Zaledwie sześć sprzedanych koni i tylko 410 tys. euro zysku. To tegoroczne wyniki aukcji koni w Janowie Podlaskim. - Chaos wdziera się w działania obecnej ekipy - komentuje Janusz Piechociński, były wicepremier i minister gospodarki. - Wystarczyły dwa lata, by najlepszą stadninę w Europie sprowadzić do rangi targów powiatowych - mówi z kolei Marek Sawicki, były minister rolnictwa. Kierujący stadniną się jednak bronią i mówią: jest nadpodaż na rynku arabów.
Za najwyższą cenę 150 tys. euro sprzedana została klacz Prunella, którą wylicytował nabywca z Czech. Drugi z najdroższych koni kupił biznesmen z Rumunii. Powodów do radości organizatorzy jednak nie mają. To najsłabszy wynik od kiedy licytuje się w euro. Od 2003 roku aukcja zawsze przynosiła co najmniej dwa razy wyższy zysk.
- Widać jak na dłoni, że spadł prestiż aukcji. A gdy połączymy to z nieco gorszymi wynikami gospodarek w krajach arabskich, które do tej pory bardzo chętnie sięgały po polskie konie, to mamy przepis na piękną katastrofę - mówi money.pl Janusz Piechociński, były wicepremier i minister gospodarki.
- Polityka nie służy takim prestiżowym wydarzeniom. Ekipa dobrej zmiany może i ma dobre chęci, ale potrzebne są też dobre pomysły. Fakty są takie, że ten rok to dużo mniejsze zainteresowanie, dużo gorszy wynik finansowy i znów zadyma polityczna. Co chwile wypominamy i przypominamy wydarzenia z ostatnich dwóch lat. Tymczasem musimy się na chwilę zatrzymać, by chronić dobre imię polskich koni. Zainteresowanie wciąż nim jest, potrzebna jest tylko lepsza zmiana - komentuje Janusz Piechociński.
- Chaos wdziera się w działania obecnej ekipy. Masowa wymiana ludzi spowodowała, że gdzieniegdzie brakuje po prostu fachowców. Oczywiście smuci mnie wynik aukcji w Janowie Podlaskim - dodaje.
O zdanie na temat wyniku aukcji zapytaliśmy też Marka Sawickiego, posła Polskiego Stronnictwa Ludowego. Sawicki był ministrem rolnictwa, również nadzorował stadniny i aukcje koni.
- Audyt za 100 tys. zł pokazał, że o żadnej niegospodarności w stadninach nie może być mowy. Nie było żadnych nieprawidłowości. A przecież minister Krzysztof Jurgiel mówił wprost, że wyrzucał za złodziejstwo. Jestem przekonany, że byli prezesi mogą teraz spokojnie iść do sądu i domagać się przeprosin od ministra rolnictwa. Nie wygląda to dobrze - mówi money.pl Marek Sawicki, poseł PSL i były minister rolnictwa.
- Wystarczyły dwa lata, by najlepszą stadninę w Europie sprowadzić do rangi targów powiatowych. Z pewnością odbudowanie tej marki będzie wymagać dużo pracy i dużo czasu. Markę robią ludzie. Jeżeli za sprzedaż najlepszego towaru wezmą się partacze, to nic nie zarobią - dodaje Sawicki.
Jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości aukcję skomentował w ten sposób: "Te konie urodziły się za poprzedniej władzy". - Czy to znaczy, że są skażone? Trzeba zapytać tego posła, dlaczego minister Krzysztof Jurgiel nie pojawił się na aukcji? Nie chciał brać udziału w pięknej katastrofie? Zamiast wojewody i ministra był wicewojewoda i wiceminister. To już pokazuje, że ranga aukcji spadła. Rządzącym nie chciało się na nią jechać. Wszyscy się chowają - mówi Sawicki.
- W ciągu ośmiu lat mieliśmy dwa rekordy aukcyjne. A teraz wyniki sięgają dna. To jeden z gorszych wyników najpewniej w ciągu ostatnich 30 lat - komentuje Sawicki. Jego zdaniem podobne problemy zaczną wychodzić w innych obszarach.
- Nowa władza od razu ruszyła do czyszczenia stanowisk. Nikt się nie zastanawiał czy zwalnia fachowca czy nie. Problemy będą się piętrzyć. A ja nie będę podpowiadał ministrowi żadnych rozwiązań. Gdy ja byłem ministrem, a on był w opozycji, to miał recepty na wszystkie problemy, katastrofy, żywioły. Teraz pokazuje, że pomysłów nie ma - dodał Sawicki.
Organizatorzy bronią się. W rozmowie z Polską Agencją Prasową Sławomir Pietrzak, prezes stadniny w Janowie Podlaskim, przekonuje, że nie ma powodów do zmartwień. - To nas nie martwi, że tak mało zostało sprzedanych koni, natomiast te, które zostały sprzedane, to w zupełnie dobrych cenach, jak Prunella czy Anawera - powiedział.
Prezes Sławomir Pietrzak tłumaczy, że konkurencja jest duża. - Jest nadprodukcja koni arabskich, aukcji jest coraz więcej. Taka jest sytuacja rynkowa - zaznaczył. Przypomniał, że w historii aukcji w Janowie Podlaskim też "nie zawsze było różowo".