Przynajmniej 250 koni mechanicznych, napęd na cztery koła, 500-litrowy bagażnik, podgrzewane lusterka, a także "ogumienie fabrycznie nowe, nie starsze niż 12 miesięcy" - to tylko niektóre wymagania, jakie postawiła Prokuratura Krajowa przed wykonawcą, który dostarczy jej samochód. Przetarg rozpisano w sumie na 17 aut, ale powyższe wymagania dotyczą tylko jednego z nich. Pozostałe nie muszą być luksusowe.
Prokuratorzy będą jeździć nowymi samochodami, prawdopodobnie jeszcze w tym roku. Przetarg zakłada bowiem, że pojazdy mają być dostarczone w ciągu 40 dni od podpisania umowy z wyłonionym w przetargu wykonawcą. Skąd potrzeba wymiany floty aut? - Prokuratura Krajowa ma wyeksploatowany i niedostosowany do jej potrzeb tabor samochodowy - podkreśla Maciej Kujawski z Prokuratury Krajowej. - Zakup pojazdów pozwoli na zapewnienie bezpieczeństwa przewożonych osób, które korzystają z nich, wykonując swoje obowiązki służbowe oraz na wyeliminowanie do minimum nieprzewidzianych i kosztownych awarii oraz napraw.
- Ze specyfikacji dość jasno wynika, że nie są to samochody luksusowe - dodaje z kolei prok. Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
I rzeczywiście, tylko jeden samochód ma być z naprawdę wysokiej półki. Mowa o pojeździe, który będzie w dyspozycji Prokuratury Krajowej i jak zostaliśmy poinformowani u źródła: "będzie wykorzystywany przez kierownictwo prokuratury". Przede wszystkim musi to być sedan w kolorze czarnym perłowym lub czarny metalik, mogący pomieścić przynajmniej pięć osób. Minimalne wymagania przetargowe to m. in. 250 koni mechanicznych, silnik 2-litrowy, napęd na cztery koła, felgi minimum 18-calowe oraz cała masa elektroniki. - Przy tworzeniu specyfikacji istotnych warunków zamówienia położono szczególny nacisk na bezpieczeństwo jazdy - podkreśla Maciej Kujawski.
Z naszych pobieżnych poszukiwań wynika, że modelem, który spełniałby wszystkie warunki uwzględnione w specyfikacji, jest Audi A6, którego cena waha się między 200 a 250 tys. zł. Jest też wersja tańsza, bo Skoda Superb wyceniana na ok. 150 tys. zł.
To tylko jedna część przetargu. Drugą sto samochód przeznaczony specjalnie dla departamentu do spraw wojskowych Prokuratury Krajowej. Przedstawiciele tej komórki mają jeździć samochodem o nieco niższym standardzie. Nie musi on mieć napędu na cztery koła, wystarczy 160 koni mechanicznych, a silnik może mieć pojemność 1,8 litra.
Trzecia część to 15 samochodów o mocy przynajmniej 150 koni mechanicznych i silniku o pojemności 1,4 litra. Skrzynia biegów może być manualna, a nie automatyczna. Aż 11 z nich pojedzie do regionów i tamtejszych prokuratur. Pozostałe cztery natomiast zostaną w Prokuraturze Krajowej.
- Te 11 samochodów zostanie zakupionych na potrzeby utworzonych 4 marca 2016 r. 11 Wydziałów Zamiejscowych Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej - poinformował nas przedstawiciel Prokuratury Krajowej. - Do tej pory wydziały te nie dysponują własnymi samochodami i korzystają z aut innych prokuratur, co utrudnia sprawne ich funkcjonowanie.
W przypadku tych pojazdów możliwości jest już więcej. Kryteria spełnia m.in. Kia Optima, Hyundai i40, Peugeot 508, Opel Insignia czy Mazda 6. Co je łączy? Wszystkie kosztują ok. 100 tys. zł.
Oczywiście nie ma mowy o używanych samochodach. Wszystkie muszą być wyprodukowane w 2016 r. i pozostawać w otwartej sprzedaży. Wymagania wspólne dla każdego z 17 pojazdów to również typ nadwozia - sedan oraz kolor - czarny metalik lub czarny perłowy.
Zapytaliśmy w Prokuraturze Krajowej, ile będzie kosztować zakup 17 samochodów. Dowiedzieliśmy się jedynie, że wartość całkowita zamówienia "wynosi ponad 135 tys. euro", ale dokładnej kwoty nam nie podano.
Gdyby więc przyjąć nasze szacunki, kwota zakupu 17 aut zamknęłaby się w niespełna 2 mln zł.
Inaczej niż w NIK
W przeciwieństwie do przetargu na samochody ogłoszonego rok temu przez Najwyższą Izbę Kontroli, prokuratura nie przedstawiła "sztywnych" kryteriów, dotyczących chociażby długości, szerokości samochodu czy rozstawu osi.
Z opinii ekspertów wynikało wówczas, że warunki wymienione w SIWZ spełniał tylko jeden model - Skoda Superb. - Jeśli jest inaczej, to niech ci spece z NIK szczegółowo w milimetrach opisujący dopuszczalny rozstaw osi, wskażą publicznie jakiś inny samochód produkowany na świecie, który może odpowiadać wysmażonym przez nich kryteriom! - denerwował się wówczas Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. - To pokazuje patologię naszego prawa. Gdybyśmy byli normalnym krajem, prezes NIK nie musiałby się uciekać do różnych tricków, tylko otwarcie wyszedłby i powiedział, że z takich i takich powodów, chce kupić parę takich samochodów i poprosi o oferty na ich zakup. I bierze oczywiście za to odpowiedzialność.
Postanowiliśmy wówczas zapytać rzecznika NIK, czy warunki przetargu nie są nadmiernie wyśrubowane i czy nie wykluczyły z ubiegania się o realizację zamówienia większości potencjalnych oferentów, a także, czy tym samym NIK nie naraża się na unieważnienie przetargu przez Urząd Zamówień Publicznych.
"Zagrożenia, o których Pan wspomina w pytaniach są bezprzedmiotowe" - odpisał Paweł Biedziak, zapewniając, że "przetarg jest prowadzony w zgodzie z prawem i obowiązującymi procedurami".