Nauczyciele zapowiadają protesty w "policyjnym stylu". Od 17 grudnia zamierzają masowo przechodzić na L4, podobne protesty zapowiadają też pracownicy przedszkoli.
Czy rodzice mają powody to niepokoju? - Nie - zapewnia i Ministerstwo Edukacji Narodowej, i kuratoria, i wreszcie same szkoły. Bo placówki, nawet gdy nauczyciele protestują, muszą i tak zająć się dziećmi. To gigantyczne wyzwanie dla samych placówek, a przede wszystkim - dla ich dyrektorów.
- To oni formalnie odpowiadają za zajęcia i bezpieczeństwo dzieci - słyszymy w MEN. I nie ma znaczenia, czy trwa protest nauczycieli, czy też nie.
Czytaj też: Nauczyciele mogą zastrajkować w ostatnim tygodniu przed świętami. Rodzice na gwałt szukają opieki dla dzieci
"Jesteśmy zawsze gotowi"
- Dyrektor każdej placówki jest odpowiedzialny za zorganizowanie uczniom czy przedszkolakom zajęć pod opieką nauczyciela. W sytuacji nieobecności nauczyciela zapewnia zastępstwo - wyjaśnia w rozmowie z money.pl Krystyna Kaczorowska z wrocławskiego Kuratorium Oświaty.
Z kolei dyrektor odpowiada przed odpowiednim "organem prowadzącym" - na przykład wydziałem edukacji konkretnego Urzędu Miejskiego. Samorząd może więc teoretycznie zwolnić dyrektora szkoły, jeśli uzna, że ten nie radzi sobie z zarządzaniem szkoły w czasie protestu. Kiedy może się włączyć kuratorium? - Dopiero gdy na przykład są informację o zagrożeniu bezpieczeństwa uczniów - wyjaśnia Kaczorowska.
Tyle w teorii, ale jak to wygląda w praktyce? Zapytaliśmy Małgorzatę Mazur, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 16 we Wrocławiu. To tam jeszcze przed świętami ma się odbyć wielki protest nauczycieli i wychowawców. Zapewnia, że jest przygotowana na "wszelkie ewentualności" i że zastępstwa się znajdą.
W jej szkole uczy się około 600 dzieci i, jak zapewnia, zawsze są procedury na wypadek, gdyby części nauczycieli zabrakło. O szczegółach tych procedur wypowiadać się jednak nie chce. Wyjaśnia, że w tak dużej placówce zawsze zdarzają się problemy, na przykład choroby nauczycieli. I dyrektor po prostu musi o tym pamiętać i sobie z tym radzić.
Zdaje sobie sprawę, że to ona zawsze odpowiada za bezpieczeństwo dzieci. Opowiada, że jest dyrektorką już od dawna, a kiedyś sama organizowała protesty. Nigdy jednak nie zdarzyło się jej, by z powodu protestu jakaś szkoła została zamknięta.
Mówi co prawda, że rozporządzenie MEN mówi o takiej ewentualności, ale tylko na wypadek "szczególnych sytuacji". Protest, jej zdaniem, taką sytuacją nie jest.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl