W najbliższych latach zatruwające powietrze autobusy jeżdżące po polskich metropoliach mają być zastąpione przez przyjazne dla środowiska autobusy elektryczne. Zgodnie z założeniami rządowego programu wspierania elektromobilności idealnie byłoby, gdyby były to w pełni polskie pojazdy. - Wiele rozwiązań jest i będzie polskich, ale są jednak podzespoły, które będą kupowane za granicą. W Europie sprzedaje się tylko 30 tys. autobusów rocznie. To nie jest liczba, która pozwala istnieć na rynku wielu producentom kompletu części - przyznaje w wywiadzie dla money.pl Mariusz Michalak, wiceprezes Solarisa.
Celem polskiego projektu e-Bus ministerstwa rozwoju jest zbudowanie autobusu elektrycznego, którego kluczowe komponenty takie jak bateria, falownik, układ napędowy oraz infrastruktura ładująca, będą produkowane w kraju. Ministerstwo rozwoju chce, by stało się to przy wsparciu rodzimego potencjału naukowo-badawczego.
- Mamy w tym zakresie duże możliwości i szanse, by zaistnieć. Nasze rodzime firmy są dobrze przygotowane, żeby konkurować z firmami zza granicy. Nawet z tymi najlepszymi - zaznacza Michalak. Rzecz jednak w tym, że nie do końca możliwe jest bazowanie tylko i włącznie na polskich podzespołach i myśli technicznej.
Ogniwa w bateriach używanych przez Solarisa produkowane są za granicą, ale już wszystko wokół nich powstaje w Polsce. I tak też - w opinii wiceprezesa tej firmy - na razie pozostanie. Żeby lepiej to zobrazować, Michalak posłużył się przykładem skrzyń biegów do autobusów.
- W Europie jest tylko dwóch producentów i wszyscy się u nich zaopatrują. Roczna sprzedaż autobusów nie jest liczbą, która pozwalałaby istnieć na rynku wielu producentom. To samo będzie z bateriami. Nie będzie potrzeba ich aż tak dużo, żeby pozwalało to na funkcjonowanie kilku, albo kilkunastu producentów ogniw - podsumowuje wiceprezes Solarisa.
Zobacz także: Młodzi i zdolni Polacy stworzą wynalazek na miarę Skype'a?