- W wielu miejscowościach nie ma straży miejskiej, więc po prostu nie przeprowadza się żadnych kontroli - mówi Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego. Ekspert chwali rząd za podjęcie tematu walki ze smogiem, ale zaznacza, że w rekomendacjach Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów w ogóle nie podjęto problemu niedostatecznej kontroli palenia w kotłach domowych.
Podczas wtorkowego posiedzenia rządu KERN przedstawił 14-punktowy plan walki ze smogiem. Wśród rekomendowanych rozwiązań znalazły się między innymi wprowadzenie wyższych wymagań dla kotłów na paliwo stałe, norm jakościowych dla paliw stałych, obowiązek podłączania do sieci ciepłowniczej budynków zlokalizowanych na terenach miejskich i podmiejskich oraz rozwój sieci stacji pomiarowych.
Kierowany przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego komitet proponuje zapewnienie opracowania, szerokich konsultacji społecznych i przeprowadzenie kampanii edukacyjnej na temat optymalnych sposobów palenia w kotłach, ale, jak w rozmowie z WP money podkreśla przedstawiciel Polskiego Alarmu Smogowego, w rządowych rekomendacjach zabrakło kwestii usprawnienia systemu kontroli palenia w kotłach domowych.
Urzędnicy nie chcą kontrolować swoich sąsiadów
- W wielu miejscowościach straży miejskiej najzwyczajniej w świecie nie ma, więc po prostu nie przeprowadza się żadnych kontroli - mówi Andrzej Guła. - Burmistrzowie w małych miejscowościach po prostu nie chcą wysyłać pracowników do skontrolowania swoich sąsiadów, brakuje anonimowości - wyjaśnia.
Andrzej Guła mówi nam, że z pewną nadzieją podchodzi do rekomendacji KERM i bardzo cieszy się, że problem smogu został poruszony na tak wysokim szczeblu, ale zaznacza, że diabeł tkwi w szczegółach, bo "nie wiadomo na razie, jakie normy dla pieców i węgla zostaną ustalone". - Od wielu lat czekamy na te regulacje i mam nadzieję, że w przeciwieństwie do poprzednich ekip, nie skończy się na deklaracjach rządu, a będą konkretne działania - podkreśla.
- Będziemy zwracać uwagę na konieczność stworzenia programów wspierających ten proces, bo na razie Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska ich nie zaproponował - stwierdza. - Takie programy powinny trafić tam, gdzie jest główne źródło problemu, czyli do dymiących domów - wyjaśnia.
Z danych Polskiego Alarmu Smogowego wynika, że na 5 milionów domów jednorodzinnych w Polsce aż 3,5 mln jest ogrzewanych kotłami węglowymi. Co gorsza, z badań PAS wynika, że aż 38 proc. domów jednorodzinnych nie ma żadnej izolacji termicznej ścian zewnętrznych.
Rząd mógłby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu
Andrzej Guła zwraca uwagę, że wprowadzając centralny program docieplenia budynków, rząd mógłby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jak wyjaśnia, w ten sposób nie tylko mógłby rozwiązać problem niskiej emisji, ale także zrealizować cele Unii Europejskiej dotyczące efektywności energetycznej. - Na to są środki unijne, bo efektywność energetyczna jest dużym priorytetem UE, ale nikt dotąd nie łączył u nas tego z problemem niskiej emisji - mówi.
Przedstawiciel Polskiego Alarmu Smogowego chwali zapowiedź wprowadzenia obowiązku podłączania budynków do sieci ciepłowniczej. - Często bywało tak, że ludzie nie chcieli się podłączać do sieci, wybierając inne źródło ogrzewania, przez co koszty jednostkowe przyłączeń rosły - tłumaczy.
- Musimy jednak pamiętać, że sieci ciepłownicze nie są panaceum na problem niskiej emisji, bo w przypadku domów jednorodzinnych takie podłączenie jest często technicznie niemożliwe lub nieopłacalne - zaznacza. Guła zwraca uwagę, że tylko co setny dom jednorodzinny w Polsce jest podłączony do sieci ciepłowniczej.
- Wielki smog w Londynie, który w ciągu tygodnia uśmiercił kilka tysięcy osób, spowodował otrzeźwienie polityków, którzy zaczęli tworzyć prawodawstwo w obszarze świeżego powietrza - przypomina Andrzej Guła. - Być może to, co się stało, ta fala smogu na początku stycznia, o której mówili wszyscy, wreszcie uświadomiła naszym politykom, że problem nie jest teoretyczny, lecz całkiem praktyczny - mówi.
Rząd zmienia podejście do problemu smogu
Andrzej Guła nawiązał w ten sposób do niedawnej głośnej wypowiedzi ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który w radiu TOK FM stwierdził, że w kwestii smogu "nie ma żadnego powodu do paniki". - Lubimy mówić o zagrożeniach troszkę bardziej teoretycznych w sytuacji, kiedy styl życia, jaki przyjmujemy, jest wielokrotnie bardziej szkodliwy - powiedział szef resortu zdrowia.
Problemu smogu jeszcze niedawno nie dostrzegało także Ministerstwo Środowiska. W odpowiedzi na petycję Polskiego Alarmu Smogowego w sprawie obniżenia progów alarmowania, na początku listopada resort Jana Szyszki napisał, że "obecne progi są wystarczające i ostrzegają o poziomie zanieczyszczeń, którego przekroczenie powoduje negatywne skutki dla zdrowia ludzkiego".
Takie stanowisko resortu Jana Szyszki kłóci się jednak z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która za dopuszczalne stężenie dobowe PM10 uznaje 50 mikrogramów na metr sześcienny. Z kolei Europejska Agencja Środowiska szacuje, że zanieczyszczenie powietrza w Polsce przyczynia się do przedwczesnej śmierci ok. 45 tys. mieszkańców, a statystyczny Polak z powodu smogu żyje krócej o 9 miesięcy. W UE progi alarmowe wynoszą w większości krajów pomiędzy 50 a 100 mikrogramów PM10 na m3.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami próg alarmowy wynosi 300 mikrogramów pyłu zawieszonego PM10 na m3 powietrza. Jeszcze w 2012 roku było 200 mikrogramów, ale podwyższenie go do 300 gramów wprowadziło rozporządzenie ówczesnego ministra środowiska Marcina Korolca.
9 stycznia Beata Szydło poinformowała, że KERM zajmie się problemem smogu i na posiedzeniu rządu 17 stycznia przedstawi "konkretne działania". Premier nie starała się nawet ukryć, że decyzja o tym, by rząd zajął się problemem smogu, nastąpiła pod presją opinii publicznej i licznych doniesień medialnych o katastrofalnym poziome zanieczyszczenia powietrza w Polsce.
Beata Szydło powiedziała, że prace KERM nad rekomendacjami są związane "z tym, co w ostatnich dniach tak bardzo zajmuje opinię publiczną, a przede wszystkim jest niezwykle uciążliwe dla polskich obywateli, czyli kwestii smogu". Przypomnijmy, że szerokim echem na świecie odbił się artykuł "Financial Timesa", w którym opisano problem smogu w Polsce, a podkrakowską Skałę przedstawiono jako miasto o bardziej zanieczyszczonym powietrzu niż Pekin.