Pierwszy kwartał tego roku wyznaczył szczyt i kolejne będą słabsze - tak o perspektywach polskiej gospodarki wypowiadają się ekonomiści PKO BP. Podkreślają jednak, że nie należy się obawiać o przyszłość. "Polska jest na innym biegunie niż kraje, które doświadczają napięć".
Polska gospodarka urosła w pierwszym kwartale o 5,1 proc. - podawał GUS w połowie maja we wstępnych wyliczeniach. To pozytywna niespodzianka. Statystyki przebiły prognozy i pokazały progres wobec końcówki 2017 roku.
Można liczyć na więcej? Według ekspertów największego polskiego banku, wzrost produktu krajowego brutto (PKB) w kolejnych kwartałach spowolni. Pozostanie jednak wyższy od potencjalnego, czyli optymalnego w normalnych warunkach.
"Światowa gospodarka minęła najprawdopodobniej szczyt cyklu. Podobnie jest z gospodarką Polski" - czytamy w raporcie PKO BP.
- Pierwszy kwartał 2018 roku wyznaczył szczyt w cyklu koniunkturalnym i kolejne kwartały będą słabsze. Dynamika PKB będzie raczej poniżej 5 proc. Kanał eksportowy nie będzie w stanie tak szybko rosnąć jak na przełomie 2017/2018 roku. Natomiast solidną kotwicą wzrostu gospodarczego pozostanie konsumpcja prywatna - komentuje Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka PKO BP.
Zdaniem głównego ekonomisty PKO BP Piotra Bujaka, pomimo symptomów spowolnienia w gospodarce globalnej, nie należy się obawiać o perspektywy polskiej gospodarki.
- Chcielibyśmy podkreślić, że Polska jest na innym biegunie niż gospodarki, które doświadczają napięć. Polska będzie dobrze znosić trudniejsze warunki w globalnej gospodarce. Najniższy zanotowany deficyt fiskalny w 2017 roku i dobra kondycja finansów publicznych. Do tego brak innych nierównowag w gospodarce, dobra sytuacje sektora bankowego i niski poziom długu sektora prywatnego sugerują, że nie należy obawiać się o dobre perspektywy - podkreśla Bujak.
W ostatnim czasie najbardziej martwił niski poziom inwestycji. PKO BP prognozuje, że inwestycje w środki trwałe wzrosną w 2018 roku o 10,9 proc., w tym publiczne inwestycje zanotują wzrost o 23,5 proc., a prywatne - o 7,4 proc.
Ekonomiści wskazują, że czynnikami ryzyka dla prognoz w sferze realnej jest globalna koniunktura, tempo wykorzystania środków UE, deficyt chętnych do pracy i jego wpływ na aktywność inwestycyjną.
Zdaniem ekspertów, nominalna dynamika płac w gospodarce narodowej będzie nieco niższa niż ta obserwowana w sektorze przedsiębiorstw.
- Firmy oczekują dynamiki wynagrodzeń na poziomie około 7 proc. (...) Presja płacowa może być jednak niedoszacowana. Mogą pojawić się presje na wynagrodzenia w sektorze publicznym - ocenia Petka-Zagajewska.
Ekonomiści oczekują, że do pierwszej podwyżki stóp procentowych może dojść po 2020 roku. Po pierwsze dlatego, że ani w prognozach NBP, ani w szacunkach PKO BP nie rysuje się istotne ryzyko trwałego wzrostu inflacji powyżej celu. Po drugie, przełożenie wyższych płac na ceny na razie jest skutecznie bilansowane przez niski wzrost cen importowanych towarów i spadającą dynamikę cen żywności.
- Zakładamy spowolnienie globalnego wzrostu w 2020 roku i to cykliczne spowolnienie będzie odczuwalne w Polsce. Jeśli stopy procentowe nie zostaną podniesione teraz, przy takim kształcie cyklu koniunkturalnego, pierwsza podwyżka nastąpi bardzo późno - ocenia Bujak. Dodaje, że może to być nawet dłuższy horyzont niż koniec 2020 roku, który wskazał prezes NBP Adam Glapiński.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl