- Dla polskich rolników mamy dwa konkretne projekty, które wprowadzimy w pierwszych 100 dniach naszych rządów. Pierwszy dotyczy ubezpieczeń rolniczych. Regulacje, które przygotowaliśmy są bardzo potrzebne. Drugi projekt dotyczy sprawy, o którą polscy rolnicy zabiegają od dłuższego czasu. Chodzi i ochronę polskiej ziemi.(...) Nasz projekt wprowadzi realną ochronę polskiej ziemi przez niekontrolowanym wykupem, który dziś odbywa się z zupełnym pominięciem ducha prawa i w obecnej formule ewidentnie szkodzi polskiej racji stanu - mówiła premier Beata Szydło podczas środowego expose w Sejmie.
Zdaniem szefowej rządu, "trzeba też podjąć sprawę wyrównywania dopłat dla rolników. Nie może być tak, że polscy rolnicy mają gorsze warunki funkcjonowania niż rolnicy z innych krajach europejskich".
- Wszystko to są polityczne hasła, które dobrze brzmią. Nawet jeżeli wysiłki zostaną podjęte, to rezultatów nie przyniosą takich, jak politycy się spodziewają - oceniła prof. Duczkowska-Małysz. Dodała, że Polska ma ograniczone możliwości działania, wiele zależy od Komisji Europejskiej i nie będzie zgody na to, by naruszać konkurencję.
Zdaniem profesor nie ma potrzeby regulowania ubezpieczeń rolnych, bo jest już stosowna ustawa, ale rolnicy nie chcą się ubezpieczać. Jak zaznaczyła, ubezpieczają się jedynie ci, dla których gospodarstwo rolne jest "warsztatem pracy, a reszta, która "tkwi na ojcowiźnie" nie jest zainteresowana ubezpieczeniem i z takimi gospodarstwami nie chcą też pracować firmy ubezpieczeniowe.
- O wyrównaniu dopłat nie ma co mówić, bo są one są różne w różnych krajach i są one zawsze podpórką do średnich dochodów w gospodarce narodowej. Nie mogą u nas rolnicy dostawać takich samych dopłat, jak dostają niemieccy farmerzy, bo tam jest wyższy poziom cen, dochodów i produkcji - tłumaczyła ekspertka. Podkreśliła, że nie ma uniwersalnej stawki dopłat, są jedyne te same tytuły, do których się dopłaca.
W jej ocenie również zmiany w ustawie o kształtowaniu ustroju rolnego mogą okazać się szkodliwe, a KE może się na nie nie zgodzić. Jak mówiła, zakazanie obrotu ziemią, to skazanie polskich rolników, zwłaszcza tych najlepszych na stanie się mniej konkurencyjnymi. Jeżeli gospodarstwa nie będą mogły się łączyć w duże i będzie bariera obszaru gospodarstwa, to za 10-15 lat rolnicy nie będą mogli konkurować na rynku europejskim, bo ich koszty będą za wysokie - przekonywała.
Zdaniem Duczkowskiej-Małysz najważniejszą sprawą w rolnictwie jest zróżnicowanie polityki rolnej i instrumentów wsparcia dla rolników produkcyjnych od tych, którzy nie dostarczają produkcji rynkowej. Zauważyła, że do tej pory preferowane były gospodarstwa socjalne, nie było zaś wsparcia dla dużych, a to za kilka lat - przestrzegała - może się "odbić czkawką".