Około 100 pracowników terminalu kontenerowego DCT Gdańsk protestowało przed siedzibą firmy, żądając podwyżek płac i umów na czas nieokreślony. Władze spółki uznają żądania załogi za nieuzasadnione. - Zamiast jeździć i zaglądać ludziom do kotleta, niech pani premier faktycznie spojrzy na problemy polskich pracowników - grzmiał na wiecu Piotr Duda przewodniczący "Solidarności".
Pikietę zorganizowała zakładowa "Solidarność". Pracowników DCT podczas pikiety wsparli m.in. działacze związkowi z Gdyni i Szczecina.
Byli też przedstawiciele ITF (International Transport Federation), międzynarodowej centrali związkowej zrzeszającej pracowników transportu, w tym dokerów. W pikiecie wziął udział przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "S" Piotr Duda.
Związkowcy z DCT Gdańsk domagają się podwyżek dla pracowników w wysokości 1000 zł brutto. Według nich wynagrodzenia w DCT Gdańsk w okresie od czerwca 2007 do czerwca 2014, a więc na przestrzeni siedmiu lat, wzrosły o około 7 proc.
Załoga DCT Gdańsk chce też uregulowania sprawy umów na czas określony. Według NSZZ "Solidarność" 240 pracowników zatrudnionych jest na podstawie wieloletnich umów o pracę na czas określony. Są to osoby, których staż pracy w DCT wynosi 3,4,5, a nawet 8 lat. NSZZ "S" proponuje, by umowa na czas nieokreślony była wręczana każdemu, kto przepracował w firmie ponad dwa lata.
Ostatnim punktem, wszczętego 18 czerwca przez "S" z kierownictwem DCT Gdańsku, sporu zbiorowego jest wypłata zaległych wynagrodzeń za pracę na sprzęcie wyższej kategorii.
- Zarząd firmy nie zwraca uwagi na nasze problemy. Lekceważy nas jako przedstawicieli pracowników, nie spotkał się z nami od bardzo długiego czasu, na rozmowy wysyła kancelarię prawną. Nie widzimy ze strony zarządu chęci porozumienia - powiedział dziennikarzom podczas manifestacji przewodniczący komisji zakładowej NSZZ "S" w DCT Gdańsk, Łukasz Kozłowski.
Dodał, że jeśli demonstracja nie skłoni zarządu do negocjacji, to związek przeprowadzi wśród załogi ankietę, czy zgadzają się na zaostrzenie protestu w formie strajku.
Przed siedzibą DCT Gdańsk głos zabrał też szef NSZZ "S" Piotr Duda.
- Skoro pani premier Ewa Kopacz jeździ po Polsce i chwali się, jaki to jest piękny kraj, to z tego miejsca chcę przypomnieć pani premier: tu są pracownicy, którzy nie chcą nic nadzwyczajnego: chcą godnie żyć, chcą godnych wynagrodzeń, chcą stabilnego zatrudnienia o wysokich standardach, jakie są w państwach Unii Europejskiej. Także zamiast jeździć i zaglądać ludziom do kotleta, niech pani faktycznie spojrzy na problemy polskich pracowników - mówił przewodniczący związku.
W pobliżu miejsca manifestacji władze spółki ustawiły na kontenerach dwie duże plansze, na których napisano m.in., że w latach 2007-14 wzrost pensji kontrolerów i operatorów wyniósł ponad 20 proc.
- Widzimy, jak wyglądają negocjacje zarządu firmy z organizacją zakładową poprzez pokazywanie różnego rodzaju billboardów. Panowie: to nie jest Afryka, to nie jest kraj Trzeciego Świata, to jest Polska, kraj Unii Europejskiej i albo się dostosujecie, albo my was stąd wygonimy. Ci panowie chcą zarządzać poprzez strach. Jesteście zwykłymi tchórzami, zejdźcie tutaj do ludzi, zamykacie się jak szczury w swoich biurach - mówił Duda.
W pikiecie wzięły udział trzy osoby zwolnione pod koniec czerwca z DCT Gdańsk: dwóch członków komisji zakładowej "S" oraz pracownik, który zwrócił się do Państwowej Inspekcji Pracy o kontrolę ws. niewypłacania wynagrodzeń. Według DCT Gdańsk zwolnienie nie miało nic wspólnego z tym, że byli oni członkami "S", a dotyczyło zaniedbań w pracy.
Podczas konferencji prasowej zwołanej po manifestacji prezes DCT Gdańsk Maciek Kwiatkowski powiedział m.in., że nie dopuszcza możliwości kompromisu w kwestii jakichkolwiek podwyżek płac. Podkreślił, że przeciętne - nieuwzględniające dodatków - wynagrodzenie pracowników placu i nabrzeża w DCT wynosi 4116,41 zł i jest wyższe od średniej krajowej płacy w Polsce. Zapewnił, że firma oferuje swoim pracownikom bogaty program świadczeń socjalnych.
Jak podkreślił Kwiatkowski, żądanie podwyżek płac jest "ekonomicznie bezsensowne". "To jest populizm w najczystszej postaci" - ocenił. - Wynagrodzenia w spółce są godziwe, sprawiedliwe i wzrastają - ocenił.
Tłumaczył, że firma jest w trakcie dużej inwestycji, budowy drugiego terminalu, o wartości około 200 mln euro. - Musimy spłacać nasze zobowiązania finansowe. Istniejący terminal T1 i budowany T2 nie mogły i nie mogą powstać za darmo - dodał.
Zdaniem prezesa DCT Gdańsk o poziomie zadowolenia z pracy w spółce świadczyć może bardzo niski wskaźnik rotacji załogi wynoszący 2,47 proc.
"Oczywiście nie ma spółki idealnej, jest wiele spraw, nad którymi pracujemy, również w sprawach pracowniczych. Związki zawodowe reprezentują tylko małą część naszych pracowników, ok. jedną piątą (...) Jesteśmy żywą spółką, mamy dopiero siedem lat z kawałkiem. Chcę, żebyśmy rozwijali się w dobrym kierunku, nie pod naciskiem i presją" - dodał prezes spółki.
Kwiatkowski uwaza, że spełnienie postulatu związkowców ws. umów na czas nieokreślony byłoby sprzeczne z prawem.
DCT przedstawił dane o tym, że wśród 365 osób zatrudnionych w Dziale Operacyjnym 194 osoby pracują przez okres krótszy niż 4 lata, 171 osób pracuje dłużej niż 4 lata. Jedynie 6,8 proc. pracowników (11 osób), zatrudnionych powyżej 4 lat, pracuje na podstawie umowy na czas określony.
Właścicielem DCT (Deep Water Container Terminal) jest spółka zarejestrowana w Polsce, która w większości należy do Global Infrastructure Fund II, funduszu zarządzanego przez Macquarie Group of Companies, z siedzibą główną w Australii.
Pierwsza jednostka została przyjęta przez DCT Gdańsk w czerwcu 2007 r. W 2013 r. w DCT po raz pierwszy przeładowano ponad 1 mln TEU(TEU - jednostka pojemności równoważna objętości kontenera o długości 20 stóp), dzięki czemu Gdańsk znalazł się w setce największych terminali kontenerowych świata. W 2014 r. w DCT Gdańsk przeładowano 1 mln 188 tys. TEU.