Najświeższą odsłoną protestującej Polski jest wtorkowa blokada na autostradzie A2. Rolnicy zablokowali dojazd do Warszawy, bo ich zdaniem niszczone jest rolnictwo w Polsce.
- Tak się kończy buta i arogancja - mówili rolnicy, którzy blokowali autostradę i czekali na spotkanie z premierem. W tym samym czasie Mateusz Morawiecki bronił poczynań rządu w Sejmie, wnioskując o wotum zaufania dla swojego gabinetu. W ten sposób PiS udawania, że nadal ma poparcie sejmowej większości.
Rolnicy na A2 deklarują, że chcą protestować do skutku, a ma nim być ”przebudzenie się rządu” w sprawie walki z afrykańskim pomorem świń. Na razie protest odbywa się pokojowo. Jednak jeden z rolników powiedział naszemu reporterowi, że "może być jak we Francji".
- Kolejne protesty pokazują, że rząd nie ma pojęcia o psychologii społecznej. Nie radzi sobie na bieżąco z problemami i nie przewiduje konsekwencji swoich komunikatów. Nie informuje się społeczeństwa o tym, że świetnie nam idzie i mamy miliardy za pazuchą, jednocześnie odmawiając podwyżek licznym grupom społecznym - mówi prof. Wiesław Godzic, socjolog, psycholog społeczny i medioznawca.
Źle to wygląda
W jego ocenie problemem jest też brak zaufania do władzy. Członkowie rządu zbyt często nie dotrzymują danego słowa i mijają się z prawdą.
- Dlatego protestujący rolnicy początkowo nie chcieli rozmawiać z ministrem rolnictwa, żądając spotkania z premierem. Biorąc pod uwagę inne obecne protesty, muszę powiedzieć, że źle to wszystko wygląda. Rząd nie potrafi rozmawiać, nie widzę też mediatora w tych konfliktach. Dlatego wydaje się, że coraz bardziej prawdopodobne stają się protesty z użyciem siły - dodaje profesor.
Bardzo nieciekawie zapowiada się też następny tydzień dla wszystkich rodziców przedszkolaków i młodszych dzieci z podstawówek. Już w poniedziałek 17 grudnia nauczyciele i wychowawcy przedszkolni na masową skalę przechodzić będą na zwolnienia lekarskie.
Co ciekawe, akcja nie jest wynikiem przeprowadzanej przez Związek Nauczycielstwa Polskiego ankiety strajkowej. Choć wyniki potwierdziły, że za przechodzeniem na L4 (jako najlepszą formą protestu) była większość z 300 tys. głosujących nauczycieli.
L4 skutecznym orężem
Jak dowiedział się money.pl, pomysł zrodził się na liczącej ponad 15 tys. członków grupie "Ja nauczyciel" na Facebooku. Potem informacja o proteście rozeszła się w środowisku przez maile i SMS-y. Dziś już wiadomo, że w niektórych polskich powiatach nawet sto procent nauczycieli i wychowawców przedszkolnych weźmie zwolnienia między 17 a 21 grudnia.
Po identyczna formę protestu sięgnęli też pracownicy sądów, którzy również domagają się podwyżek. Jak już pisaliśmy w money.pl, np. w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu na 277 zatrudnionych w poniedziałek nieobecnych było 161 osób. W środę poziom absencji nadal utrzymuje się na tak wysokim poziomie.
Podobnie rzecz wygląda w innych częściach kraju. Z powodu tego protestu rozprawy są masowo odwoływane. Oznacza to, że już i tak wolno mielące młyny polskiej sprawiedliwości niemalże stanęły.
Podwykonawcy włoskiej firmy Astaldi, odpowiedzialnej za wiele dużych inwestycji infrastrukturalnych w Polsce, też powiedzieli "dość". Dlatego w miniony czwartek zablokowali tory Centralnej Magistrali Kolejowej, którą przejeżdżają setki pociągów dziennie. Budowlańcy domagają się zaległych wypłat za materiały oraz wykonane prace na licznych trasach kolejowych, zleconych przez PKP PLK.
Polskie żółte kamizelki
Po negocjacjach odblokowali przejazd, ale zapowiadają, że jeśli nie dojdzie do ostatecznego porozumienie, to przed świętami wrócą na tory, by zatrzymać ruch pociągów. Ponownie zatem wykorzystają właściwy moment. Niezadowolenie społeczne związane z przestojami pociągów tuż przed świętami nie poprawi notowań rządu.
- Kolejni protestujący nauczyli się, jak skutecznie walczyć. Niestety, są to formy niezwykle uciążliwe dla obywateli. To bardzo niebezpieczne również dla porządku publicznego. Przecież właściwym postępowaniem powinno być usuniecie blokady przez policję. Rząd jednak tego nie robi. Próbuje rozmawiać, ale nie potrafi. Dlatego napięcie w kraju może narastać - mówi prof. Wiesław Godzic.
Pytanie tylko, czy walczące z policją żółte kamizelki pojawią się też na polskich ulicach. Rolnicy blokujący A2 właśnie w takich strojach protestowali i nie kryją, że tym skojarzeniem również chcą coś ugrać.
- Proszę pamiętać, że Francuzi mają inną tradycję. Tam dochodzi się swoich praw w wyniku rewolucji czy gwałtownych, brutalnych walk ulicznych. Do Polski chciał to przenieść Andrzej Lepper. Martwi mnie jednak, że możemy iść w tę stronę, również dlatego że rewolucje nie wybuchają, kiedy jest bardzo źle tylko, kiedy zaczyna się robić lepiej - podsumowuje prof. Wiesław Godzic.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl