.
Z Kijowa Jarosław Junko