Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł poinformował, że program dotyczący refundacji procedury in vitro będzie kontynuowany do połowy przyszłego roku.
Według Witek, minister zdrowia ogłosił, że "nie odstępujemy od in vitro, odstępujemy tylko od finansowania tego z budżetu państwa". - Na razie zmian w ustawie żadnych nie przewidujemy - mówiła dziennikarzom w Sejmie rzeczniczka rządu.
Na pytanie, czy od połowy 2016 roku będzie można korzystać z in vitro tylko prywatnie, odpowiedziała, że tak. - To nie jest tak, że my zabraniamy, ale mówimy, że nie stać budżetu państwa na to, by finansować to z tych środków, zwłaszcza, że poprzednicy pozostawili nam duże braki, jeśli chodzi o budżet - powiedziała.
Zdaniem rzeczniczki są inne potrzeby; są Polacy, którzy "są bardzo ciężko chorzy, którzy mają ciężko chore dzieci i którzy muszą je leczyć prywatnie, za swoje pieniądze". Jak dodała, minister zdrowia powiedział, że in vitro nie jest jedyną metodą i "z pewnością będzie informować o tym, jakie są propozycje obecnego resortu zdrowia w tej kwestii".
Jak przypomniała, minister zdrowia w rządzie PO i PSL Marian Zembala "na odchodnym" podpisał decyzję przedłużającą program in vitro do 2019 roku pomimo apeli PiS, by tego nie robił. W jej ocenie Zembala powinien pozostawić to do decyzji nowego ministra. - To jest kolejny przykład, jak Platforma Obywatelska będąc jeszcze u władzy chciała rozstrzygać kwestie zasadnicze dla władzy, która przyszła po niej, która została wybrana - mówiła Witek.
Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego, powszechnie zwany rządowym programem in vitro, ruszył 1 lipca 2013 roku i był przewidziany do 30 czerwca 2016 roku.
Program został przedłużony przez poprzednią ekipę rządzącą w ostatnich dniach urzędowania - od 1 lipca 2016 roku do 31 grudnia 2019 roku; przeznaczono na ten cel ok. 304 mln zł. Przedłużenie programu było krytykowane przez PiS.
W efekcie realizacji programu, na mocy którego refundowano procedurę in vitro, urodziło się dotychczas ponad 3,6 tys. dzieci, ponad 17 tys. par jest w trakcie leczenia.
Prof. Waldemar Kuczyński, przewodniczący Sekcji Płodności i Niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego napisał w środę do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, że wstrzymanie rządowego programu in vitro "odbierze nadzieję na własne potomstwo tysiącom młodych Polaków", także tym cierpiącym na nowotwory, którzy wskutek leczenia raka stracą płodność.
Kuczyński był w 1987 r. w zespole białostockich lekarzy, którzy doprowadzili do pierwszych w Polsce narodzin dziecka poczętego metodą zapłodnienia pozaustrojowego. W udostępnionym PAP liście napisał, że skutkiem wstrzymania rządowego programu będzie także to, że pacjenci będą wyjeżdżać za granicę, by tam pracować i tam się leczyć, bo in vitro jest finansowane w większości krajów europejskich.
- "U nas, choć leczenie jest na bardzo wysokim poziomie, stać na nie będzie tylko najzamożniejszych. Program rządowy, który przez 2,5 roku funkcjonował, wyrównał szanse wszystkich. Mógłbym mnożyć historie, jakie słyszałem każdego dnia w moim gabinecie. Ludzie mówili, że choć bardzo chcieli się starać o dziecko, nie stać ich było na leczenie, a dzięki rządowemu programowi dostali szansę. Na efekt leczenia wpływ już miały jedynie względy medyczne, a nie zasobność portfela" - napisał prof. Waldemar Kuczyński.
Dodał, że z jednej strony "rząd promuje dzietność, wprowadza pozytywnie komentowany program wsparcia rodzin 500+", a z drugiej "Pan (...) ogranicza szanse młodych Polaków". "Nie tłumaczy Pan, dlaczego? Rząd obiecał rozmawiać ze społeczeństwem i konsultować z nim najważniejsze decyzje. Trzymajmy się tego" - napisał Kuczyński. Podkreślił również, że każdy powinien mieć wybór. "Ten program leczenia niepłodności metodą in vitro nie jest obowiązkiem. To tylko szansa dla tych, którzy ze względu na swoje ograniczenia zdrowotne nie mogą w sposób naturalny mieć dzieci" - napisał Kuczyński.