Jak poinformował Maduro, począwszy od piątku aż do 6 czerwca, "wszystkie piątki są dniami wolnymi od pracy". - Będziemy mieli długie weekendy - powiedział.
Odwołując się do "świadomości narodowej" i apelując do obywateli, by poparli inicjatywę, prezydent rozszerzył z czterech do dziewięciu godzin dziennie czas, w którym centra handlowe i hotele będą musiały same generować prąd.
Maduro, który niedawno dał obywatelom wolne w Wielki Tydzień, by zmniejszyć zużycie wody i prądu, przyznał, że kraj stoi w obliczu "ekstremalnej sytuacji", gdyż poziom wody w 18 zbiornikach retencyjnych znacznie się obniżył. 60 proc. energii w Wenezueli pochodzi z hydroelektrowni, a obecnie kraj jest dotknięty dotkliwą suszą, wywołaną wyjątkowo intensywnym zjawiskiem pogodowym El Nino.
Prezydent nakazał państwowym przedsiębiorstwom przemysłowym, które zużywają najwięcej energii, a także administracji, by zmniejszyły zużycie o 20 proc.
Chociaż najwięcej prądu zużywają w Wenezueli gospodarstwa domowe, to Maduro podkreślił, że chce uniknąć "bolesnego dla kraju racjonowania energii", a także podwyższania opłat. Prezydent apelował jednocześnie do obywateli o odpowiedzialne korzystanie ze sprzętu domowego, klimatyzatorów, a także suszarek do włosów.
Dotychczasowa opozycja, która obecnie ma większość w parlamencie, skrytykowała plany prezydenta i uznała je za lekkomyślne, biorąc pod uwagę, że w kraju trwa recesja, jest wysoka inflacja, a także brakuje żywności i leków. Maduro jest oskarżany o to, że nie przewidział sytuacji i zaniedbał inwestycje w rozwój sieci energetycznej.
W mediach społecznościowych wielu internautów wyraziło zdziwienie decyzją prezydenta w sprawie skrócenia tygodnia pracy. "Chyba żartujesz???" - napisał jeden z użytkowników Twittera. Inni zastanawiali się, jak zmniejszenie liczby dni roboczych wpłynie na szkoły, procedury biurokratyczne czy supermarkety.
W Wenezueli, gdzie w 2010 roku doszło do poważnego kryzysu energetycznego, regularnie dochodzi do przerw w dostawach prądu, głównie na prowincji.