Mama na urlopie macierzyńskim, operator koparki, zawodowy żołnierz czy nauczyciel muzyki. Programowanie coraz chętniej zaprasza do swojego grona osoby, które dotychczas były na bakier z branżą IT. Czy to znaczy, że każdy może nauczyć się kodowania? Specjaliści studzą zapał: jednak nie. Każdy natomiast może spróbować odkryć u siebie predyspozycje do tego zajęcia. W money.pl rozmawialiśmy z osobami, które postanowiły ułożyć swoje zawodowe życie po nowemu.
Z rytmów na algorytmy
Oscar Kuźniar pochodzi z Rzeszowa. Przez siedem lat był nauczycielem w szkole muzycznej. Uczył swoich wychowanków gry na gitarze elektrycznej. Nie miał nic wspólnego z branżą IT. Zainteresował się nią przez krewnego.
OGLĄDAJ: * *Programista - zawód marzeń?
- W sektorze związanym z informatyką pracował mój wujek. To on namówił mnie do tego, bym zainteresował się programowaniem. Więc spróbowałem. Równo rok temu zapisałem się na kursy. Jeden internetowy i drugi stacjonarny w Rzeszowie. Wtedy napisałem swoją pierwszą linijkę kodu. Spodobało mi się, bo programowanie – podobnie jak praca muzyka - wymaga pewnej kreatywności. I zostałem na dłużej – mówi pan Oscar.
Jak tłumaczy, najpierw musiał przejść test predyspozycji. Miał on dowieść, że ochotnik na programistę potrafi myśleć logicznie. A potem było sześć miesięcy intensywnej nauki. Średnio po 10 godzin dziennie. Pan Oscar tłumaczy, że tę wiedzę można przyswoić mniejszym nakładem pracy, ale on wolał się zaangażować na sto procent. Dlatego też ograniczył swoją obecność w pracy. A miał dwie, uczył w szkole muzycznej i dorabiał jako barman.
- W nauce programowania jest podobnie jak w nauce nowego języka obcego. Trzeba poznać dokładnie ten język i nauczyć się w nim myśleć. W kodowaniu chodzi o przestawienie się na myślenie maszynowe. Ludzie myślą w dość abstrakcyjny sposób. Tu z kolei trzeba analizować: co się wydarzy, gdy zrobimy jedną rzecz, co się może wydarzyć po drodze, jaki będzie skutek. Gdy posiądzie się te podstawy, to potem można zacząć rozwiązywać trudniejsze zadania – wyjaśnia nasz rozmówca.
Oscar Kuźniar aplikował do firm pod koniec kursu. Przyznaje, że jemu jako juniorowi nie było łatwo dotrzeć do rekruterów. W końcu rozdzwonił się telefon. Pojawiły się zaproszenia na rozmowy. Czwarte spotkanie okazało strzałem w dziesiątkę. Pan Oscar mówi, że podoba mu się w firmie, w której pracuje. A finansowo układa mu się lepiej niż gdy pracował jako nauczyciel i barman.
Koszarom mówimy dość
Pan Piotr od dziecka interesował się informatyką. Z czasem zajął się projektowaniem kodów źródłowych. Oprócz tego jego pasją był sport. Pan Piotr uznał, że swoje życie zawodowe zwiąże z tą drugą dziedziną. W poszukiwaniu pracy, która wiązałaby się z wysiłkiem fizycznym, trafił do wojska. I tak został zawodowym żołnierzem. Jednak po sześciu latach uznał, że mundur i koszary nie są dla niego. Od czterech miesięcy jest programistą.
- Było dużo czynników, z powodu których postanowiłem zmienić pracę. Nie o wszystkich mogę rozmawiać. Ale głównym powodem, dla którego opuściłem wojsko, była rodzina. Zależało mi na stabilizacji. Na tym, by być w domu z bliskimi. Poza tym zdecydowałem, że chcę rozwijać się dalej w tym, co tak naprawdę lubię – wyjaśniał pan Piotr.
Nasz rozmówca przeszedł kurs on-line. Pracy szukał przez ok. trzy tygodnie. Pracuje w języku JavaScript.
Dlaczego dobry programista zna przepis na naleśniki
W Polsce nie brakuje szkół, które uczą programowania jak Coders Lab czy SDA. Ta pierwsza chwali się, że przeszkoliła ok. 2,400 osób w ciągu kilku lat. W większości przypadków takie szkolenia odbywają się stacjonarnie. Coraz popularniejsze stają się jednak tzw. internetowe bootcampy. Firmami, które oferują taką możliwość, są m.in. Coders Trust i wrocławska Kodilla.
- Oferujemy praktyczne szkolenia z programowania dla osób, które zwykle są po 30-stce, nie kończyły studiów technicznych i chcą zmienić branżę, w której pracują. Często zgłaszają się do nas osoby, które trafiły na sufit w swojej firmie, do tego mają rodziny, różne zobowiązania i nie mają kiedy pójść na studia podyplomowe - mówi money.pl Marcin Kosedowski, szef marketingu w Kodilli. I dodaje, że trzy czwarte kursantów znajduje pracę po zakończeniu zajęć.
Kosedowski zaobserwował, że wiele osób zastanawia się nad nauką programowania, ale nie rozpoczyna jej z braku wiary we własne możliwości. Z drugiej strony, nie każdy może zostać programistą. Bardzo ważne jest, aby taki ochotnik zdał na początku test predyspozycji.
- Ważna jest umiejętność analitycznego myślenia. Chodzi o kojarzenie faktów, czytanie tabel ze zrozumieniem. Tutaj ciekawym testem jest poproszenie kogoś, by podał przepis na naleśniki. Jak ktoś powie po kolei, że należy ubić jajka, dosypać soli, cukru i mąki, dolać mleka to udowadnia, że potrafi stworzyć algorytm – tłumaczył przedstawiciel Kodilli.
Jednak tym, czego najczęściej oczekują rekruterzy, jest chęć do ciągłej nauki, ponieważ IT jest branżą, w której wiele rzeczy szybko się zmienia. Niektóre firmy jak np. Google cenią sobie nie to, jakie języki programowania ktoś zna, ale jakich jest w stanie się nauczyć.
Jak pisaliśmy na money.pl, zapotrzebowanie na programistów sukcesywnie rośnie.Według różnych szacunków, w 2020 roku firmy z Unii Europejskiej i USA będą potrzebowały dodatkowo miliona osób do wykonywania tego zawodu. Luka w Polsce wynosi 50 tys. etatów, a uczelnie nie są w stanie jej wypełnić.
Firmy oferują wiele zachęt dla przyszłych programistów. Na początek pensje. Według wyliczeń firmy Sedlak&Sedlak miesięczne uśrednione wynagrodzenie w IT wynosi ponad 6 tys. zł brutto. Z kolei co czwarty specjalista może liczyć na zarobki powyżej 9 tys. zł brutto. Do tego dochodzą inne benefity, jak np. praca zdalna. 80 proc. firm przyzwala na taki model współpracy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl