Budżet państwa na przyszły rok jest zły - ocenia w rozmowie z IAR były premier Leszek Balcerowicz. Jego zdaniem, jeśli PiS zrealizuje swoje obietnice wyborcze, stworzy jeszcze gorszy.
Projekt budżetu przewiduje, że PKB wzrośnie w przyszłym roku o 3,8 procent, a inflacja ma wynieść 1,7 procent. Limit deficytu budżetowego przekroczy 54 miliardy złotych.
Profesor Leszek Balcerowicz wraca uwagę na zwiększanie zadłużenia państwa. - Prawdopodobnie jest to budżet większego deficytu, chociaż Polska była na progu 3 procent i miała zmniejszać tę liczbę we własnym interesie. Z całą pewnością nie jest to budżet stabilizacji finansów publicznych. Jeśli porównać to z propozycjami największej konkurencyjnej partii, czyli PiS-u, to można powiedzieć, że jej pomysły są jeszcze gorsze - mówi Balcerowicz.
Ekonomista zauważa, że w trwającej kampanii wyborczej największa partia opozycyjna zapowiada wzrost wydatków, które musi pokryć budżet państwa. - Największe perspektywy będą się zapewne wiązały z propozycją wcześniejszego wieku emerytalnego. Mamy naciągane propozycje, jak to sfinansować dzięki nałożeniu dodatkowych podatków na specjalne sektory, co jest wyraźnie wzorowane na tym, co robił na Węgrzech premier Viktor Orban. Można powiedzieć, że to jest niedobry budżet, ale na szczęście lepszy niż to, co zaproponowałoby PiS, gdyby doszło do władzy - uważa były minister finansów.
Minister finansów Mateusz Szczurek broni projektu przyszłorocznego budżetu. Wczoraj został on wstępnie przyjęty przez rząd. Szczurek powiedział w Jedynce, że projekt budżetu nie ma charakteru wyborczego, a odpowiada stanowi gospodarki. Wzrost PKB może być, zdaniem ministra, większy niż przewidziano w projekcie.