Obligacje zamiast marnie oprocentowanych lokat. A może zakup akcji polskich spółek, które nie są tak przewartościowane, jak zagraniczne? Ciekawą opcją na mniej przewidywalne czasy mogą być niestandardowe inwestycje, ale z pominięciem ryzykownego bitcoina - wskazują eksperci, którzy typują, na czym będzie można zarobić w 2018 roku.
Mijający rok był dobry do zarabiania pieniędzy. Nie tylko ciężką pracą, za którą przeciętny Kowalski dostał średnio w listopadzie 4 610 zł brutto wynagrodzenia (o 6,5 proc. więcej niż rok wcześniej). Nie brakowało również okazji, żeby pomnożyć oszczędności na giełdzie. Ceny akcji na warszawskim parkiecie poszły w górę o ponad 20 proc. Zyskali nie tylko giełdowi gracze, ale i wiele ludzi, którzy mają środki w funduszach inwestycyjnych.
Kilka procent bez większego ryzyka można było zarobić na obligacjach skarbowych i korporacyjnych. Ci, którzy utraty nawet większych kwot się nie boją, zarobili spekulując na walutach. Szczególnie, jeśli stawiali na umocnienie złotego. Nie mówiąc o kryptowalutach. Hitem okazał się bitcoin, którego wartość od początku roku wzrosła o grubo ponad 1000 proc!
Dobry czas zmarnowali wszyscy ci, którzy zachowawczo lokowali oszczędności na kontach bankowych. Ich oprocentowanie spadło do rekordowo niskiego poziomu. Średnio nie dają zrobić więcej niż 1,5 proc., a więc mniej niż tempo, w którym rosną ceny.
Obligacje alternatywą dla lokat
- Niestety, w przyszłym roku prawdopodobnie utrzyma się ujemne realne oprocentowanie lokat bankowych. Odsetki, po odjęciu podatku, nadal będą niższe niż inflacja - ostrzega Jarosław Sadowski, główny ekonomista Expander Advisors.
Według niego wciąż atrakcyjną alternatywą dla nich pozostaną obligacje korporacyjne (przedsiębiorstw), których oprocentowanie zwykle jest zdecydowanie wyższe niż wzrost cen. W tym roku do kupienia były papiery dające 3-5 proc., a te bardziej ryzykowne nawet 8-10 proc. w skali roku.
- Przy tego rodzaju inwestycji trzeba jednak pamiętać o sprawdzeniu kondycji finansowej firmy. Obligacje to bowiem nie lokaty. W przypadku upadłości spółki, której obligacje kupiliśmy, możemy nie odzyskać części lub nawet całości wpłaconych pieniędzy - podkreśla Sadowski.
Tego problemu nie ma przy obligacjach skarbu państwa. Przynajmniej w teorii trudno sobie wyobrazić sytuację, w której Polska bankrutuje i rząd nie wypłaca ludziom pieniędzy za obligacje. Ile można na nich zarobić? Nawet 3,2 proc. w pierwszym roku z gwarancją 2 proc. realnego zysku (powyżej poziomu inflacji) w kolejnych - to jedna z ofert Ministerstwa Finansów. W tej chwili obligacje skarbowe to jedyny w pełni bezpieczny sposób ochrony pieniędzy przed rosnącą inflacją.
Nad giełdami wiszą czarne chmury
- Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja w zakresie inwestycji w akcje czy fundusze akcyjne. Z jednej strony słychać głosy zachęcające do tego rodzaju inwestycji, zwłaszcza w polskie małe i średnie spółki. Trzeba jednak pamiętać, że hossa na światowych giełdach jest już na dość zaawansowanym etapie i jej ewentualne zakończenie negatywnie przełoży się zapewne także na nasz rynek - komentuje sytuację ekspert Expandera.
- Przyszły rok przyniesie nam na pewno wiele niespodzianek - uważa dr Aneta Hryckiewicz, ekspertka finansów i bankowości z Akademii Leona Koźmińskiego. Podkreśla ogromne znaczenie decyzji największych banków centralnych na świecie. Zarówno amerykański Fed, jak i europejski EBC będą działać w kierunku podwyżek stóp procentowych.
- O ile akcje bardzo dobrze się sprawdzają w środowisku niskich stóp procentowych, o tyle negatywnie reagują na ich wzrosty. Dlatego wraz z ich podwyższaniem należy liczyć się z korektą na rynkach - wskazuje ekonomistka.
"Korekta" to stosunkowo delikatne określenie. Wielu obserwatorów rynku sugeruje, że inwestorzy powinni być przygotowani na krach lub wstęp do poważnego kryzysu finansowego. Więcej na ten temat pisaliśmy w tekście: "Nad rynkami finansowymi wiszą czarne chmury. Zbliża się kolejny wielki kryzys?".
Warszawska giełda zieloną wyspą?
Eksperci pytani przez money.pl podkreślają, że nawet jeśli na rynkach światowych zaczną się turbulencje, w mniejszym stopniu dotkną polską giełdę.
- O tym, że różnego rodzaju wskaźniki opisujące sytuację na Wall Street są na rekordowych poziomach, a wyceny akcji odkleiły się od fundamentów, słyszymy od blisko 4 lat. Spodziewam się, że na złość tym wszystkim sceptykom giełdy będą dalej bić rekordy - twierdzi Kornel Kot.
Analityk TMS Brokers spodziewa się, że na warszawskiej giełdzie będzie można liczyć na wzrost cen akcji rzędu 10 proc. Wskazuje, że jest szansa na osiągnięcie przez indeks WIG20 poziomu 2700 pkt.
Tegoroczne notowania indeksu WIG20 src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1483225200&de=1514674800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1&rl=1"/>
Jeśli kryzys nie dotrze w przyszłym roku na rynki finansowe, nie tylko największe spółki zgrupowane w WIG20 mogą dać zarobić. Eksperci stawiają też na akcje mniejszych podmiotów z sWIG80. Często wymieniany jest również sektor bankowy, który może być beneficjentem zbliżających się podwyżek stóp procentowych w Polsce.
Nieźle może sobie również radzić energetyka. Kornel Kot sugeruje możliwość nawet 20 proc. skoku wyceny reprezentujących tę branżę spółek. Mniej więcej tyle są w tej chwili niedowartościowane przez inwestorów w stosunku do konkurentów zagranicznych.
Czas na alternatywne inwestycje?
- W środowisku spodziewanych wyższych stóp procentowych dobrze radzą sobie inwestycje alternatywne, zwłaszcza metale przemysłowe, takie jak miedź, cynk, żelazo czy ołów - podpowiada dr Aneta Hryckiewicz. One są notowane na giełdach podobnie jak akcje, a w przeszłości w takich warunkach dawały zarobić około 23 proc. w skali roku - wylicza ekonomistka.
Roman Przasnyski z Gerda Broker sugeruje zaś nieruchomości.
- Zdecydowanie powinno się utrzymać duże zainteresowanie zakupem nieruchomości w celach inwestycyjnych, do czego skłaniać będzie coraz bardziej widoczny wzrost cen nieruchomości oraz nadal atrakcyjne zyski z najmu - podkreśla analityk.
Nie bardzo wiadomo jak klasyfikować bitcoina. Według KNF czy NBP nie jest to waluta, więc można to uznać za alternatywną inwestycję. Niezależnie od tego, na pewno będzie w centrum uwagi również w 2018 roku, choć niekoniecznie jako pozytywny bohater.
"Po niezwykle gwałtownych wzrostach kursu bitcoina ryzyko skrajnego napompowania bańki spekulacyjnej jest bardzo wysokie. Nic nie trwa wiecznie, także w 2018 roku jest spore ryzyko załamania ceny tej kryptowaluty, do czego sygnałem może być choćby kolejne zniknięcie jednej z giełd specjalizujących się w bitcoinie lub przejściowy spadek ceny, wywołujący chęć wyjścia rozgrzanych inwestorów" - wynika z prognoz analityków Vienna Life.
Jak wskazują, kryptowalutom (paradoksalnie) najbardziej może zaszkodzić ich największa zaleta, czyli niezależność. Jest to cecha nielubiana przez rządy na całym świecie i możliwość wprowadzenia zakazu handlu tego typu instrumentami, zwłaszcza na dużych rynkach (jak Chiny, Rosja), może spowodować gwałtowną przecenę.